czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 32 ''Daj mi szanse''

Czekałem i czekałem, aż w końcu drzwi się rozsunęły w nich stanęła kobieta mojego życia. Gdy mnie tylko zobaczyła jej wyraz twarzy ze szczęśliwego zmienił się w smutny. Nie była zaskoczona, bo przecież nie pierwszy raz pojawiłem się tak znienacka w jej domu. Z wielką obojętnością usiadła obok mnie na łóżku. Była taka piękna, przez jej lekko obcisłą bluzkę widać było małe zaokrąglenie które wyglądało co najmniej uroczo.

- A więc, czego chcesz ? - Wreszcie mogłem zobaczyć te piękne, brązowe oczy które doprowadzały mnie do szaleństwa.

Zachowywałem się jak zaczarowany, nie mogłem oderwać wzroku od jej pełnych ust i charakterystycznych rumieńców.

- Jeżeli przyszedłeś gapić się na mnie to...

- Przyszedłem wytłumaczyć - Przerwałem jej, budząc się z transu.

- No to słucham - Jeżeli mam być szczery to w ogóle nie spodziewałem się takiej reakcji, byłem prawie pewny że ie będzie chciała mnie słuchać i wyrzuci z domu.

Wziąłem głęboki oddech i powoli szczegół po szczególe zacząłem opowiadać jak było na prawdę. Przez cały czas słuchała mnie uważnie i ani razu nie przerwała. Gdy wreszcie skończyłem moją długą wypowiedź spojrzałem prosto w jej oczy chcąc odczytać co w tamtej chwili czuła.

- Przykro mi z powodu twojego ojca, ale jego śmierć to nie powód żeby ćpać.

-Wyobrażasz sobie jak urodzi się dziecko i będę je musiała zostawić pod twoją opieką a ty tak po prostu wyciągniesz kokę i wciągniesz ? Nie chce takiej przyszłości dla mojego...naszego dziecka. Wybacz mi Justin, ale ja nie mogę zbudować rodziny z kimś tak nieodpowiedzialnym... - W tamtym momencie coś przebiło moje serce, nie da się opisać jak się wtedy czułem. Najgorsze było to że ona miała racje, popadłem w nałóg z którego trudno się wydostać.

- Proszę...nie rób mi tego, nie zostawiaj, nie poradzę sobie bez ciebie, nie mogę cie znowu stracić - Wpadłem w histerie, po prostu zacząłem płakać.

Luna próbowała zachować zimną krew ale dla niej to też nie było łatwe, czułem to.

- Daj mi szanse, a obiecuje że ją wykorzystam...proszę- Chwyciłem ją za rękę i wierzchem dłoni ocierałem moje jak i jej łzy.

Milczała, lecz ta cisza była nam potrzebna. W całym pokoju słychać było nasze nierówne oddechy i głośne bicie serca.

- Muszę to przemyśleć - nieco oddaliła się ode mnie.

Byłem po części szczęśliwy, bo narodziła sie we mnie nowa, większa nadzieja. Przytaknąłem, a smutny uśmiech zagościł na mojej twarzy.

- Nie obraź się, ale chce zostać sama - Spuściła wzrok i gestem ręki wskazała na okno.

Rozumiałem ją, też musiałem przemyśleć wiele spraw. Nic nie mówiąc ruszyłem w stronę ''mojego'' wyjścia. Pocałowałem ją ostatni raz w policzek i ostrożnie zjechałem po rynnie. Przez chwile wpatrywałem się w jej okno mając nadzieje że zawoła mnie z powrotem, gdy to się jednak nie stało ruszyłem w kierunku mojego samochodu. Musiałem się komuś wyżalić, a jedyną taką osobą była moja mama. Droga do jej domu nie była długa, zaledwie pięć minut. Zaparkowałem na niewielkim podjeździe i bez pukania wszedłem do środka. Widok wcale mnie nie zdziwił, mama siedziała na kanapie trzymając zdjęcie mojego taty. Po śmierci ojca stałą sie bardziej skryta co dzień ogląda pamiątki związane z Jeremym. Usiadłem koło niej i delikatnie wyjąłem z jej dłoni zdjęcie.

- Jak się czujesz ? - Popatrzyła na mnie i lekko się uśmiechnęła.

- Dobrze, nie martw się synku - Pogładziła mnie lekko po plecach

- A co u ciebie ? - Zapytała po chwili udając się do kuchni po coś do picia

- Ja właśnie do ciebie w tej sprawie - Podrapałem się po karku, a ona usiadła na przeciwko mnie.

- Niech zgadnę... chodzi o Lunę

- Skąd wiedziałaś ? - Ona w odpowiedzi się zaśmiała.

- No to zamieniam się w słuch

- No to na początek najważniejsza sprawa o której ty jeszcze nie wiesz... - Popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem i zachęciła do kontynuowania.

- Zostaniesz babcią -Powiedziałem prosto z mostu, a widząc jak wyraz jej twarzy zmienił się w... nawet nie wiem jakie emocje jej wtedy towarzyszyły.

- Naprawdę ? - Przytaknąłem a na jej twarzy zagościł ogromny uśmiech, od razu uwięziła mnie w swoich ramionach, a ja odetchnąłem z ulgą.

- Ale to jeszcze nie wszystko - Uwolniłem się z jej uścisku o popatrzyłem w jej szaro-niebieskie oczy.

- Pokłóciliśmy się i ona nie chce ze mną już być , prawdopodobnie z dzieckiem też nie będę mógł się spotykać, nie wiem co mam robić, dlatego przyszedłem po rade do ciebie - Dokończyłem, a ona pokręciła głowa z dezaprobatą.

- Co tym razem zrobiłeś ?

- To długa historia, może kiedy indziej ci opowiem - Uśmiechnąłem się nerwowo, na co ona westchnęła.

- Wiem że oboje się kochacie i jeżeli wasze uczucia są szczere i prawdziwe to przez jeden błąd, jedną kłótnie to się nie zakończy. Łączy was dziecko i bez względu na to czy będziecie razem czy nie Luna nie może zabronić ci się widywać z dzieckiem. Musicie poważnie porozmawiać i ustalić warunki bez których wasz związek nie przetrwa. Synku musisz dorosnąć, teraz gdy zostaniesz ojcem wszystko się zmieni, już nie będziesz chodził na imprezy z przyjaciółmi tylko wychowywał waszego maluszka. Jak byłam w twoim wieku też zaszłam w ciąże, było bardzo ciężko ale z pomocą twojego taty dałam rade i nie żałuje. Musisz zrozumieć też to że jej też nie jest łatwo, to dla niej coś nowego, coś przez co jej życie i twoje sie diametralnie zmieni. - Takiej szczerej rozmowy z mamą mi było potrzeba. Byłem jej bardzo wdzięczny że w każdej sytuacji potrafi mnie podnieść na duchu.

- Dziękuje, mamo - Przytuliłem ją mocno i ucałowałem w policzek.

 Po chwili pożegnałem się i pojechałem do mojego mieszkania. W domu od razu przeszukałem nawet najmniejszy kąt w poszukiwaniu mojego największego problemu, od którego byłem uzależniony. Znalazłem tego sporo, dlatego po kolei torebka za torebką lądowała w muszli i gdy wszystkie już się tam znalazły spuściłem wodę. Przez to świństwo to się zaczęło, skończyłem z tym, dam radę. Muszę dać radę bo inaczej stracę to co w życiu jest najważniejsze...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz