czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 32 ''Daj mi szanse''

Czekałem i czekałem, aż w końcu drzwi się rozsunęły w nich stanęła kobieta mojego życia. Gdy mnie tylko zobaczyła jej wyraz twarzy ze szczęśliwego zmienił się w smutny. Nie była zaskoczona, bo przecież nie pierwszy raz pojawiłem się tak znienacka w jej domu. Z wielką obojętnością usiadła obok mnie na łóżku. Była taka piękna, przez jej lekko obcisłą bluzkę widać było małe zaokrąglenie które wyglądało co najmniej uroczo.

- A więc, czego chcesz ? - Wreszcie mogłem zobaczyć te piękne, brązowe oczy które doprowadzały mnie do szaleństwa.

Zachowywałem się jak zaczarowany, nie mogłem oderwać wzroku od jej pełnych ust i charakterystycznych rumieńców.

- Jeżeli przyszedłeś gapić się na mnie to...

- Przyszedłem wytłumaczyć - Przerwałem jej, budząc się z transu.

- No to słucham - Jeżeli mam być szczery to w ogóle nie spodziewałem się takiej reakcji, byłem prawie pewny że ie będzie chciała mnie słuchać i wyrzuci z domu.

Wziąłem głęboki oddech i powoli szczegół po szczególe zacząłem opowiadać jak było na prawdę. Przez cały czas słuchała mnie uważnie i ani razu nie przerwała. Gdy wreszcie skończyłem moją długą wypowiedź spojrzałem prosto w jej oczy chcąc odczytać co w tamtej chwili czuła.

- Przykro mi z powodu twojego ojca, ale jego śmierć to nie powód żeby ćpać.

-Wyobrażasz sobie jak urodzi się dziecko i będę je musiała zostawić pod twoją opieką a ty tak po prostu wyciągniesz kokę i wciągniesz ? Nie chce takiej przyszłości dla mojego...naszego dziecka. Wybacz mi Justin, ale ja nie mogę zbudować rodziny z kimś tak nieodpowiedzialnym... - W tamtym momencie coś przebiło moje serce, nie da się opisać jak się wtedy czułem. Najgorsze było to że ona miała racje, popadłem w nałóg z którego trudno się wydostać.

- Proszę...nie rób mi tego, nie zostawiaj, nie poradzę sobie bez ciebie, nie mogę cie znowu stracić - Wpadłem w histerie, po prostu zacząłem płakać.

Luna próbowała zachować zimną krew ale dla niej to też nie było łatwe, czułem to.

- Daj mi szanse, a obiecuje że ją wykorzystam...proszę- Chwyciłem ją za rękę i wierzchem dłoni ocierałem moje jak i jej łzy.

Milczała, lecz ta cisza była nam potrzebna. W całym pokoju słychać było nasze nierówne oddechy i głośne bicie serca.

- Muszę to przemyśleć - nieco oddaliła się ode mnie.

Byłem po części szczęśliwy, bo narodziła sie we mnie nowa, większa nadzieja. Przytaknąłem, a smutny uśmiech zagościł na mojej twarzy.

- Nie obraź się, ale chce zostać sama - Spuściła wzrok i gestem ręki wskazała na okno.

Rozumiałem ją, też musiałem przemyśleć wiele spraw. Nic nie mówiąc ruszyłem w stronę ''mojego'' wyjścia. Pocałowałem ją ostatni raz w policzek i ostrożnie zjechałem po rynnie. Przez chwile wpatrywałem się w jej okno mając nadzieje że zawoła mnie z powrotem, gdy to się jednak nie stało ruszyłem w kierunku mojego samochodu. Musiałem się komuś wyżalić, a jedyną taką osobą była moja mama. Droga do jej domu nie była długa, zaledwie pięć minut. Zaparkowałem na niewielkim podjeździe i bez pukania wszedłem do środka. Widok wcale mnie nie zdziwił, mama siedziała na kanapie trzymając zdjęcie mojego taty. Po śmierci ojca stałą sie bardziej skryta co dzień ogląda pamiątki związane z Jeremym. Usiadłem koło niej i delikatnie wyjąłem z jej dłoni zdjęcie.

- Jak się czujesz ? - Popatrzyła na mnie i lekko się uśmiechnęła.

- Dobrze, nie martw się synku - Pogładziła mnie lekko po plecach

- A co u ciebie ? - Zapytała po chwili udając się do kuchni po coś do picia

- Ja właśnie do ciebie w tej sprawie - Podrapałem się po karku, a ona usiadła na przeciwko mnie.

- Niech zgadnę... chodzi o Lunę

- Skąd wiedziałaś ? - Ona w odpowiedzi się zaśmiała.

- No to zamieniam się w słuch

- No to na początek najważniejsza sprawa o której ty jeszcze nie wiesz... - Popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem i zachęciła do kontynuowania.

- Zostaniesz babcią -Powiedziałem prosto z mostu, a widząc jak wyraz jej twarzy zmienił się w... nawet nie wiem jakie emocje jej wtedy towarzyszyły.

- Naprawdę ? - Przytaknąłem a na jej twarzy zagościł ogromny uśmiech, od razu uwięziła mnie w swoich ramionach, a ja odetchnąłem z ulgą.

- Ale to jeszcze nie wszystko - Uwolniłem się z jej uścisku o popatrzyłem w jej szaro-niebieskie oczy.

- Pokłóciliśmy się i ona nie chce ze mną już być , prawdopodobnie z dzieckiem też nie będę mógł się spotykać, nie wiem co mam robić, dlatego przyszedłem po rade do ciebie - Dokończyłem, a ona pokręciła głowa z dezaprobatą.

- Co tym razem zrobiłeś ?

- To długa historia, może kiedy indziej ci opowiem - Uśmiechnąłem się nerwowo, na co ona westchnęła.

- Wiem że oboje się kochacie i jeżeli wasze uczucia są szczere i prawdziwe to przez jeden błąd, jedną kłótnie to się nie zakończy. Łączy was dziecko i bez względu na to czy będziecie razem czy nie Luna nie może zabronić ci się widywać z dzieckiem. Musicie poważnie porozmawiać i ustalić warunki bez których wasz związek nie przetrwa. Synku musisz dorosnąć, teraz gdy zostaniesz ojcem wszystko się zmieni, już nie będziesz chodził na imprezy z przyjaciółmi tylko wychowywał waszego maluszka. Jak byłam w twoim wieku też zaszłam w ciąże, było bardzo ciężko ale z pomocą twojego taty dałam rade i nie żałuje. Musisz zrozumieć też to że jej też nie jest łatwo, to dla niej coś nowego, coś przez co jej życie i twoje sie diametralnie zmieni. - Takiej szczerej rozmowy z mamą mi było potrzeba. Byłem jej bardzo wdzięczny że w każdej sytuacji potrafi mnie podnieść na duchu.

- Dziękuje, mamo - Przytuliłem ją mocno i ucałowałem w policzek.

 Po chwili pożegnałem się i pojechałem do mojego mieszkania. W domu od razu przeszukałem nawet najmniejszy kąt w poszukiwaniu mojego największego problemu, od którego byłem uzależniony. Znalazłem tego sporo, dlatego po kolei torebka za torebką lądowała w muszli i gdy wszystkie już się tam znalazły spuściłem wodę. Przez to świństwo to się zaczęło, skończyłem z tym, dam radę. Muszę dać radę bo inaczej stracę to co w życiu jest najważniejsze...

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 31 ''Ten dupek nie był ciebie wart''

-Wróciłam...- Szepnęłam i zarówno na mojej jak i na ich twarzach zagościł szczery uśmiech.

Znowu poczułam tą przyjemną rodzinną atmosferę. Usiedliśmy jak za dawnych czasów przed kominkiem i cieszyliśmy się swoim towarzystwem, bez żadnych pytań, bez żadnych odpowiedzi, po prostu. Biłam się z myślami czy wyznać że mam jeszcze jedną niespodziankę przez którą wszystko sie pokomplikowało. Bałam się że zareagują negatywnie a wtedy naprawdę nie będę wiedziała co ze sobą zrobić. Postanowiłam poczekać jeszcze, wystarczyło im wiadomości, jak na jeden dzień. Robiłam się senna, także pożegnałam się i ruszyłam do mojego dawnego pokoju. Powoli przekroczyłam próg, a moim oczom ukazał się mały pokoik w którym przeżyłam siedemnaście lat mojego życia. Wszystkie wspomnienia uwiecznione na zdjęciach oraz różne pamiątki były w stanie nienaruszonym.

Wszystko pozostawione tak jak było. Zdjęłam spodnie , przebrałam się w troszeczkę za dużą koszulkę i położyłam się na mięciutkim łóżku. Wiem że w najbliższym czasie będzie ciężko, ale jestem pewna że dam rade , muszę. Przeżyłam wiele kryzysowych sytuacji i zawsze wychodziłam z nich cało, teraz będzie podobnie. Nigdy, prze nigdy nie sądziłam że zostanę matką w wieku nastu lat i do tego zostanę z tym wszystkim po części sama. Kilka łez wydostało się na zewnątrz, szybko je ocierając zamknęłam oczy i odpłynęłam. Przez niezasłonięte okno dostały się promyki słońca które oświetlały moją twarz, niechętnie wygrzebałam się z łóżka i z ciuchami udałam się do łazienki. Poranny prysznic zmył wszystkie smutki spowodowane wczorajszymi wydarzeniami i przy okazji odświeżył umysł i dał energie na resztę dnia. Wyszykowana zeszłam na dół podążając za zapachem omletów. Weszłam do kuchni a wzrok wszystkich zgromadzonych automatycznie zwrócił sie na mnie.

- Czyli to nie był sen - Odezwała się moja mama, promiennie się uśmiechając.

Nic nie odpowiedziałam tylko zasiadłam na jednym z barowych krzeseł. Zjedliśmy śniadanie w ciszy co rzadko się zdarzało w naszym domu.

- Harry, będziemy musieli załatwić sprawy z grobem na cmentarzu

- Pojedziemy tam po południu, dobrze ?- Anne (moja mama) tylko przytaknęła i zajęła się zmywaniem naczyń.

Muszę przyznać że szybko się przyzwyczaili z myślą że znowu z nimi jestem.

- A co ty tu tak właściwie robisz ? - Zapytałam siostry która właśnie kończyła swoją kawę.

 Znacznie posmutniała jakby nie chciała odpowiadać na moje pytanie.

- Jeżeli nie chcesz, nie musisz mówić - Szybko dodałam.

-Nie, przecież to żadna tajemnica- Uśmiechnęła się smutno i cicho westchnęła.

- Rozwiodłam się - Po jej policzku spłynęła samotna.

Szybko przytuliłam ją.

- Zdradził mnie i kazał wynosić się z domu - Sarah rozpłakała się jeszcze bardziej i mocniej się do mnie wtuliła.

-Ciii, już dobrze - Gładziłam ją po włosach i delikatnie kołysałam na boki.

- Przepraszam - Uspokoiła się i otarła mokre policzki.

- W porządku, czasem trzeba się komuś wyżalić - Radziłam a sama robiłam odwrotnie.

- Ten dupek nie był ciebie wart - Dodałam i uśmiechnęłam sie zachęcająco.

- A może wybierzemy sie wszyscy razem na kolacje ?- Zaproponował mój tata chcąc zakończyć niezręczną cisze.

- Świetny pomysł - Klasnęłam w dłonie, każdy się ze mną zgodził.

Parę godzin później oficjalnie byłam zmartwychwstała. Dochodziła godzina 19, co oznaczało że trzeba było sie zacząć szykować na wyjście do restauracji. Założyłam odświętną sukienkę w której byłam chyba tylko jeden raz i czarne szpilki. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy. Na miejscu zasiedliśmy przy stoliku nieco oddalonym od reszty i czekaliśmy na kelnera. Gdy wreszcie się zjawił, mój ojciec zaczął składać zamówienie.

- I do tego poprosimy szampana...

- Dla mnie wodę - Przerwałam, ponieważ wiedziałam że nie mogę pić alkoholu.

 Rodzice obdarzyli mnie pytającym spojrzeniem ale nic nie powiedzieli. Kelner odszedł. Przez chwile panowała cisza, którą przerwała moja mama

-Dlaczego nie napijesz się z nami ?- No i jestem w kropce.

Albo im powiem teraz albo będę ukrywać coś co i tak prędzej czy później się wyda.

-Bo...- I właśnie w tym momencie zostały podane nasze dania, podziękowaliśmy i zaczęliśmy jeść.

- Więc? - Mama dalej drążyła temat. Teraz albo nigdy.

- Ponieważ kobiety w ciąży nie powinny pić...

***MIESIĄC PÓŹNIEJ***

***OCZAMI JUSTINA***

Minął miesiąc, jeden pieprzony miesiąc odkąd staram się przeprosić Lunę. Codziennie dzwoniłem po parę razy ale nie odbierała. Odwiedzałem ją w domu jej rodziców, nie wpuszczała mnie tak samo jak jej rodzina. Zdaje sobie sprawę że zachowałem się jak ostatni kretyn, ale po pierwsze : nie panowałem nad sobą, po drugie : każdy przecież zasługuje na drugą szanse. Co noc żałuje że nie mogę się do niej przytulić, odezwać się do niej, czy chociaż popatrzeć na nią. Skreśliła mnie za jeden głupi błąd.

Opowiedzieć wam co się wtedy wydarzyło ? Proszę bardzo. W ten dzień gdy Luna przyjechała dowiedziałem się że mój ojciec nie żyje, choć byliśmy zakłóceni i zawsze mieliśmy na pieńku to kochałem go. Gdy mama do mnie zadzwoniła z tą wiadomością czułem się jakby ktoś wbił mi nóż w samo serce. Wyobrażacie sobie nie pożegnać się z własnym tatą i do tego wspominać go jako tyrana? Było mi ciężko, a co pomogą zapomnieć o problemach? Kokaina. Tak, tego mi było trzeba, parę kresek i poczułem sie jak w niebie. Odprężyłem się, wygodnie ułożyłem na kanapie i oglądałem jakiś głupi serial. Wtedy usłyszałem huk zamykanych drzwi i ujrzałem ją, najważniejszą osobę w moim życiu. Rzuciła się w moje ramiona, odwzajemniłem uścisk. Dalej wiecie co się stało. Nie wiedziałem co mówię, nie wiedziałem co robię, kompletnie nic. Następnego dnia dopiero do mnie dotarło co zrobiłem. Tak szczerze to wtedy też uświadomiłem sobie że będę ojcem, strasznie ucieszyłem się na tą myśl, ale było już za późno. Lecz ja sie nie poddaje, póki jej tego nie wyjaśnię, nie odpuszczę. Pojechałem pod jej dom i dyskretnie udałem się na tyły. Tyle razy jej mówiłem żeby zamykała okno, nadal niczego się nie nauczyła. Chciałem się dostać tak jak zawsze, ale nigdzie nie było drabiny, no cóż. Podszedłem do rynny i z trudem zacząłem się po niej wspinać. Gdy już byłem na wysokości jej okna, jedną nogą stanąłem na parapecie, a następnie wskoczyłem do środka. Pokój się w ogóle nie zmienił, usiadłem na łóżku i czekałem aż przyjdzie. Czekałem i czekałem aż w końcu drzwi się rozsunęły a w nich stanęła kobieta mojego życia...

niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 30 ''Wróciłam...''

- Jestem w ciąży - Cisze przerywał tylko włączony telewizor .

W ogóle się nie odzywał  . Cisza, cisza i nadal cisza, miałam tego dość.

- No powiedz coś wreszcie - Próbowałam brzmieć stanowczo lecz niezbyt mi to wyszło

- To moje dziecko ?- Tym pytaniem roztłukł moje serce na milion pojedynczych kawałeczków .

Jak on mógł o coś takiego zapytać , myśli że jestem dziwką ? Prychnęłam pod nosem i spojrzałam w jego nieobecne oczy , dziwne oczy...jakby nie jego .

- No a jak myślisz ! - Co chwile ocierałam ciepłe łzy

- Nie wiem , może pieprzyłaś się jeszcze z kimś oprócz mnie - Nie mogłam w to uwierzyć , takiej sytuacji obawiałam sie najbardziej .

Tego już było dla mnie za dużo, wzięłam moje rzeczy i opuściłam jego dom. Zaczęłam biec przed siebie, nie wiedząc co dalej robić. Właśnie straciłam wszystko co dotychczas miałam, zostałam sama. Ciężarna dziewczyna samotnie chodzi po mrocznych uliczkach po zmroku, pięknie brzmi prawda ? Pff. Nie miałam gdzie się podziać. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam po taksówkę. Starszy pan przyjechała po dziesięciu minutach. Wpakowałam rzeczy do bagażnika i szybko wsiadłam do auta.

- Gdzie panią zawieść ? - Zapytał gdy wyjechaliśmy na ulice.

Właśnie, gdzie ja mam jechać ? Nie przemyślałam tego, widząc wyczekujący wzrok podałam mu adres który bardzo dobrze znałam. Po krótkiej chwili ruszyliśmy. Mężczyzna widząc moją zapłakaną twarz chciał coś powiedzieć, ale sobie odpuścił za co byłam mu bardzo wdzięczna. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Dojechaliśmy na miejsce, taksówkarz pomógł mi z torbami.

- Nie martw się, będzie dobrze - Powiedziawszy to odjechał zostawiając mnie nieco zdezorientowaną.

Wzruszyłam ramionami i obróciłam się na pięcie. Zobaczyłam go, ten mały domek w którym się wychowywałam, który tak dobrze wspominam. Światła były zapalone co oznaczało że jeszcze nie śpią. Denerwowałam się, poprawka, byłam przerażona. Stanęłam na wycieraczce i ostatni raz ocierając mokre policzki, zapukałam. Ciśnienie mi podskoczyło, ręce zaczęły się pocić, a nogi zrobiły się jak z waty. Gdy nikt przez dłuższy czas nie otwierał zapukałam jeszcze raz. Usłyszałam kroki, pierwszy, drugi, trzeci... dźwięk pociągnięcia klamki i skrzypienie drzwi, a następnie drobniutka postać. O mój boże, to moja mama, moja kochana mamusia. Tak bardzo mi jej brakowało, nie kontrolując się ze łzami w oczach rzuciłam się na kobietę która wyglądała jakby za chwile miała stracić przytomność.

- Mamusiu - Wyszeptałam zanosząc się płaczem.

Mama stała jeszcze przez chwile jakby analizując co się właśnie działo. Po chwili niepewnie objęła mnie i cicho szlochała.

- Moja mała córeczka - Staliśmy tak i ni stąd ni z zowąd zaczął padać deszcz.

 Oderwałyśmy się od siebie i biorąc moje rzeczy weszłyśmy do środka. Rozebrałam mój płaszcz i buty, nawet nie zauważyłam jak moja mama patrzy na mnie jakbym miała za chwile zniknąć, po jej policzkach co chwile spływały łzy. Chwyciła mnie za rękę i powoli ruszyła w kierunku salonu. Na dużej kanapie siedział mój tata a obok niego moja kochana siostra której nie widziałam chyba z dwa lata.

-K-kochani p-patrzcie kto p-przyszedł - Kobieta dławiła się własnymi łzami, z trudem wypowiadał choćby najmniejsze słówko.

Harry się odwrócił i od razu poskoczył jak oparzony, podobnie postąpiła moja Sarah której niespodziewanie telefon wypadł z ręki. Wgapiali się we mnie, co powoli mnie zaczynało denerwować. Postanowiłam wykonać pierwszy ruch, pobiegłam do nich i zawiesiłam mu ręce na szyi.

-To nie możliwe - Wybełkotał mój ojciec ledwo słyszalnie.

- C-co ty tu r-robisz ?- Pierwszy raz odezwała się moja siostrzyczka .

Uśmiechnąłem się przez łzy i popatrzyłam na każdego z osobna.

- Wróciłam...

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 29 ''Na zawsze''

- Ty jesteś...

- W ciąży - Dokończyłam za niego łamiącym się głosem .

Przez dłuższą chwile panowała zupełna cisza , a każda para zdziwionych oczu wywiercała mi dziurę w głowie . Niespodziewanie Chris podskoczył jak oparzony i uwięził mnie w swoich ramionach tak mocno że ledwo złapałam oddech .

- Będę wujkiem ! - Wydarł się gdy mnie wreszcie puścił .

Jego radość udzieliła się także reszcie i po chwili każdy ściskał mnie najmocniej jak potrafił . Ja nadal stałam w miejscu i tępo wpatrywałam się w jeden punk.

- Luna , jesteś jeszcze z nami ? - Chris pomachał mi ręką przed oczami , przez co się ocknęłam .

 Na jego pytanie odpowiedziałam skinięciem głowy .

- Wszystko w porządku ? - Zapytał gdy usiadłam na skrawku kanapy .

Popatrzyłam na niego smutnymi oczyma i głęboko westchnęłam

- Jak ma być w porządku ? - Spuściłam trochę głowę .

- Powinnaś się cieszyć - Usiadł obok mnie i chwycił mój podbródek , zmuszając mnie tym do kontaktu
wzrokowego .

- A powiesz mi kto jest ojcem ? - Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć , on znał Justina .

Razem chodzili do podstawówki i dobrze się dogadywali , ale gdy poszli do liceum kontakt się urwał . Wpatrywałam się w jego niebieskie oczy nic nie mówiąc .

- Odpowiesz ? - Westchnęłam i nieco oddaliłam się od niego

- Justin - Szepnęłam ledwo słyszalnie

- Kto ?

- Justin - Powiedziałam już nieco głośniej , przez co każdy mnie usłyszał .

Zdziwiłam się gdy na twarzy blondyna zagościł skromny śmiech.

- Ale jak to ?

- No wiesz , dawno się nie widzieliśmy i tak jakoś wyszło...

- Więcej szczegółów mi nie potrzeba - Uśmiechnął się , co odwzajemniłam ale szybko mój wyraz twarzy się zmienił , zauważył to .

- Nie chce widzieć tej smutnej minki , trzeba się cieszyć - Jakoś nie przekonały mnie jego słowa .

- Nie jestem jeszcze gotowa - Wyszeptałam , szybko pozbywając się samotnej łzy spływającej po policzku .

- Jesteś , tylko musisz stawić temu czoła - Zaczął i delikatnie gładził moje plecy .

Bałam się , cholernie się bałam . Nie umiem podjąć się odpowiedzialności . Nawet nie wiem czy dam rade zmienić dziecku pieluszkę , a co dopiero wychowywać , po prostu nie umiem . Dopiero po czynie dokonanym , zaczynam o wszystkim myśleć .

- Będę musiała jutro wyjechać... na zawsze - Popatrzyłam prosto w tęczówki chłopaka .

Znacznie posmutniał .

- Rozumiemy , idź odpocząć - Ostatni raz obdarzyłam ich małym uśmiechem i ruszyłam do swojej sypialni .

Przez komputer kupiłam bilet i położyłam się na łóżku . Nie zdążę pożegnać sie z Tomem , bardzo mnie to boli . Już nigdy miałam go nie zobaczyć , nie usłyszeć głosu i nie zobaczyć uśmiechu . Najbardziej bałam się co Justin powie na wieść o dziecku . Zmienił się już nie był takim samym Justinem co kiedyś , lecz to nie zmienia faktu , że bardzo go kocham i nie chce stracić . Poleżałam jeszcze chwile , rozmyślając o wszystkim aż zmorzył mnie sen . Obudził mnie zapach świeżo zrobionych naleśników . O mało co nie dostałam zawału , gdy otworzyłam oczy , a w moim pokoju znajdowali się wszyscy ( oprócz Toma ) z małym kwiatkiem w ręku . Chris podszedł do mnie z tacką pełną żarcia i położył ją na komodzie .

-Chcieliśmy zrobić c niespodziankę pożegnalną - Wytłumaczył widząc mój pytający wyraz twarzy .

 Po chwili każdy chłopak podchodził do mnie wręczając mi kwiatka i przytulali albo mówili ciepłe słówka , niektórzy nawet płakali . Gdyby ktoś ich nie znał w ogóle nie pomyślałby że są oni niebezpiecznymi gangsterami . Po paru godzinach spędzonych razem zbliżała się godzina pożegnania . Każdy uparł się żeby odwieźć na lotnisko , dlatego musieliśmy wsiąść do naszej furgonetki na specjalne okazje . Gdy dojechaliśmy na miejsce , chyba po raz tysięczny tego dnia obdarzyłam wszystkich ogromnym przytulasem , z Chrisem , Jacobem i Kevinem pożegnałam się trochę inaczej .

- Będę tęsknić chłopaki , nigdy nie zapomnę tego co dla mnie zrobiliście , jak się mną opiekowaliście , jak pocieszaliście gdy było mi smutno - W tym momencie po prostu rozpłakałam się .

- Nigdy was nie zapomnę i zawsze będę wam wdzięczna - Przytuliłam ich najmocniej jak potrafiłam , przy okazji brudząc ich bluzki spływającym po policzkach tuszem .

Pomachałam do niech ostatni raz i wsiadam do samolotu. Łzy ani na chwile nie przestawały płynąć , mój nastrój był jak to się mówi ''do dupy'' . Przez płacz poczułam się ospała , dlatego zamknęłam oczy i szybko odpłynęłam . Obudziła mnie starsza pani która siedziała obok mnie . Jako pierwsza wysiadłam z samolotu i wzięłam pierwszą lepszą taksówkę . Pojechałam do domu Toma po moje rzeczy . Wparowałam do środka , wzięłam moje ubrania i inne moje rzeczy . Zamknęłam drzwi i ruszyłam w drogę do Biebera . Nie uprzedzałam go że przyjadę dlatego nie wiedziałam czy będzie w domu . Nie pukałam tylko po prostu weszłam . Siedział na kanapie i oglądał jakiś program . Gdy tylko mnie zobaczył zachowywał się tak samo jak za pierwszym razem, Nie czekając długo rzuciłam bagaże i wtuliłam się w niego , jego silne ramiona bez zastanowienia oplotły mnie w pasie . Staliśmy tak przez dłuższą chwile aż w końcu on pierwszy zaczął rozmowę

- Co się stało że wcześniej wróciłaś ? - Usiadł na kanapie a a koło niego .

 Gdy poruszył ten temat od razu zrobiło mi się słabo , ale wiedziałam że i tak prędzej czy później musiałabym mu powiedzieć .

- Jest bardzo ważny powód - popatrzyłam w jego brązowe oczy i głośno przełknęłam ślinę .

Mocno chwycił mnie z niepokojem czekał na dalszą część.

- Jestem w ciąży...

niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział 28 ''Ty jesteś...''

Upadłem na zimną podłogę , odpłynąłem . Znalazłem się w bardzo jasnym pomieszczeniu , światło raziło mnie w oczy które powolnie otwierałem . Byłem oszołomiony, rozglądałem się na wszystkie strony . Obok łóżka na którym leżałem , siedział Simon ze spuszczoną głową

- Hej , stary - Tyrpnąłem go żeby spojrzał na mnie

- No na reszcie się obudziłeś - Odetchnął z ulgą , szeroko się uśmiechając .

- A tak w ogóle to co ja tu robię- przetarłem nieco zmęczone oczy .

- Tak to jest jak się nadużyje - spojrzał na mnie pół żartem pół poważnie . Ja nic nie odpowiadałem , nie wiedziałem co .

Chwile ciszy przerwała pani doktor która weszła do sali bez pukania .

- Widzę że pan już się obudził - uśmiechnęła się i podeszła bliżej

- Jak widać - odwzajemniłem gest i poddałem sie badaniom które po chwili przeprowadziła .

- Miał pan czyszczenie żołądka , musi pan zostać jeszcze na obserwacji , potrzebny panu psycholog ? - Zapytała delikatnie siadając na skrawku łóżka .

- Nie , nie potrzeby mi , wszystko jest w porządku - zapewniłem ją na co ona wstała i udała się do wyjścia

- W takim razie niech pan odpoczywa - trzasnęła drzwiami i ruszyła w swoim kierunku .

Znowu popatrzyłem na Simona .

- Ty mnie tu przywiozłeś ? - zapytałem

- Dzwoniłem do ciebie pare razy ale nie odbierałeś co do ciebie jest nie podobne , zmartwiłem sie i pojechałem do twojego domu . Zauważyłem cię leżącego na podłodze , nie ruszałeś się więc szybko przeniosłem cię do samochodu i ruszyłem do szpitala - Opowiedział , byłem mu bardzo wdzięczy , gdyby nie on dawno by mnie nie było na tym świecie , przez własną głupotę .

- Dzięki , masz u mnie wieli dług - rozmawialiśmy jeszcze przez długi czas , ale pielęgniarka wygoniła Sima i zostałem sam .

Postanowiłem nic nie mówić Lunie , no bo niby po co ? żeby się martwiła , a tego nie chce . Następnego dnia wypisali mnie z tej dziury , ta sytuacja dla mi dużo do myślenia , nie chce już więcej zażywać narkotyków , muszę z tym skończyć i to jak najszybciej . Po dotarciu do domu , wszystkie problemy uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą . Muszę jakoś przetrwać , dla siebie , a przede wszystkim dla Luny...

***OCZAMI LUNY***

Od czasu rozmowy z Justinem nie odzywał się do mnie a ja nie miałam odwagi zadzwonić . Spędziłam ten czas z chłopakami , dobrze czuje się w ich towarzystwie . Tom znacznie się rozpromienił , chętniej rozmawia z innymi ale postanowiliśmy mu dać dwa dni wolnego żeby wyjechał może gdzieś i odpoczął . Wszystko się jakoś układało tylko że od jakiegoś czasu jest mi strasznie nie dobrze , ciągle wymiotuje i kręci mi się w głowie . Lecz wszystko ma swoje wytłumaczenie , niestrawność zawdzięczam chłopakom ponieważ nafaszerowali mnie tanim , chińskim żarciem , a ból głowy może powodować brzydka pogoda panująca za oknem . Cały czas to sobie wmawiałam . Lecz następnego dnia było tak samo , ciągle biegałam do łazienki i nie wychodziłam z niej nawet na krok .

Chris zaczął się martwić i gdy tylko klęczałam przed sedesem on  trzymał mi włosy , gdy bolała mnie głowa przynosił mi tabletki . Bardzo sie o mnie troszczył , tak jak reszta . Nie miałam już żadnego wytłumaczenia na mój stan , jedyne co miałam na myśli to ... Nie to niemożliwe , nie teraz . Jednak wszystko by się zgadzało , na samą myśl o tym czułam strach , strach przed odpowiedzialnością . Nie mogłam dłużej znieść niepewności . Wsiadłam do auta i pojechałam do apteki . Kupiłam potrzebną rzecz i gdy znalazłam się z powrotem w domu , wpadłam do łazienki jak poparzona . Zrobiłam wszystko zgodnie z instrukcją i odczekałam chwile . Bałam się zobaczyć wynik , poczekałam jeszcze zanim popatrzyłam na test .To co zobaczyłam zwaliło mnie z nóg , czas stanął w miejscu tak samo jak moje serce . Zakryłam dłonią usta , a moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości . Nie możliwe , nie teraz , nie w takiej sytuacji . Powoli wyszłam z łazienki nadal trzymając przedmiot w dłoni , zeszłam do salonu w którym chłopaki o czymś rozmawiali , gdy tylko mnie spostrzegli od razu zamilkli

- Luna , co się stało ? - Zmartwiony Chris patrzył prosto w moje przestraszone oczy .

Nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego słowa , podałam mu do ręki test nieco się oddalając . Jego reakcja nie różniła sie od mojej , była może nawet gorsza

- Ty jesteś...

- W ciąży - Dokończyłam za niego...

******************
Przepraszam że są takie krótkie , ale pisałam je na telefonie i tam wydawały się troszkę dłuższe . Postaram się napisać następny dłuższy :)

Rozdział 27 ''Będę musiała tu trochę dłużej zostać''

To oznaczało tylko jedno , szybko nie wrócę do Justina . Następnego dnia gdy chłopaki musieli wyjechać na jakąś bardzo ważną misje nadszedł czas na rozmowę z Tomem . Powoli ruszyłam w kierunku jego gabinetu z którego nie ruszał się od wczoraj . Zapukałam nieśmiało lecz nie uzyskałam pozwolenia na wejście . Sama otworzyłam drzwi i wparowałam do pokoju . Tom siedział na obrotowym krześle trzymając coś w dłoni . Podeszłam do niego bliżej , dostrzegłam czerwoną ciecz spływającą z jego nadgarstków . Szybko podbiegłam do niego i wyrywając scyzoryk , kucnęłam przed nim

- Co ty wyprawiasz ?! -Próbowałam powstrzymać krwawienie lecz na marne

-Kocham cię - powiedział prawie nie przytomny .

Nie byłam zaskoczona jego wyznaniem ponieważ wiedziałam że coś do mnie czuł , niestety ja tego nie odwzajemniałam .

- I z tego powodu musisz robić sobie krzywdę !? - Urwałam kawałek mojej starej koszuli w którą byłam ubrana i zawiązałam ją mocno nad raną żeby powstrzymać krew

- I tak jak wyjedziesz moje życie nie będzie miało sensu - wybełkotał patrząc na mnie nieobecnym wzrokiem.

Poczucie winy automatycznie się włączyło , nie wiedziałam co dalej robić miałam kompletny mętlik w głowie

- Dlaczego stawiasz mnie w takiej sytuacji ? -Wyszeptałam czując się bezsilna , to wszystko ciążyło na mnie a ja nie mogłam się od tego uwolnić .

Kochałam Thomasa ale jak brata , nikogo więcej . Jest dla mnie bardzo ważny , ale jednak Justin przeważał tą miłość stokrotnie . Nic nie odpowiadał , moje nerwy nie wytrzymały a po moich policzkach zaczęły spływać łzy .Gdy on to zobaczył szybko mnie przytulił głaskając tył mojej głowy przy okazji całując mnie w czoło

- Nie płacz , jeszcze bardziej nie tym dobijasz - wyszeptał w moje włosy .

 Po chwili płaczu otrząsnęłam się i spojrzałam w jego piękne brązowe oczy

- Zostanę jeszcze trochę , ale obiecaj mi że jak wyjadę nigdy już tego nie tkniesz- wskazałam na zakrwawiony mały nóż leżący na biurku .

Nic nie odpowiadał

- Obiecaj - zmusiłam go do kontaktu wzrokowego

- Nie mogę ci tego obiecać - wyznał spuszczając głowę

-Możesz tylko nie chcesz , jeżeli jeszcze raz sobie zrobisz krzywdę to i ja zacznę ją sobie wyrządzać , chcesz tego ? - na moje słowa od razu się ożywił i spojrzał na mnie gniewnym wzrokiem

-Dobrze obiecuje tylko nigdy więcej już mnie tak nie strasz - uśmiechnęłam się na jego odpowiedz co niechętnie odwzajemnił .

Rozmawialiśmy jeszcze chwile aż do domu wrócili chłopcy . Zjedliśmy wspólnie obiad . Czekała na mnie jeszcze jedna chyba najgorsza rzecz , mianowicie zadzwonienie do Justina . Poszłam do swojego pokoju , siadając na łóżku wybrałam numer Biebsa . Po drugim sygnale odebrał

- No nareszcie się odezwałaś , martwiłem się

- Hejjjj - przeciągnęłam i przygryzłam lekko dolną wargę

- Stało się coś ? - zapytał

- Nie ... to znaczy tak

- Mów - pośpieszył mnie widocznie niecierpliwy

- Będę musiała tu trochę dłużej zostać - powiedziałam prosto z mostu troszkę bojąc sie jego reakcji

- Dłużej to znaczy ile ? - po jego głosie sądziłam że znacznie posmutniał

- Nie wiem ... ale na pewno nie za długo , nie martw się na sto procent wrócę - W moich oczach zbierały się łzy .

Przez dłuższą chwile się nie odzywał , postanowiłam to przerwać

- Pamiętaj że cię kocham i nigdy nie przestane - popłynęła pierwsza łza , miałam coś jeszcze dodać ale się rozłączył .

Rzuciłam telefonem o ścianę i zanosząc się płaczem położyłam się na łóżku .

***OCZAMI JUSTINA***

Tego się najbardziej obawiałem . Znów miałem ją stracić , znów cierpieć . Wiem że mówiła że będzie tam niedługo lecz ja w to nie wierze . Jestem już przewrażliwiony na jej punkcie . Po tak długiej rozłące trudno jest się pozbierać , a co dopiero stracić ponownie . Pojechałbym do niej ale nie mam pieniędzy na bilet i wiem tylko że jest w LA , adresu nie znam . Pozostaje tylko czekać , bezczynnie czekać . Co dzień z nadzieją która we mnie nie umarłą , jeszcze . Odłożyłem telefon na stolik i czym prędzej zacząłem szperać po szufladach w poszukiwaniu woreczka z białym proszkiem . Znalazłem na samym dnie malutki przedmiot który miał dać mi ukojenie . Wysypałem wszystko i ułożyłem pare kresek . Po wciągnięciu wszystkich poczułem się błogo , beztrosko . Problemy już mnie nie męczyły , zostały zastąpione przyjemną pustką . Kochałem być w takim stanie . Chciałem więcej . Przeszukałem cały dom , znalazłem trzy torebki . Kreska za kreską sprawiały że czułem się lepiej . Po ostatniej jakiej zażyłem nogi odmówiły mi posłuszeństwa a powieki stały się cięższe . Upadłem na zimną podłogę , odpłynąłem...

*********************************
HEJ !!!! Wróciłam już do domu także zaczynam dodawać rozdziały , już jak widać mam jeden a za chwile dodam drugi więc szykujcie się :) Przepraszam jeżeli długo na mnie czekaliście , KOCHAM WAS <3

piątek, 9 sierpnia 2013

Uwaga ! Wyjeżdżam :)

Siema :) Wyjeżdżam na parę dni dlatego w najbliższym czasie rozdziału nie będzie .Ale jak wróce postaram się jak najszybciej dodać rozdział :) KOCHAM WAS I DO NN <3

środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 26 ''Odchodzę...''

Chciałbym się nią nacieszyć...

***OCZAMI LUNY***

Obudziłam się otulona silnymi ramiona Justina . Było mi tak przyjemnie że nie chciałam się nigdzie ruszać , ale wiedziałam że dzisiaj wylatuje i muszę jeszcze wrócić do domu po bilety lotnicze . Najdelikatniej jak się dało wyswobodziłam się z uścisku i owinęłam sie kocem leżącym na komodzie . Zupełnie naga , pozbierałam moje ciuchy z podłogi i ruszyłam do łazienki . Prysznic spłukał całe zmęczenie i dał mi energie . Wysuszyłam włosy i związałam je w niedbałego koczka . Ubrałam się i zeszłam na dół przygotować jakieś śniadanie . Wypadło na jajecznice . Zapach który się unosił po całym mieszkaniu zapewne obudził Jusa , ponieważ usłyszałam strumień wody . Po pół godzinie gdy , posiłek znajdował się już na talerzach , zszedł ubrany Biebs. Uśmiechnął się do mnie uroczo i pocałował delikatnie w kąciki ust . Usiedliśmy do niewielkiego stołu i zaczęliśmy spożywać .

- O której wyjeżdżasz ? - odezwał się zachrypniętym głosem

- Punk 17.00 , muszę być na lotnisku - Posmutniał tak samo jak i ja .

- Długo tam będziesz ?

- Mówiłam ci już że postaram się jak najszybciej to załatwić .

- Wiem , ale po prostu dopiero co się dowiedziałem że moja zmarła dziewczyna jest wśród żywych - uśmiechnął się , co odwzajemniłam .

- Jeszcze się mną nacieszysz , a nawet będziesz miał mnie dość , już nie jestem tą milutką dziewczynką co kiedyś - Popatrzyłam w jego oczy z udawaną powagą .

- Nigdy - Cmoknął mnie w usta .

 Sielanka nie trwała długo , ponieważ trzeba się było pożegnać .

- Dzwoń jak by coś się stało - wręczył mi karteczkę z jego nowym numerem telefonu .

Widziałam w jego oczach łzy .

- Kotek , nie płacz , przecież nie wyjeżdżam na zawsze , wrócę zanim zdążysz się zorientować .- pogłaskałam go po policzku , ocierając spływającą łzę .

 Pocałowałam go ostatni raz i już miałam wsiadać do samochodu gdy chłopak chwycił mnie za rękę .

- A może w ogóle nie jedź

- Muszę , muszę uregulować wszystkie sprawy - Teraz już się nie opierał .

Wsiadłam do auta i odjechałam . W domu od razu zaczęłam szukać biletów i paszportu , pakować się nie musiałam bo i tak tu wracam . Wszystko było zabrane dlatego pojechałam na lotnisko . Auto było wypożyczone dlatego oddałam je właścicielowi i idąc przez cały pas dotarłam do prywatnego samolotu . W środku byli już ochroniarze którzy mieli mnie bezpiecznie doprowadzić do willi w Los Angeles . Dopiero gdy wystartowaliśmy zebrało mi się na łzy . Pocieszała mnie myśl że niedługo będę prowadzić normalne życie , po części . Będę szczęśliwa razem z Justinem . Niespodziewanie zasnęłam . Lekkie turbulencje wybudziły mnie z mojego snu . Wylądowaliśmy bezpiecznie przez co odetchnęłam z ulgą . Wsiadłam do czarnego auta które od razu ruszyło w kierunku miejscówki gangu . Podjechaliśmy pod ogromny dom . Za pomocą kodu brama się rozsunęła a ja mogłam spokojnie wejść do środka . Nie pokalam tylko od razu wparowałam do willi . Na wejściu czekali już wszyscy członkowie mafii z dużymi uśmiechami na twarzach . Widocznie się za mną stęsknili . Z wszystkimi się przywitałam ogromnym przytulasem .

-No hej siostrzyczko - Jacob pocałował mnie w policzek .

- Siema , braciszku - przytuliłam go czule .

 Przywitałam się jeszcze z Chrisem i Kevinem , aż na schodach pojawił sie Tom . Podszedł do mnie i pocałował mnie namiętnie w usta , odepchnęłam go .

- Co ty robisz ?! - sparaliżowałam go wzrokiem

- Stęskniłem się - powiedział speszony .

- To nie mogłeś po prostu mnie przytulić ? - nic nie odpowiedział tylko ''uwięził'' mnie w swoich ramionach , na co wywróciłam oczami ale odwzajemniłam uścisk .

- Misja zrobiona ?

- Tak , ale jednego nie musiałam zabijać ponieważ miał kasę - Wyciągnęłam z kieszeni kurtki całą sumę pieniędzy i wręczyłam mu ją .

- Dobrze - uśmiechnął się do mnie szczerze , co bardzo rzadko się zdarzało .

 Wszyscy usiedliśmy w salonie . Wspominałam już że byłam jedyną dziewczyną , nie ? To teraz mówię . Na początku strasznie czułam się nie komfortowo lecz z czasem przywykłam . Jak już wspomniałam usiedliśmy na kanapach przed dużym kominkiem i rozmawialiśmy , kazali mi opowiadać jak było i właśnie wtedy przypomniałam sobie po co tu przyjechałam .

- Chłopaki... jest sprawa - każda para oczu skierowała się na mnie , westchnęłam i kontynuowałam

- Jak już wiecie skończyłam szkolenie , jestem pełnoletnia dlatego sama mogę podejmować różne decyzje , dlatego...-Czekali na moją odpowiedz z niecierpliwością

- Odchodzę - Wydusiłam wreszcie z siebie .

Każdy otworzył buzie w zdziwieniu co mnie troszkę rozbawiło . Wyobrażacie sobie 13 facetów patrzących na ciebie jakbyś zesrała się na środku pokoju , trochę dziwne porównanie , ale jest . Thomas gwałtownie wstał i podszedł niebezpiecznie blisko mnie .

- Jak to ?- powiedział takim tonem jakiego nigdy jeszcze u niego nie słyszałam .

- No po prostu odchodzę z gangu , chce prowadzić normalne życie takie jak kiedyś - Popatrzyłam się w jego brązowe oczy które w tej chwili wyrażały ból .

Żaden chłopak nie miał odwagi się odezwać .

- Nie możesz - wyszeptał Tom , patrząc na mnie błagalnie .

- Mogę i chcę , a ty mi tego nie zabronisz - podniosłam ton głosu .

W tamtej chwili odszedł dobry i czuły Tom a został zastąpiony agresywnym i wkurzonym którego zawsze się bałam .

- Nigdzie nie pojedziesz i nie podnoś na mnie głosu - chwycił mnie mocno za nadgarstki sprawiając mi tym ból .

 Chris postanowił zareagować , wstał i położył dłoń na ramieniu Thomasa by go uspokoić , lecz dostał z całej siły w szczękę . Przewrócił się na podłogę i zauważyłam że krwawi , natychmiast wyrwałam się z uścisku i podbiegłam do niego , razem z innymi chłopakami próbowaliśmy powstrzymać krew .

- Co ty do cholery wyprawiasz ?!- spojrzałam na Toma z dołu , klęcząc przed cierpiącym Christianie.

- Mógł się nie zbliżać - warknął i wyszedł z pokoju .

- Przynieście jakieś ręczniki ! - krzyknęłam na nich .

Kevin przyniósł białą ścierkę leżącą w kuchni . Zaczęłam delikatnie wycierać krew z jego pękniętej wargi .

- Nic mi nie jest - Odparł , a gdy mocniej przycisnęłam ściereczkę skrzywił się

- Właśnie widzę - powiedziałam z sarkazmem .

- Co w niego wstąpiło ? - zapytałam po chwili Jacoba który pomógł Chrisowi usiąść na sofie .

- Odkąd wyjechałaś , cały czas jest agresywny i nie da się z nim normalnie porozmawiać - wytłumaczył , wpatrując się we mnie .

To oznaczało tylko jedno , szybko nie wrócę do Justina ...

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział 25 ''Masz pieniądze ?''

- Mam pomysł , wiem że jestem dłużny za narkotyki , ale kasę będę miał dopiero jutro późnym wieczorem - powiedział niepewnie .

Wiedziałam że źle robię ale ja mu ufałam .

- Zgoda , przyjdę o 23

- A co będzie dalej z ...nami -chwycił delikatnie moją dłoń bojąc się że go odrzucę

- Będę musiała wrócić do LA , tam poinformuje Toma że odchodzę i jeżeli mi się uda to wrócę do ciebie i choć będzie ciężko , damy rade .- uśmiechnęłam się do niego , co odwzajemnił

- Damy rade - powtórzył i złączył nasze usta w soczystym pocałunku .

 Rozmawialiśmy jeszcze przez dobre parę godzin aż w końcu trzeba było się zbierać . Pojechałam do domu , szczęśliwa z obrotu sytuacji zasnęłam .

***OCZAMI JUSTINA***

To nie możliwe . Po 12 miesiącach nagle zjawia się w moim domu . Szczęście jakie wtedy czułem było nie do opisania . Ciągle mam mętlik w głowie , a od przedawkowania nie odróżniam fikcji od rzeczywistości .

Dopiero się z nią spotkałem , spędziłem raptem parę godzin a ona znów musi wyjechać . Wiadomość że przyjedzie do mnie i nigdy już nie zostawi , trzyma mnie jedynie przy życiu . Jak zwykle na kolacje wciągnąłem dwie kreski białego proszku i położyłem się spać . Obudziłem się po 13 co od jakiegoś czasu często robiłem. Rzuciłem szkołę także mogłem sobie pozwolić na takie leniuchowanie . Poranny prysznic orzeźwił moje zmęczone ciało . Następnie ,kokaina , marihuana , jakaś kanapka i byłem gotowy do wyjścia . Miałem zamiar jechać do Simona żeby pożyczył mi pieniądze . Zatrzymałem się przed niego domem , wyłączyłem silnik i zapukałem do jego drzwi .

- No siema , stary ! - przywitał się ze mną męskim uściskiem .

- Hej - wszedłem do środka i usiadłem na kanapie w salonie .

- Słuchaj , mam do ciebie sprawę - usiadł koło mnie z pytającym wzrokiem .

- Potrzebuje pieniędzy - wymamrotałem na co on wywrócił oczami i głęboko westchnął .

- To już z 10 raz w tym miesiącu - patrzył na mnie jak na jakiegoś debila , nerwowo poprawiłem się na sofie.

- Proszę , to ostatni raz obiecuje . To dla mnie bardzo ważne

- Co jest takiego ważnego ? - zapytał idąc po coś do drugiego pokoju  . Poczekałem na niego chwile , aż znów zjawił się w pokoju tylko że z białą kopertą w ręce .

- Luna - wyszeptałem spuszczając wzrok na podłogę .

- Co ?

- Nie co tylko kto - popatrzyłem prosto w jego brązowe oczyska .

- Luna - dodałem trochę głośniej , na co on stanął w miejscu zamurowany .

- Jak to Luna ?

- No po prostu Luna ! Kurwa , ale ty nie kumaty jesteś - gwałtownie wstałem z kanapy

- Justin , słuchaj traktuje cię jak młodszego brata , jesteś moim ziomkiem , nie chce cię zmartwić ale ona nie ży...

- Ona żyje ! - wydarłem się i już zmierzałem do wyjścia , gdy chłopak chwycił mnie za ramie

-Skąd to wiesz ? - zapytał spokojnie

- Naprawdę chcesz wiedzieć ? - przytaknął

- To siadaj - I w taki o to sposób przegadaliśmy godziny ja  opowiadałem a on przytakiwał .

 Poprosiłem go żeby nikomu nie mówił do czasu aż Lu nie będzie tego chciała . Był w szoku , tak samo jak i ja .

- To ile chcesz pożyczyć ? - otworzył dużą kopertę w której zauważyłem mnóstwo banknotów .

- Dużą sumę - zacząłem niepewnie , nawet na niego nie patrząc

- 10 tysięcy -po tych słowach Simon o mało co nie spadł z kanapy a jego oczy jak i usta rozszerzyły się do granic możliwości .

- Że co ?!

- Obiecuje że wszystko ci oddam . A przynajmniej połowę - Drugie zdanie powiedziałem nieco ciszej .

- Nie mam tyle... ale mogę dać ci 8 , resztę musisz sobie jakoś załatwić - Mieć takiego przyjaciela to skarb , prawdziwy skarb .

Uściskałem go i szczerze podziękowałem . Wyszedłem z jego domu i skierowałem się do samochodu . Zostało tylko jedno pytanie : '' Skąd ja wytrzasnę 2 tysiące w zaledwie 4 godziny ?'' . Obdzwoniłem już chyba każdego znajomego od którego mógłbym je pożyczyć , zostało mi tylko jedno : rodzice . To chyba najgorsza opcja na jaką było mnie stać ale innej nie było . Niechętnie ruszyłem do domu rodziców . Zatrzymałem się na podjeździe przed budynkiem . Zadzwoniłem parę razy dzwonkiem , aż w końcu ktoś zareagował . Modliłem się żeby to była mama , ale niestety musiał to być ''ktoś'' inny . Ojciec powoli otworzył drzwi , a jak mnie zobaczył przybrał obojętny wyraz twarzy chociaż ja wiedziałem że był zaskoczony . Wszedłem do środka , w salonie zastałem mamę która na mój widok o mal nie popłakała się ze szczęścia . Zaprosiłem ich oboje do salonu . Gdy już wszyscy usiedliśmy wpatrywałem się w nich z wielką nadzieją .

- Jest taka sprawa... - nie zamierzałem opowiadać im całej historii , bo by uznali mnie za chorego umysłowe i umieścili w placówce dla idiotów.

- Potrzebuje pieniędzy na naprawę ... samochodu .

- Przecież twoje auto świetnie wygląda - odezwał się mój ojciec , musiałem szybko coś wymyślić żeby sie nie pokapowali .

- Tak , tylko że długo tak nie pociągnie . Byłem w warsztacie i powiedzieli mi że trzeba wymienić niektóre części i potrzebne będzie jakieś ... 2 tysiące - oznajmiłem nie pewnie bojąc się że mi nie uwierzą .

 Oni tylko westchnęli i coś do siebie potajemnie szeptali . Czekałem na ich reakcje z niecierpliwością .

- A sam nie możesz zarobić , pójść do pracy -mój ojciec jak widać był nieugięty

- Jeremy , daj już spokój , pożyczymy mu - moja matka stanęła w mojej obronie , co nie ukrywam zdziwiło mnie ale też ucieszyło .

Tata , zrezygnowany poszedł do swojej skrytki na oszczędności i wyjął z nich moją upragnioną sumę pieniędzy .

- Dziękuje i jak będę miał to oddam - Nie czekając na ich odzew wyszedłem z domu i szybko pojechałem do mieszkania , ponieważ zbliżała się 23 .

 Gdy byłem na miejscu zauważyłem auto , co oznaczało że Luna już jest . Otworzyłem drzwi i zastałem dziewczynę siedzącą na kanapie , gdy mnie tylko zobaczyła ruszyła w moją stronę . Nie czekając długo nasze usta się spotkały . Pocałunek był namiętny ale krótki . Gdy się od siebie oderwaliśmy usiedliśmy na fotelach .

- Masz pieniądze ?

- Mam - wyciągnąłem z kieszeni kurtki , całą sumę pieniędzy wręczając jej je .

 Wyciągnęła dłoń i schowała banknoty do swojej niedużej torby .

- Także jak już wiesz , wyjeżdżam - od razu posmutniałem - ale nie martw się , wrócę , obiecuje - dotknęła swoją ciepłą ręką mojego policzka i czule się uśmiechnęła .

- Nie wytrzymam bez ciebie - w moich oczach zbierały się łzy , ale przecież nie mogłem pokazać że jestem jakąś ciotą

- Wrócę najszybciej jak się da - Wstała z fotela i usiadła na mnie okrakiem .

- Ale na razie tu jestem - wyszeptała mi uwodzicielsko do ucha .

Brakowało mi tego , tego jej seksownego głosu , jej ciała , jej dotyku . Chciałbym się nią nacieszyć...

sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział 24 ''Przecież ty nie żyjesz''

Nagle zjechali na parking przed...cmentarzem . Zdezorientowana ruszyłam za nimi w bezpiecznej odległości . Schowałam się za wielkim dębem , dyskretnie ich obserwowałam . Zatrzymali się przy nie wielkim grobie . Mama wyciągnęła z torebki znicza , a tata go odpalił . Natomiast moja siostra położyła bukiecik chryzantem . Po chwili modlitwy , matka zaczęła płakać , ojciec miał nadal grobową twarz ale zauważyłam małą łzę spływającą swobodnie po policzku . Nie miałam pojęcia o co tu chodzi , dopiero gdy po pół godzinie odjechali podeszłam do owego nagrobka .

Luna Kunis , zmarła 2.10.2013 , urodzona 14.12.1995 , Na zawsze w naszych sercach...

Nie mogłam w to uwierzyć . Wszyscy myślą że umarłam , dlatego przestali mnie szukać . Nawet nie chce myśleć jak moi rodzice przyjęli tą informacje . Miałam wyrzuty sumienia , choć przecież to nie była moja wina . Przecież nie prosiłam się żeby mnie porwano . Dotarło do mnie jaką krzywdę ta sytuacja wyrządziła moim bliskim . W tamtej chwili chciałam rzucić to wszystko w cholerę i wrócić do normalnego życia , lecz to nie jest takie łatwe . Nie jeden komisariat policji poszukuje mnie w Los Angeles i wrogowie którzy tylko czekają na idealny moment by ze mną skończyć . Upadłam na kolana i przed własnym grobem użalałam się nad swoim życiem, nienormalne . Nie mogłam pozwolić żeby więcej przeze mnie cierpieli , żeby co roku przychodzili na cmentarz i wspominali . Nie chciałam żeby wylewali  niezliczone ilości łez .

Postanowiłam że ta misja będzie ostatnią jaką dokonam . Pojadę do Toma i oznajmię że odchodzę , jako pełnoletnia osoba mogę sama decydować o swoim życiu . Będzie trudno , lecz wiedziałam że dam radę . Szybko pojechałam do domu . Wtargnęłam do magazynu z brońmy , wyciągnęłam jedną z najlepszych i schowałam w skórzanej kurtce . Zgarnęłam jeszcze kartkę z adresami moich ofiar i ruszyłam do pierwszego wyznaczonego domu . Hmm , nazwać ten budynek domem nie można było . Wyglądał jak jakaś melina od siedmiu boleści . Nie pukając weszłam do środka z pistoletem w ręku . Rozglądając sie na wszystkie strony szukałam mężczyzny którego mam zabić . Przeszłam na koniec korytarza , otworzyłam uchylone już drzwi i zobaczyłam chłopka lezącego na podłodze kompletnie schlanego i naćpanego . Nie miałam jak z nim porozmawiać więc po prostu pociągnęłam za spust . Umarł szybko , ponieważ celnie trafiłam w jego serce . Wyszłam z domu i wsiadając do auta skreśliłam adres . Z następnym było podobnie , tylko że ten obiecywał gotówkę na następny dzień , tylko że ja nie byłam taka głupia . Na szkoleniu uczyli nas że gdy odpuścimy ofierze ona ucieknie i będzie dalej nam zagrażać .

Pozostało jeszcze trzech . Dwóch z nich było w zmowie , dlatego musiałam ich szukać przez bardzo długi czas , ponieważ przemieszczali się z prędkością światła. Lecz ich przechytrzyłam i za pomocą źródeł czekałam już na nich w ich następnej kryjówce . Powrót miałam pojutrze dlatego szybko musiałam się uwinąć z ostatnim na liście . Ulica na której mieszkał była bardzo oddalona od Nowego Yorku . Na kompletnym odludziu , stał mały domek który był prawie że nie widoczny . Droga do niego prowadziła poprzez ciemny i wielki las . Zatrzymałam się nie daleko owego budynku . Drzwi były zamknięte . Obeszłam pare razy parcele , aż w końcu znalazłam drzwi prowadzące na mały taras które były uchylone . Przeskoczyłam przez płot i zbliżyłam się . Weszłam do środka wyciągają spluwę z kieszeni . Spokojnie kroczyłam po domu szukając mojej ofiary weszłam na piętro rozglądając się . Otworzyłam drzwi od łazienki , lecz nikogo tam nie było odwróciłam się , a za mną znajdował się chłopak . Chwycił mnie za ramiona , wyrywając mi broń z dłoni . Kompletnie się tego nie spodziewałam po chwili przywarł mną do podłogi i siedząc na mnie okrakiem żebym nie uciekła przybliżył pistolet do mojej głowy .

- Czego tu szukasz - warknął , mocniej przyciskając pistolet .

Czekaj , czekaj , ja znam ten głos .

- Puść mnie a sobie wszystko wyjaśnimy - Wybełkotałam trochę nie wyraźnie ponieważ twarz miałam zwróconą do podłogi .

Ten posłusznie ze mnie wstał lecz nadal trzymał broń . Spokojnie wstałam i odwróciłam do niego przodem , miał kaptur na sobie , przez co nie mogłam zobaczyć kto to jest . Gdy chciałam zsunąć go z jego głowy chwycił gwałtownie za mój nadgarstek .

- Co ty wyprawiasz - syknął . Ja na pewno znam ten głos , tylko skąd ?

Uniósł głowę do góry przez co jego twarz została odsłonięta . Wiedziałam , wiedziałam że skądś znam ten głos , ten rozkoszny głos . Ten za którym tak tęskniłam . Mimowolnie po moich policzkach zaczęły spływać łzy , łzy szczęścia . Gdy tylko on to zauważył od razu mnie puścił , widać było że mnie nie poznał . Chciałam rzucić się mu w ramiona wyznać że go kocham i już zawsze być razem... marzenia .

- J-justin - wyjąkałam nadal patrząc w jego już nie tak brązowe oczy , lecz nadal niesamowite .

Ten spojrzał na mnie zdezorientowany , a po chwili jego oczy rozszerzyły się , a usta otwarły . Nie był w stanie nic z siebie wydusić . Po woli zaczął się cofać , kręcąc przecząco głowa . Był w kompletnym szoku , nie mówiąc już o mnie . Szedł dalej tyłem gdy trafił na komodę przez którą się przewrócił . Szybko do niego podbiegłam , kucnęłam przy nim a nasze oczy się spotkały .

-L-luna ? - Wreszcie wydusił z siebie gwałtownie wstając , zrobiłam to samo .

Na jego pytanie tylko przytaknęłam głowa . Nie czekając długo przytulił mnie najmocniej jak potrafił .

- Przecież ty nie żyjesz  - wyszeptał w moje włosy

- Jak widzisz żyję - Trwaliśmy w uścisku , lecz nagle się od siebie oderwaliśmy

- Ja śnie , to najpiękniejszy sen na świecie - wpatrywał się w moje oczy próbując potwierdzić to że na prawdę tu jestem

- To nie sen , kochanie - na te słowa wpiłam się w jego usta .

Ten pocałunek , wyrażał wszystko , smutek , radość , tęsknotę , gniew . Wszystko to co chcieliśmy wyrazić . Czekałam na ten moment rok . Tak bardzo za nim tęskniłam , gdyby to było możliwe już dawno umarłabym z tęsknoty .

- Kocham cię - Wyznał ze łzami w oczach gdy się ode mnie oderwał .

- Ja ciebie też - Po jakimś czasie usiedliśmy w salonie , chcąc dowiedzieć się co się działo przez tamte 12 miesięcy .

- Szukałem cię przez cały czas , nie jadłem , nie piłem , nie spałem . Myśl o tym że mogłoby ci się coś stać odbierała mi chęć do wszystkiego . A gdy dowiedziałem się że nie ... żyjesz , załamałem się , byłem wrakiem człowieka , brałem narkotyki , piłem alkohol - opowiedział , a ja z mokrymi policzkami słuchałam uważnie .

- A ty , co się z tobą stało ? - zapytał przejęty

- Jak już wiesz zostałam porwana , wywieziono mnie do Los Angeles gdzie szkolono do bycia... morderczyniom , sprzedawałam narkotyki małolatą i w razie konieczności zabijałam je . Gdy ukończyłam szkolenie mogłam sama decydować co chce robić , lecz ja byłam zagubiona , zmieniłam się nie jestem już tą grzeczną dziewczynką jestem... sama nie wiem kim jestem , mogłabym się opisać jako wredną , nieczułą kryminalistka - rozkleiłam się , nie byłam w stanie dalej ciągnąć tej historii , ale Justin zasługiwał na wyjaśnienia

- Dopiero teraz gdy zobaczyłam rodziców , ciebie , zrozumiałam jaką krzywdę to wszystko wam zrobiło i chodź nie jest to moją winą czuję się cholernie winna . Postanowiłam z tym skończyć , ta misja ma być moją ostatnią - wtuliłam się w ciepły tors chłopaka który mnie pocieszał .

- Nie czuj się winna... . To co było minęło , teraz liczy się to co jest . Nawet nie wiesz jak się ciesze że do mnie wróciłaś , bardzo za tobą tęskniłem i nie wyobrażam sobie znów cię stracić . - Po jego policzkach także spływały łzy które otarłam koniuszkiem palca .

- Ale jest jeden problem... - zaczęłam

- Jaki ?

- No bo ja tu przyjechałam żeby cię ... zabić -  ostatni wyraz wyszeptałam niemal nie słyszalnie .

- Mam pomysł...  

*************************************
No i jak wam się podoba ? Komentujcie i jak wam coś nie pasuje to powiadomcie mnie o tym na GG : 42142286 . DO NASTĘPNEGO <3

czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 23 ''Zabić...''

- Od dzisiaj zostaniesz jedną z nas - powiedział prosto z mostu , a mnie zatkało .
Nie wiedziałam co powiedzieć , każdy wpatrywał się we mnie wyczekującą .
- Że co proszę ?!- wydarłam się , gwałtownie wstając z kanapy
- Po pierwsze uspokój się , a po drugie nie masz wyboru - wytłumaczył
- To moje życie i ja będę decydować co chce robić ! - Moja postawa zdziwiła nawet mnie .
Widziałam jak powoli Tom traci cierpliwość . Głęboko westchnął i uśmiechnął się sztucznie .
- Czy ci się to podoba czy nie od tego momentu , będziesz się uczyła samoobrony jak i walki . - Podszedł do mnie i chwycił  za dłonie
- Obserwowałem cię od jakiegoś czasu i wydajesz się idealna
- Co będę musiała robić - popatrzyłam w jego brązowe , nie ukazujące uczuć oczy
- Dowiesz się w swoim czasie - po tych słowach przytulił mnie do siebie...
***ROK PÓŹNIEJ***
***OCZAMI AUTORKI***
Przez 12 miesięcy Luna stała się jedną z najlepszych morderczyni , jaką widział świat . Z początku myśl o zabijaniu czy kradzieży wydawała jej się absurdalna . Zmuszana do tego siłą , wykonywała swoją pracę najlepiej jak potrafiła . Członkowie gangu nabrali do niej szacunku i traktowali ją jak jedną z nich . Co Luna przez ten czas czuła ? Cholernie brakowało jej bliskich , brakowało jej ciepła ze strony drugiej osoby . Oczywiście Tom po części obdarzał ją jakimś uczuciem które rzekomo nazywał ''miłością'' . Lecz on nie mógł zapełnić pustki , po tej jednej osobie którą kochała pierwszy i ostatni raz . Osobę którą jej odebrano . Oddałaby własne życie by choć jeszcze jeden raz usłyszeć jego głos , poczuć zapach i dotyk . Justin natomiast , załamał się kompletnie . W dniu swoich osiemnastych urodzin , przeprowadził się na odludzie i tam pozostał . Nie mógł zapomnieć , nie mógł zapomnieć o tej jedynej , prawdziwej miłości która w brutalny sposób od jego odeszła . Szukał jej przez ten okres czasu . Lecz gdy pewnego pochmurnego dnia padło podejrzenie że ona nie żyję , jego dusza zniknęła , została zastąpiona ogromną i bolesną pustką którą nikt nie był w stanie wypełnić . Świat stracił kolory , życie straciło sens... popadł w nałogi . Regularnie brał narkotyki różnego rodzaju popijając alkoholem . Wtedy zapominał . Lecz nie na długo . Dziewczyna próbowała się z nim skontaktować nie jednokrotnie , lecz zostało to dla niej zabronione . Gdy już w pełni skończyła szkolenie mogła sama decydować o swoim życiu...
***OCZAMI LUNY***
Kolejne zlecenie , kolejne porcje narkotyków sprzedawane małolatą za grube pieniądze . To moja codzienność , moje życie . Zeszłam na dół do kuchni gdzie czekali już na mnie Chris , Jacob i Kevin , członkowie gangu z którymi mam najlepszy kontakt . Tak samo jak ja zostali do tego zmuszeni i po części mnie rozumieją .
- Hej - przywitałam się i usiadłam na jednym z barowych krzeseł
- No cześć , śpiochu - pocałował mnie w policzek Jacob i postawił przede mną moje śniadanie
- Dziękuję - od razu chwyciłam sztućce i zaczęłam jeść
- Dzisiaj jedziemy zabić dłużników - przypomniał mi Chris
- Tak , wiem - powiedział , jakby to była normalna rzecz , dla mnie była codziennością jak już wspomniałam.
Po skończonym posiłku ubrałam się w swoją skórkową kurtkę i okulary przeciwsłoneczne . Wyszliśmy z domu i pojechaliśmy na jakieś zaniedbane osiedle w którym tydzień temu sprzedałam kokainę jednemu licealiście który do tej pory nie oddał kasy . Wsiedliśmy z czarnego chevroleta i ruszyliśmy w kierunku grupki nastolatków palących zioło . Sięgnęłam do kieszeni w której miałam pistolet , delikatnie chwyciłam go w dłoń . Byliśmy na tyle blisko żeby usłyszeć o czym rozmawiają . Chris i Jacob przepędzili niepotrzebnych ludzi , natomiast Kevin przytrzymał chłopaka żeby nie mógł zwiać .
- Masz naszą kasę - warknęłam na niego wyciągając broń która po chwili znalazła się blisko jego skroni .
- N-nie , a-ale jutro będę miał - wyjąkał , a gdy mocnej przycisnęłam spluwę do jego głowy zamknął oczy .
- Miały być dzisiaj - syknęłam przez zaciśnięte zęby .
 Ostatni raz usłyszałam  głośnie bicie jego serca ponieważ pociągnęłam za spust . Kevin puścił chłopaka , a ten opadł na zimie powoli się wykrwawiając . Jak gdyby nigdy nic schowałam ponowie pistolet do kurtki i razem z chłopakami udaliśmy się do naszej willi . W taki oto sposób codziennie giną osoby które popełniły błędy . Zawsze to ja zajmowałam się brudną robotą , miałam na sumieniu nie jednego człowieka , często niewinnego . Lecz zlecenie które dzisiaj miał dać mi Tom miało zmienić wszystko . Weszłam do gabinetu mojego ''szefa'' poinformować że zadanie zostało zrobione pomyślnie . Ten jak zwykle mi pogratulował . Rozmawialiśmy chwile aż zadzwonił jego telefon . Zrobił się jakiś bardziej zdenerwowany , zaczął wymachiwać rękami . Gdy ta ekscytująca rozmowa się skończyła zwrócił się do mnie .
- Mamy następne zlecenie - zaczął
- Jakie ?
- Ale to nie będzie takie normalne zlecenie ... Będziesz musiała wyjechać - dokończył .
 Odkąd tu jestem nigdy nie opuściłam Los Angeles ( Bo właśnie tu się przeprowadzili ) . Nie zrobiło to na mnie wrażenia lecz jak powiedział gdzie mam się udać , w środku oszalałam z radości .
- Do Nowego Yorku - Omal nie popłakałam się ze szczęści .
Próbowałam przybrać obojętny wyraz twarzy lecz mały uśmiech zagościł na mojej twarzy .
- Tylko masz tam z nikim sie nie kontaktować i uważać żeby nikt cię nie rozpoznał , jasne ? - powiedział stanowczo .
Bał się , bał się że od niego odejdę . Widać było że przywiązał się do mnie .
- Jasne - oczywiście , że skłamałam .
Ta misja to moja szansa na ponowne zobaczenie moich rodziców... i Justina
- Co mam tam zrobić ? - zapytałam podekscytowana
- Zabić
- Kogo ?
- Pięciu mężczyzn którzy nam są winni kasę  , mam tylko ich adresy .- podał mi mała karteczkę z wypisanymi ulicami i numerami domów .
Tłumaczył mi jeszcze jak mam to zrobić , lecz ja go nie słuchałam . Przez cały rok nie miałam kontaktu z mamą i tatą , tęsknię za nimi cholernie . Nie wspomnie już chyba o Justinie , moim kochanym Justinie . Lot miałam zamówiony jutro z samego rana , więc pożegnałam się i poszłam do sypialni się pakować . Gdy moje walizki były już pełne położyłam się spać .
Punktualnie o 6.00 zadzwonił mój budzik . Pełna pozytywnej energii z uszykowanym strojem poszłam do łazienki , prysznic dobrze mi zrobił . Pomalowałam się i uczesałam włosy w kitkę . Z walizkami zeszłam na dół gdzie czekali na mnie chłopcy . Z każdym pożegnałam się przytulasem . Nie będzie mnie półtora miesiąca , mogą się za mną stęsknić , tak szczerze to ja za nimi też . Przywiązałam się do nich przez 24 godziny na dobę w ciągu roku przebywaliśmy razem , traktowałam ich jak braci .  Wsiadłam do prywatnej taksówki która ma mnie zawieść na lotnisko . Droga minęła spokojnie . Za pomocą ochroniarzy Toma , wsiadłam do jego prywatnego samolotu , tego którym mnie tu przywiózł . Od razu przypomniałam sobie tamten dzień , gdybym popatrzyła na ten cholerny numer miałabym teraz normalne życie , nie musiałabym zabijać . Widocznie Bóg chciał żebym cierpiała .
Cały lot przespałam , dopiero jak wylądowaliśmy otworzyłam oczy . Jeden z ochroniarzy pomógł mi z bagażami . Wsiadłam do taksówki i podjechałam pod dom który specjalnie kupił Tom na tą okazje . Nie był za bogaty , ale też nie za skromny . Po prostu idealny . Wniosłam dwie walizki wypełnione ciuchami do domu i zaczęłam zwiedzać . Był duży salon połączony z jadalnią i kuchnią , schody prowadzące do dwóch sypialni i łazienek . Był także magazyn broni , które będą mi potrzebne . Dzisiaj i jutro postanowiłam sobie zrobić wolne . Wypakowałam się i dobrze zamaskowana ruszyłam na miasto . Nikt nie mógł mnie poznać , musiałam być w ukryciu . Pierwsze co chciałam zrobi to odwiedzić starą szkołę . Zajęło mi trochę dojście tam , więc ze zmęczenia usiadłam na ławce naprzeciwko niej . Zmieniła się , inny kolor ścian , wymienione okna , wszystko takie inne , lepsze . Jutro muszę się spotkać z rodzicami , muszę . Ale nie wiem jak . Przecież nie zapukam do drzwi i powiem ''Hej , stęskniłam się za wami''... a może ? Boję się tego jak zareagują , a może wcale nie powinnam ich odwiedzać . Może niech zostanie tak jak jest . No bo co będzie dalej... oni się ucieszą że przyjechałam a za chwilę znowu będę musiała wyjechać , bez sensu . Zobaczymy jak się życie potoczy... Robiło się już ciemno , ale postanowiłam odwiedzić jeszcze jedno miejsce , mianowicie Times Square . Stanęłam w idealnym miejscu by oglądać wszystkie te migoczące światła , bilbordy , zabieganych ludzi , pędzące samochody ... Brakowało mi tego . Tego zapachu z ulicznych knajpek , dźwięków klaksonów i rozmów mijających ludzi . Robiło się coraz później dlatego postanowiłam już wrócić do mieszkania . Jak zwykle wieczorem , wzięłam prysznic i ubrałam piżamkę . Szybko zmorzył mnie sen .
Obudziłam się po 13 , dawno tak długo nie spałam i przyznam sie że przyjemne uczucie . Zeszłam na dół przygotować sobie śniadanie , przyzwyczaiłam się już że widzę Jacoba który robi mi jajecznice . Po skończonym posiłku , spędziłam dwie godziny na oglądaniu bezsensownych programów . Miałam czas żeby spokojnie wszystko przemyśleć  , między innymi to że strasznie się zmieniłam , nie jestem już tą nieśmiałą małolatą , tylko dorosłą morderczyniom . Stałam się bardziej wredna i oschła . Pamiętam jak bardzo tęskniłam za rodziną , lecz przyzwyczaiłam sie . Z natłoku myśli musiałam się przewietrzyć , wzięłam kluczyki od auta i ruszyłam w drogę . Nie wiedziałam gdzie , po prostu przed siebie . Miałam właśnie dodać gazu , gdy zauważyłam skromny domek jednorodzinny , mój dom . Nic się nie zmienił od ostatniego razu , gdy go widziałam . Wysiadłam z auta i schowałam się za krzakami , tak by nie mogli mnie zobaczyć . Wpatrywałam się tak w ten dom , gdy nagle drzwi się otworzyły , a z nich wyszli ubrani na czarno , z grobowymi minami , moi rodzice z moją siostrą . Szczęście jakie wtedy odczuwałam , wyraziłam poprzez łzy radości spływające po moich policzkach . Wsiedli do auta i ruszyli w drogę . Postanowiłam sprawdzić gdzie jadą . Utrzymywałam odpowiednią odległość miedzy nami , żeby mnie nie spostrzegli . Droga się strasznie dłużyła , a na dworze robiło się coraz ciemniej . Nagle zjechali na parking przed...cmentarzem...