wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 68 ''Ona jest moja...''

- Wystąpiły powikłania nie tylko od choroby ale także i od ciąży, będziesz musiała zostać u nas i nie mam mowy o żadnym wypisaniu.

***OCZAMI LUNY***

- Ale ja nie mogę.. - Powiedziałam szybko zwracając tym uwagę każdego zgromadzonego w tym pokoju.

Patrzeli na mnie jakbym właśnie zabiła człowieka...ehh, nie ważne. Nie mogłam teraz leżeć w szpitalu i zostawić Justina samego z tymi wszystkimi przygotowaniami.

- Luna, co ja powiedziałem ? - Anthony spojrzał na mnie gniewnie, choć zauważyłam że lekko sie uśmiechał.

Spojrzałam na Jusa którego oczy świeciły się jaśniej niż gwiazdy, to wszystko przez łzy.

- Kochanie, nie płacz, wszystko będzie dobrze - Chwyciłam jego dłoń mocno ją ściskając.

- Zostawicie nas samych ? - Szepnął Bieber w stronę innych.

 Bez powiedzenia najmniejszego słówka opuścili pokój dając nam chwile prywatności.

- Musisz zostać, jeżeli nie chce zrobić tego dla siebie, zrób to dla dziecka - Od razu z ust Justina wyszło to co pewnie leżało mu na sercu.

Miał racje, nie mogłam być tak samolubna w związku z tym, musiałam myśleć też o dzieciątu które przeze mnie także nie czuje sie najlepiej.

- Co z nim ? - Zapytałam puszczając dłoń chłopaka a kładąc ją na brzuchu.

 Nie wybaczyłabym sobie nigdy gdyby mu sie coś stało.

- Nie mam pojęcia.- Spuścił głowę, a po moim ciele przebiegły nieprzyjemne dreszcze.

Wszystko teraz zależało od lekarzy, musieli coś zrobić by znowu było dobrze.

***OCZAMI JUSTINA***


-Zrobiliśmy co mogliśmy by unormować stan dziecka i udało sie, lecz Luna jest strasznie osłabiona, nie mam pojęcia czy będzie teraz w stanie z panem porozmawiać.

- Rozumiem, dziękuje Ci - W przypływie naprawdę ogromnej radości przytuliłem Browna, w duszy skacząc z radości. 

Po chwili spokojnie podszedłem pod sale w której leżała dziewczyna. Ta wiadomość ściągnęła z mojego serca ogromny ciężar. Jeżeli dziecku nic nie groziło to oznaczało że i Lu jest w dobrym stanie, a to dla mnie było najważniejsze. 

***DWA DNI PÓŹNIEJ***

- Na prawdę strasznie wam dziękuję że zajęliście sie przez te dwa dni Emily - Spojrzałem na Katherine która podała mi córeczkę. 

- Nie ma sprawy, gdybym tylko mogła nie oddałabym Ci jej - Zaśmiała się do siebie. 

- Ona jest moja, nie oddam - Uśmiechnąłem sie lekko. 

Dziękując im jeszcze raz za pomoc wsiadłem do auta w którym wcześniej na foteliku umieściłem Em. Strasznie sie za nią stęskniłem  i mimo że to były tylko dwa dni, to bez niej teraz moja codzienność już nie była normalna. Brakowało mi jej płaczu, pieluszek, karmienia, niektórzy mogą pomyśleć że to dziwne, ale każda chwila z nią spędzona jest jak wygranie na loterii. Chciałem żeby Lu też mogła się nią nacieszyć, w końcu nie wiadomo ile jeszcze może być w szpitalu. Z tego wszystkiego przygotowania do wesela zeszły na drugi plan, trzeba będzie przełożyć go na inny termin. Nie mogłem pracować w ogrodzie z myślą że moja przyszła zona leży w szpitalu w niewiadomym dla mnie stanie z moim dzieckiem, to było niedorzeczne. 

Szpital, to miejsce które od jakiegoś czasu mogłem spokojnie nazwać moim drugim, koszmarnym domem. Znałem jego każdy kąt zważając na to że w przypływie nerwów chodziłem w te i z powrotem oglądając wszystko. Parkując na wolnym miejscu wyszedłem, biorąc ze sobą Emily zamknąłem samochód. Ruszyłem w stronę szklanych drzwi które gdy tylko sie zbliżyłem same sie otwarły. Witając się z pielęgniarkami od razu ruszyłem na sale. 

- Dzień dobry kochanie - Uśmiechnąłem sie w stronę wyglądającej na śpiącą Lunę. 

Odwzajemniła gest jeszcze bardziej gdy zobaczyła maluszka. Bez słowa za to z uśmiechem na twarzy podałem jej dziecko. Nawet nie minęła chwila a do sali wszedł lekarz. 

- Mam dla was ważną wiadomość...

*******************************
Hejj <33 
Muszę was powiadomić że do końca tej historii zostały tylko dwa rozdziały i epilog, także to naprawdę mało ;( 
Mam nadzieje ze ten rozdział wam sie spodobał i wyrazicie swoje opinie w komentarzu <33

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 67 ''Co z nią ?..''

Straciłam panowanie nad ciałem i z towarzyszącym mi ogromnym bólem upadłam na podłogę...

***OCZAMI JUSTINA***

Gdy tylko odebrałem telefon podrzucając Emily do jej chrzestnych pojechałem do szpitala, przekraczałem dozwoloną prędkość, ale w tamtej chwili mnie to w ogóle nie interesowało. W tamtej chwili moją głowę zajmowała tylko Luna. Od rana miałem przeczucie ze coś złego sie wydarzy, a jednak moje podejrzenia sie sprawdziły, co ani trochę mnie nie cieszyło. Zaparkowałem auto na miejscu dla niepełnosprawnych nie mając czasu by czekać na zwolnienie sie jakiegoś innego.

- Co z nią, jak sie czuje, jest przytomna ? -Od razu zasypałem pytaniami Anne która razem z Pattie i Harrym czekała na korytarzu. 

- Synku uspokój się, nikt jeszcze nic nie wie..Gdzie jest Emily ? - Moja matka od razu zobaczyła że razem ze mną nie ma dziecka. 

- Simon i Katherine się nią zajęli - Wytłumaczyłem spokojnie siadając na krześle.

Przez całe moje dotychczasowe doświadczenie, mogę śmiało stwierdzić że nienawidzę szpitali, mimo że ratują nie jednemu człowiekowi życie, to przywołują do siebie nieodpowiednich ludzi, którzy niczemu nie są winni. Ale już mogłem sie przekonać że życie nigdy nie układa się tak jak ja bym chciał, zawsze musi wywołać jakąś katastrofę. Mówiąc szczerze, trochę przyzwyczaiłem sie już że nic nie idzie po mojej myśli. Tylko nie rozumiałem dlaczego znów to ona musiała cierpieć przez rzeczy które nigdy nie powinny się stać, nie powinna być chora. Tak idealna osoba nie może opuścić świata, nie może tak po prostu zabraknąć tak ciepłej, troskliwej osoby bez której nie tylko mój świat się zawali. Co dzień myślę o tym co by było gdyby, ale czy to ma jakiś sens. Przecież nie od dziś wiadomo że jak los coś postanowi zawsze tak ma być  i  nic z tym nikt nie zrobi, a bezsilność jest w tym najgorsza. Mam taka świadomość, gdy budzę sie co ranka że to ja nie potrafię jej uratować, że przeze mnie jej może już nie być. Może za  mało ją przekonywałem do tego żeby zaczęła sie leczyć..

Teraz to wszystko spada na mnie z podwójną siłą, nie wybaczyłbym sobie gdyby jeszcze na tym wszystkim ucierpiało dziecko. Cały czas zadaje sobie pytanie czy zdołam wychować dwójkę dzieci zupełnie sam, może nie zupełnie, ale rodzina zawsze ze mną nie będzie. Boje sie jutra, boję sie tego co ma się stać. Moją jedyną myślą, a nawet prośbą było by nic im nie groziło, żeby wszystko było dobrze. Na to cały czas liczyłem.  Kilka pielęgniarek kręciło się po korytarzu co jakiś czas wchodząc do sali w której była Luna. Mimo że ze mną była moja jak i mama Luny a obok niej siedział Harry, nadal czułem sie taki samotny, pozbawiony czegoś, to uczucie nie dawało mi spokoju. Czułem się jeszcze bardziej zdenerwowany, maskowałem tym zmartwienia.

Tylu lekarzy jak na razie spotkałem chodząc nerwowo po długim oddziale ale nie zauważyłem Browna, nie miałem pojęcia czy to to dobry lub zły znak. Miałem tak mieszane uczucie, że cały czas sie w nich gubiłem. Nie mogłem przestać chodzić w te i z powrotem, to mnie w pewien sposób uspokajało. Z tego stresu nie wiedziałem już co robić, zostało mi tylko to. Przy okazji tego podszedłem pod automat z kawa by choć trochę orzeźwić mój umysł. Wyciągnąłem z kieszeni jakieś drobniaki które miałem i wrzucają do środka, wybrałem typ kawy i czekałem aż nalewanie do plastikowego kubka dobiegnie końca. Po chwili, reszta wyleciała a ja odebrałem kubek. Delektując sie smakiem mocnej kawy ruszyłem w kierunku sali. Gdy tylko tam dotarłem zamurowało mnie, nie było na nim żywej duszy, Pattie wraz z Anne i Harrym także wyparowali. Odkładając dopiero co kupioną kawę na parapet dużego okna ruszyłem szybkim krokiem, rozglądając isę na boki. Wpatrywałem sie w każde okno sali, lecz nic nie widziałem, przeszedłem na koniec korytarza widząc to co od paru godzin najbardziej chciałem ujrzeć.

Moja księżniczka uśmiechająca się w swój idealny sposób, każdy jej gest przyprawiał mnie o dreszcze, mogłem przypatrywać sie jej do końca świata a nawet o jeden dzień dłużej. Była moim ósmym cudem świata, bez którego nie wyobrażam sobie codzienności. Siedziała okrążona prze z rodzinę, w ich towarzystwie także był Anthony. Otworzyłem drzwi, wchodząc do środka. Pierwszym co zrobiłem to nie patrząc na niego, przedostanie sie do Luny, i uwięzienie jej w  moich ramionach napawając sie jej uroczym zapachem róż.

- Dlaczego ty zawsze musisz mnie tak straszyć ? - Spytałem rozpływając sie w kolorze jej oczu, mieliśmy je podobne ale w moich nie było tylu błyszczących iskierek  na które patrzeć można cały czas.

- Przepraszam - pocałowała mnie w czubek nosa, znów pokazując swoje nieskazitelnie białe zęby.

- '- Na chwile odwróciłem od niej wzrok przenosząc go na Thonego.

Od razu ruszył się z miejsca widząc ze każdy zgromadzony w tym pomieszczeniu oczekiwał jego odpowiedzi.

- Wystąpiły powikłania nie tylko choroby ale także ciąży..będzie musiała u nas zostać na kilka dni, i nie ma mowy o żadnym wypisaniu wcześniej..

*******************************
Hejoo <33 
Przepraszam że taki krótki, następny postaram sie napisać dłuższy ;** 
Mam nadzieje że ten rozdział wam sie spodobał i wyrazicie swoje opinie w komentarzu <33

środa, 15 stycznia 2014

Kolejne nominacje do Liebster Award Blog ;*

Boziuuu *,* 
Strasznie dziękuje Ananie i Madzi za kolejne nominowanie mnie do tej kategorii. :** 
Ni tylko im dziękuje z całego serca ale też wszystkim moim czytelnikom, bez Was tego opowiadanie by nie było <33

Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował." 


Pytania od Anany:
 1.Wolisz poczytać książkę czy obejrzeć film ?
Hmm, moje rozumowanie jest takie ze najpierw wole obejrzeć film, a  jak mam niedosyt wrażeń to poczytam sobie ;D
2. Ulubiony kolor ?
Fioletowy ;3
3. Co najbardziej motywuje Cię do zmian w życiu ?
Myślę że świadomość że mogę kogoś zawieść..
4. Czy podejmowaniu decyzji bierzesz pod uwagę zdanie innych ?
Zależy czego dotyczy ta decyzja, ale raczej wole sama uczyć sie podejmować decyzje ;)
5. Twoja największa pasja to..?
To...Taniec ;D
6. Pozytywne myślenie czy negatywne ? 
Oczywiście ze pozytywne ;D
7. Co lubisz robić w wolnym czasie ? 
Teraz nie mam wolnego czasu :c Cały czas tylko szkoła, nauka, pisanie rozdziałów, udostępnianie postów na stronce..trochę się tego nazbierało ale jak mam chwileczkę to kocham poczytać sobie jakieś dobre opowiadanie o Justinie ;D
8. Lubisz poznawać nowych ludzi ? 
Uwielbiam ! Kocham poznawać nowych ludzi.. ;D
9. Masz jakieś zwierzęta w domu/poza domem ? 
Mam psa ;)
10. Wierzysz/Uznajesz przyjaźń damsko-męską ? 
Przyjaźń damsko-męska istnieje, tylko że i tak prędzej czy później wyrośnie z tego coś więcej ;D
11. Jesteś tolerancyjna ? 
Staram się być ;)


Pytania od Magdy:
1. Twoje największe marzenie ? 
Moje największe marzenie to oczywiście spotkać Justina, ale także by moja mama przestała palić ;D
2. Gdybyś miałą szanse na rozmowę ze swoim idolem, co byś mu powiedziała ?
''Zawsze z Tobą będę'' :'')
3. Jak zaczęła sie twoja przygoda z blogowaniem ? 
Hmm, to było tak że zaczęłam czytać jakieś opowiadanie o Justinie na onecie, co chwile wyskakiwały jakieś reklamy które nie dawały mi spokoju. W końcu gdy po raz kolejny pojawiło mi sie przed oczami ''Załóż swojego bloga'' Zrobiłam to ;D Teraz nie wyobrażasz sobie codzienności bez niego ;**
4. Za co kochasz Justina ?
Kocham go za cało kształt, po prostu za wszystko, za jego zalety i wady, za to ze zawsze JEST, zawsze. Nie jest jakąś rozpuszczona gwiazdką, docenia to co ma i stara sie tym dzielić..To sprawia że jest jedyny w swoim rodzaju.. <33
5. Trzy ulubione filmy ? 
1. Never Say Never
2. Ile waży koń trojański - Bardzo polecam, zajebisty polski film <3
3. Now is good - Jak ktoś lubi płakać na filmach to ten jest idealny
I pewnie do tego dojdzie jeszcze Believe ;*
6. Co chciałabyś robić w przyszłości ? 
Zawsze marzyłam by być weterynarzem ;D
7. Lubisz pomagać innym ? 
Kocham, ubóstwiam i nie wiadomo co jeszcze ;'') Na [prawdę, jeżeli ktoś ma jakiś problem zawsze może się do mnie zgłosić, ja zawsze pomogę <33
8. Ulubiona piosenka Justian ? 
She don't like lights <33
9. Co to znaczy być Belieber ? 
Bycie Belieber to nie tylko posiadanie różnych gadżetów z Justinem, to nie tylko znanie na pamięć jego piosenek. Bycie Belieber to coś znacznie większego, to bycie razem z nim w trudnych dla niego sytuacjach, wspieranie go. Jeżeli zdarzy jakiś skandal, który rzekomo zrobił Justin, nie odchodzić tylko pokazać ze ma On w nas oparcie..Według mnie własnie na tym polega bycie tą wyjątkową osobą jaką jest Belieber.
10. Wybierasz się na film Justina Believe ? 
Wybieram się ;D
11. Byłaś kiedykolwiek na koncercie Justina ? 
Nie..Ale na następnym muszę być na stówę ! ;D

Nie będę nominować innych blogów, chciałam tylko odpowiedzieć na pytanka, bo nie mogę wymyślić blogów i nie mam czasu by ich jeszcze powiadamiać o tym. Także przepraszam ;**

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział 66 ''Nie, Pattie ja nie mogę..''

Notka pod rozdziałem ! 

Nigdy nie wiadomo co się może wydarzyć, lepiej dmuchać na zimne..

***OCZAMI LUNY***

***PARĘ DNI PÓŹNIEJ***

- Będziesz w niej wyglądać bosko - Od paru godzin razem z Pattie i Anne wybieramy suknie w której miałam przeżyć ten najpiękniejszy dzień.

Obie matki cały czas kłóciły się o to która jest dla mnie najlepsza, która najlepiej opina moją talie, tak by zbytnio nie było widać małego brzuszka. Wszystko idzie pełną parą, nie nadążałam już za tym. Wiem że wszyscy chcieli dla mnie jak najlepiej ale mnie to już męczyło.

 - A mogłabym chociaż raz ja coś powiedzieć - Mój głos brzmiał troszkę bardziej surowo niż chciałam.

Obie zwróciły się w moją stronę ze zdziwionymi wyrazami twarzy.

- Chciałabym sama zdecydować o tym co ubiorę - Dodałam już nieco delikatniej.

- Oczywiście, skarbie - Anne uśmiechnął się w moją stronę, odkładając na miejsce sukienkę którą trzymała.

Na reszcie odetchnęłam z ulgą i przy pomocy jednej z pań stojących przy manekinach zaczęłam wybierać idealną suknie ślubną. Wybór był ogromny, cała hala zapełniona była sukniami każdego kroku, rozmiaru i dodatków. Gdzie tylko spojrzałam tam znajdowałam kreacje, przez co nie mogłam sie zdecydować. Kolejne godziny mijały, rady wszystkich wokół nie pomagały mi w ogóle. Wybranie tej jedynej, niepowtarzalnej sukienki jest nie lada wyzwaniem mając tyle do wyboru.

Chodziłam po między wąskimi alejkami pilnując by sie nie zgubić. Na każdym wieszaku, powieszona obok siebie była suknia za suknią i tak bez końca. Lecz to czego szukałam to skromna, prosta sukienka która nie będzie miała za dużo ani za mało ozdób czy dodatków. Tak na prawdę tej mojej idealnej sukienki mogłabym szukać przez cały dzień, albo i nawet dłużej. Za dużo ich było by znaleźć właściwą. Zrezygnowana usiadłam na malutkim krzesełku postawionym w kącie. Widocznie będę zdana na propozycje Anne i Pattie, które nie mówię że nie były dobre, ale wolałam coś sama wybrać.

Wtedy spojrzałam w górę, na najwyższym wieszaku, samotnie wisiała ona. Idealnie zbudowana, długa, z koronkowymi zakończeniami, własnie jej obraz cały czas krążył mi po głowie. Przywoływałam do siebie jednego z pracowników tego sklepu i poprosiłam o ściągnięcie sukni. Wykonał moją prośbę. Podał białą sukienkę. W dotyku była śliska, nieskazitelnie biała. Musiałam ją przymierzyć, wkroczyłam z nią w ręku do przebieralni. Była w moim rozmiarze więc założenie jej nie sprawiało mi żadnych problemów. Włosy przeniosłam na jeden bok by nie przykrywały pleców które zdobiła delikatna koronka. Spojrzałam na siebie w lustrze i aż mała łezka spłynęła po moim policzku.

Odwróciłam sie dumnie krocząc w stronę gdzie przebywały moja i Justina matka. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam z pomieszczenia. Kobiety zajęte były pogawędką z innymi pracownicami, które słuchały ich jakby od niechcenia. Stanęłam na środku pokoju i cicho odchrząknęłam. Od razu ich głowy zwróciły się na mnie. Źrenice sie rozszerzyły a ogromny śmiech pojawił się na ich twarzach.

- O mój Boże, jest doskonała - Moja matka szybko zerwała sie z miejsca podchodząc do mnie.

Po chwili dołączyła do niej także Patricia. Wszyscy wokół, nawet nieznani mi ludzie zatrzymywali sie by przez chwile na mnie spojrzeć, przez co rumieniłam sie strasznie. Obie matki tak samo jak ja uroniły łzy które tylko potwierdzały to że własnie tak powinnam iść do ołtarza.

- Moja mała córeczka, niedługo ślub będzie brała - Anne przytuliła mnie mocno, przez co poczułam jej łzy na moim ramieniu.

- Mamuś, pobrudzisz tuszem sukienkę - Zaśmiałam sie, oddaliła sie ode mnie.

- Kocham Cię

- Wiem, ja ciebie też - Pocałowałam ja w policzek.

- Justin lepiej trafić nie mógł- Zaszlochała obok mnie Pattie.

Odwróciłam sie w jej stronę ocierając jej łzy uśmiechnęłam  sie serdecznie. Ona natomiast chwyciła moją dłoń. Położyła coś na niej, szybko zerknęłam w dół widząc srebrny naszyjnik, który mienił sie w świetle lamp.

- Nie, Pattie ja nie mogę..

- To jest prezent ode mnie, pamiątką rodzinna, przekażesz ją Emily, a ona swojej córce - Znowu łzy pokryły jej zaróżowione policzki.

Ze wzruszenia nie wiedziałam co powiedzieć, po prostu wykonałam jeden gest na który było mnie stać, po prostu ją przytuliłam.

- Idź sie przebierz i kupujemy tą suknie - Uśmiechnęła sie moja matka.

Przytaknęłam lekko i ruszyłam w stronę przebieralni. Mój makijaż całkiem się zmył zostawiając czarne ślady na moich policzkach. W lustrze wyglądało to okropnie. Powycierałam je wierchem dłoni, zaczynając rozpinać zamek sukienki.

W jednym momencie poczułam że mi słabo, nie wiedziałam co się dzieje. Straciłam panowanie nad ciałem i z towarzyszącym mi ogromnym bólem upadłam na podłogę...

*********************************

Hejoo <3
Chyba cały czas będę was przepraszać za to że rozdziału znowu tak długo nie było, ale ściągnęłam na siebie trzy opowiadania a do tego  zostałam adminką na jednej ze stron o Justinie, a do tego wszystkiego dochodzi jeszcze szkoła. Tak wiem, mogłam to przemyśleć, ale myślałam że dam sobie rade. Od razu mówię że pod żadnym pozorem nie opuszczałam tego opowiadania, ani innych, po prostu rozdziały pojawiać będą sie rzadziej. Przepraszam was strasznie za to ;( 
Mam nadziej że nie opuścicie mnie jak i tego opowiadania, strasznie mi na was zależy i nie chce was stracić, kocham pisać opowiadania, ale pewnie wiecie jak to jest, trzeba to wszystko razem pogodzić..Jeszcze raz was przepraszam, mam nadzieje ze rozdział wam się spodobał i wyrazicie opinie w komentarzu <33

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 65 '' Tutaj jestem !..''

- No Justin, gratuluje, tym razem będzie to syn - Uśmiechnięty Anthony spojrzał na Justina.

***OCZAMI JUSTINA***

- Żartujesz ?! - Krzyknąłem nie odwracając wzroku od monitora na którym widniał mój synek.

- N ie, jestem całkowicie poważny - Zaśmiał sie Brown kładąc rękę na moim ramieniu.

 Na reszcie będę miał syna, mojego pierworodnego. Ostatni raz spoglądając na Lunę, ucałowałem jej dłoń i szybko wybiegłem z sali. 

- Będę miał syna ! - Krzyczałem na cały głos, nie mogąc w to uwierzyć.

***TYDZIEŃ PÓŹNIEJ***

- Kochanie przypominałaś mi to już sto razy, a ja ci powtarzam że już wczoraj wysłałem wszystkie zaproszenia - Uśmiechnąłem się do Lu, która była cały czas zabiegana.

Spojrzała na mnie, westchnęła. 

- Wiem, przepraszam, ale chce żeby wszystko było perfekcyjne - Przytuliłem ją, całując czubek jej głowy. 

- I będzie - Podniosłem jej podbródek składając na jej ustach soczystego buziaka.

Oczywiście w takim momencie zadzwonił jej telefon. Popatrzyła na mnie przepraszająco i nieco się oddaliła. Spojrzałem przez okno, przez które widziałem tył domu, to właśnie tam odbędzie się ceremonia. Ogród wspaniale pasuje do tej okazji.

- Justin, dzwonili z kwiaciarni, możemy przyjechać wybrać kwiaty- Uśmiechnęła się ubierając buty.

- Idę po Emily - Wszedłem do jej pokoiku w którym bawiła się na mięciutkim dywaniku jakimiś zabawkami.

- Chodź maluszku, jedziemy na przejażdżkę - Ukucnął niedaleko niej, chcąc żeby podeszła do mnie o własnych siłach.

Zaczynamy już powolutku uczyć ja stawiać choćby najmniejsze kroczki. Może jeszcze za wcześnie, może za bardzo się śpieszymy, ale spróbować zawsze można. Malutka spojrzała tylko na mnie, uśmiechając sie uroczo. Zaśmiałem się podchodząc do niej, wziąłem ją na ręce schodząc na dół. Na dworze zaczynała już gościć wiosna, choć wysokiej temperatury nie było. Gdy już wszyscy byliśmy ubrani, postanowiliśmy chociaż raz nie zanieczyszczać powietrza spalinami auta i wybrać się na spacer. Wyciągnąłem już lekko zakurzony wózek z garażu, usadziłem w nim Ems i razem z Luną popychaliśmy go zmierzając w stronę kwiaciarni. Nie było ona jakoś bardzo daleko, dotarliśmy na miejsce w dwadzieścia minut. Weszliśmy do niewielkiego budynku, w którym już na wejściu unosił się piękny kwiatowy zapach. Podjechałem wózkiem, w takie miejsce żeby cały czas mieć na niego oko.

Zaczęliśmy się rozglądać za kwiatami które idealnie będą się komponować z nastrojem panującym w tym dniu. Od razu wiedziałem że Lu nie będzie mogła się zdecydować, że co chwile będzie zmieniać zdanie. Chodziliśmy między alejkami napawając się wonią unoszącą się w powietrzu, różne barwy przyciągały naszą uwagę. Tak bardzo skupiliśmy się na szukaniu, że nie zwracaliśmy uwagi na wózek z dzieckiem. Podszedłem bliżej niego, lecz dziecka nie było.

 - Luna ! Emily zniknęła ! - Krzyknąłem do dziewczyny która już zmierzała w moim kierunku.

 - Jak to ?! - Spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

Sama przecież nie poszłaby sobie. W mojej głowie już pojawiały się mroczne scenariusze. Szybko pobiegłem jej szukać, każdą alejkę przeszedłem, a po córeczce ani śladu. Gdy już na prawdę odchodziłem od zmysłów, usłyszałem ten słodziutki śmiech który tylko mógł należeć do mojego maluszka. Podążyłem za nim docierając do Emily, która trzymała w rączkach piękny kwiat białej lilii.

 - Kochanie - podbiegłem do dziecka biorąc ją na ręce.

W tamtej chwili dziękowałem Bogu że nic jej się nie stało, że jest cała i zdrowa.

 - Justin ?!

 - Tutaj jestem ! - Krzyknąłem.

 Po chwili Luna już stała obok mnie całując dziewczynkę w policzek.

 - Nas szkrab już sam stawia kroczki - Spojrzałem na nią.

- No to, jak widać, będziemy mieli z nią teraz same kłopoty - zaśmiała się odbierając ode mnie dziecko.

- Ale piękne - Lu zwróciła uwagę na kwiatka trzymanego przez Ems.

 Po wyrazie jej twarzy mogłem już stwierdzić że strasznie je się spodobały.

- Idealne, bierzemy je - Spojrzała na mnie oczekując na potwierdzenie

- Dokładnie - uśmiechnąłem się.

 Zamówiliśmy je na dwa dni  przed ślubem który odbędzie się za dwa tygodnie. przygotowania idą pełną parą. Ktoś mógłby powiedzieć że się spieszymy, no ale na co tu czekać. Nigdy nie wiadomo co się może wydarzyć, lepiej dmuchać na zimne...

************************************
Hejo <33
Wiem, rozdział nudny jak nie wiem, ale bardzo się starałam by taki nie był, ale to już wy sami ocenicie. 
Pierwszy rozdział w nowym roku, mam nadzieje że spędziliście zajebiście swojego sylwestra i wspomnienia zostaną na bardzo długo :D 
Mam nadzieje ze rozdział chociaż trochę się spodobał i wyrazicie swoje opinie w komentarzu <33
DO NASTĘPNEGO :**