czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 23 ''Zabić...''

- Od dzisiaj zostaniesz jedną z nas - powiedział prosto z mostu , a mnie zatkało .
Nie wiedziałam co powiedzieć , każdy wpatrywał się we mnie wyczekującą .
- Że co proszę ?!- wydarłam się , gwałtownie wstając z kanapy
- Po pierwsze uspokój się , a po drugie nie masz wyboru - wytłumaczył
- To moje życie i ja będę decydować co chce robić ! - Moja postawa zdziwiła nawet mnie .
Widziałam jak powoli Tom traci cierpliwość . Głęboko westchnął i uśmiechnął się sztucznie .
- Czy ci się to podoba czy nie od tego momentu , będziesz się uczyła samoobrony jak i walki . - Podszedł do mnie i chwycił  za dłonie
- Obserwowałem cię od jakiegoś czasu i wydajesz się idealna
- Co będę musiała robić - popatrzyłam w jego brązowe , nie ukazujące uczuć oczy
- Dowiesz się w swoim czasie - po tych słowach przytulił mnie do siebie...
***ROK PÓŹNIEJ***
***OCZAMI AUTORKI***
Przez 12 miesięcy Luna stała się jedną z najlepszych morderczyni , jaką widział świat . Z początku myśl o zabijaniu czy kradzieży wydawała jej się absurdalna . Zmuszana do tego siłą , wykonywała swoją pracę najlepiej jak potrafiła . Członkowie gangu nabrali do niej szacunku i traktowali ją jak jedną z nich . Co Luna przez ten czas czuła ? Cholernie brakowało jej bliskich , brakowało jej ciepła ze strony drugiej osoby . Oczywiście Tom po części obdarzał ją jakimś uczuciem które rzekomo nazywał ''miłością'' . Lecz on nie mógł zapełnić pustki , po tej jednej osobie którą kochała pierwszy i ostatni raz . Osobę którą jej odebrano . Oddałaby własne życie by choć jeszcze jeden raz usłyszeć jego głos , poczuć zapach i dotyk . Justin natomiast , załamał się kompletnie . W dniu swoich osiemnastych urodzin , przeprowadził się na odludzie i tam pozostał . Nie mógł zapomnieć , nie mógł zapomnieć o tej jedynej , prawdziwej miłości która w brutalny sposób od jego odeszła . Szukał jej przez ten okres czasu . Lecz gdy pewnego pochmurnego dnia padło podejrzenie że ona nie żyję , jego dusza zniknęła , została zastąpiona ogromną i bolesną pustką którą nikt nie był w stanie wypełnić . Świat stracił kolory , życie straciło sens... popadł w nałogi . Regularnie brał narkotyki różnego rodzaju popijając alkoholem . Wtedy zapominał . Lecz nie na długo . Dziewczyna próbowała się z nim skontaktować nie jednokrotnie , lecz zostało to dla niej zabronione . Gdy już w pełni skończyła szkolenie mogła sama decydować o swoim życiu...
***OCZAMI LUNY***
Kolejne zlecenie , kolejne porcje narkotyków sprzedawane małolatą za grube pieniądze . To moja codzienność , moje życie . Zeszłam na dół do kuchni gdzie czekali już na mnie Chris , Jacob i Kevin , członkowie gangu z którymi mam najlepszy kontakt . Tak samo jak ja zostali do tego zmuszeni i po części mnie rozumieją .
- Hej - przywitałam się i usiadłam na jednym z barowych krzeseł
- No cześć , śpiochu - pocałował mnie w policzek Jacob i postawił przede mną moje śniadanie
- Dziękuję - od razu chwyciłam sztućce i zaczęłam jeść
- Dzisiaj jedziemy zabić dłużników - przypomniał mi Chris
- Tak , wiem - powiedział , jakby to była normalna rzecz , dla mnie była codziennością jak już wspomniałam.
Po skończonym posiłku ubrałam się w swoją skórkową kurtkę i okulary przeciwsłoneczne . Wyszliśmy z domu i pojechaliśmy na jakieś zaniedbane osiedle w którym tydzień temu sprzedałam kokainę jednemu licealiście który do tej pory nie oddał kasy . Wsiedliśmy z czarnego chevroleta i ruszyliśmy w kierunku grupki nastolatków palących zioło . Sięgnęłam do kieszeni w której miałam pistolet , delikatnie chwyciłam go w dłoń . Byliśmy na tyle blisko żeby usłyszeć o czym rozmawiają . Chris i Jacob przepędzili niepotrzebnych ludzi , natomiast Kevin przytrzymał chłopaka żeby nie mógł zwiać .
- Masz naszą kasę - warknęłam na niego wyciągając broń która po chwili znalazła się blisko jego skroni .
- N-nie , a-ale jutro będę miał - wyjąkał , a gdy mocnej przycisnęłam spluwę do jego głowy zamknął oczy .
- Miały być dzisiaj - syknęłam przez zaciśnięte zęby .
 Ostatni raz usłyszałam  głośnie bicie jego serca ponieważ pociągnęłam za spust . Kevin puścił chłopaka , a ten opadł na zimie powoli się wykrwawiając . Jak gdyby nigdy nic schowałam ponowie pistolet do kurtki i razem z chłopakami udaliśmy się do naszej willi . W taki oto sposób codziennie giną osoby które popełniły błędy . Zawsze to ja zajmowałam się brudną robotą , miałam na sumieniu nie jednego człowieka , często niewinnego . Lecz zlecenie które dzisiaj miał dać mi Tom miało zmienić wszystko . Weszłam do gabinetu mojego ''szefa'' poinformować że zadanie zostało zrobione pomyślnie . Ten jak zwykle mi pogratulował . Rozmawialiśmy chwile aż zadzwonił jego telefon . Zrobił się jakiś bardziej zdenerwowany , zaczął wymachiwać rękami . Gdy ta ekscytująca rozmowa się skończyła zwrócił się do mnie .
- Mamy następne zlecenie - zaczął
- Jakie ?
- Ale to nie będzie takie normalne zlecenie ... Będziesz musiała wyjechać - dokończył .
 Odkąd tu jestem nigdy nie opuściłam Los Angeles ( Bo właśnie tu się przeprowadzili ) . Nie zrobiło to na mnie wrażenia lecz jak powiedział gdzie mam się udać , w środku oszalałam z radości .
- Do Nowego Yorku - Omal nie popłakałam się ze szczęści .
Próbowałam przybrać obojętny wyraz twarzy lecz mały uśmiech zagościł na mojej twarzy .
- Tylko masz tam z nikim sie nie kontaktować i uważać żeby nikt cię nie rozpoznał , jasne ? - powiedział stanowczo .
Bał się , bał się że od niego odejdę . Widać było że przywiązał się do mnie .
- Jasne - oczywiście , że skłamałam .
Ta misja to moja szansa na ponowne zobaczenie moich rodziców... i Justina
- Co mam tam zrobić ? - zapytałam podekscytowana
- Zabić
- Kogo ?
- Pięciu mężczyzn którzy nam są winni kasę  , mam tylko ich adresy .- podał mi mała karteczkę z wypisanymi ulicami i numerami domów .
Tłumaczył mi jeszcze jak mam to zrobić , lecz ja go nie słuchałam . Przez cały rok nie miałam kontaktu z mamą i tatą , tęsknię za nimi cholernie . Nie wspomnie już chyba o Justinie , moim kochanym Justinie . Lot miałam zamówiony jutro z samego rana , więc pożegnałam się i poszłam do sypialni się pakować . Gdy moje walizki były już pełne położyłam się spać .
Punktualnie o 6.00 zadzwonił mój budzik . Pełna pozytywnej energii z uszykowanym strojem poszłam do łazienki , prysznic dobrze mi zrobił . Pomalowałam się i uczesałam włosy w kitkę . Z walizkami zeszłam na dół gdzie czekali na mnie chłopcy . Z każdym pożegnałam się przytulasem . Nie będzie mnie półtora miesiąca , mogą się za mną stęsknić , tak szczerze to ja za nimi też . Przywiązałam się do nich przez 24 godziny na dobę w ciągu roku przebywaliśmy razem , traktowałam ich jak braci .  Wsiadłam do prywatnej taksówki która ma mnie zawieść na lotnisko . Droga minęła spokojnie . Za pomocą ochroniarzy Toma , wsiadłam do jego prywatnego samolotu , tego którym mnie tu przywiózł . Od razu przypomniałam sobie tamten dzień , gdybym popatrzyła na ten cholerny numer miałabym teraz normalne życie , nie musiałabym zabijać . Widocznie Bóg chciał żebym cierpiała .
Cały lot przespałam , dopiero jak wylądowaliśmy otworzyłam oczy . Jeden z ochroniarzy pomógł mi z bagażami . Wsiadłam do taksówki i podjechałam pod dom który specjalnie kupił Tom na tą okazje . Nie był za bogaty , ale też nie za skromny . Po prostu idealny . Wniosłam dwie walizki wypełnione ciuchami do domu i zaczęłam zwiedzać . Był duży salon połączony z jadalnią i kuchnią , schody prowadzące do dwóch sypialni i łazienek . Był także magazyn broni , które będą mi potrzebne . Dzisiaj i jutro postanowiłam sobie zrobić wolne . Wypakowałam się i dobrze zamaskowana ruszyłam na miasto . Nikt nie mógł mnie poznać , musiałam być w ukryciu . Pierwsze co chciałam zrobi to odwiedzić starą szkołę . Zajęło mi trochę dojście tam , więc ze zmęczenia usiadłam na ławce naprzeciwko niej . Zmieniła się , inny kolor ścian , wymienione okna , wszystko takie inne , lepsze . Jutro muszę się spotkać z rodzicami , muszę . Ale nie wiem jak . Przecież nie zapukam do drzwi i powiem ''Hej , stęskniłam się za wami''... a może ? Boję się tego jak zareagują , a może wcale nie powinnam ich odwiedzać . Może niech zostanie tak jak jest . No bo co będzie dalej... oni się ucieszą że przyjechałam a za chwilę znowu będę musiała wyjechać , bez sensu . Zobaczymy jak się życie potoczy... Robiło się już ciemno , ale postanowiłam odwiedzić jeszcze jedno miejsce , mianowicie Times Square . Stanęłam w idealnym miejscu by oglądać wszystkie te migoczące światła , bilbordy , zabieganych ludzi , pędzące samochody ... Brakowało mi tego . Tego zapachu z ulicznych knajpek , dźwięków klaksonów i rozmów mijających ludzi . Robiło się coraz później dlatego postanowiłam już wrócić do mieszkania . Jak zwykle wieczorem , wzięłam prysznic i ubrałam piżamkę . Szybko zmorzył mnie sen .
Obudziłam się po 13 , dawno tak długo nie spałam i przyznam sie że przyjemne uczucie . Zeszłam na dół przygotować sobie śniadanie , przyzwyczaiłam się już że widzę Jacoba który robi mi jajecznice . Po skończonym posiłku , spędziłam dwie godziny na oglądaniu bezsensownych programów . Miałam czas żeby spokojnie wszystko przemyśleć  , między innymi to że strasznie się zmieniłam , nie jestem już tą nieśmiałą małolatą , tylko dorosłą morderczyniom . Stałam się bardziej wredna i oschła . Pamiętam jak bardzo tęskniłam za rodziną , lecz przyzwyczaiłam sie . Z natłoku myśli musiałam się przewietrzyć , wzięłam kluczyki od auta i ruszyłam w drogę . Nie wiedziałam gdzie , po prostu przed siebie . Miałam właśnie dodać gazu , gdy zauważyłam skromny domek jednorodzinny , mój dom . Nic się nie zmienił od ostatniego razu , gdy go widziałam . Wysiadłam z auta i schowałam się za krzakami , tak by nie mogli mnie zobaczyć . Wpatrywałam się tak w ten dom , gdy nagle drzwi się otworzyły , a z nich wyszli ubrani na czarno , z grobowymi minami , moi rodzice z moją siostrą . Szczęście jakie wtedy odczuwałam , wyraziłam poprzez łzy radości spływające po moich policzkach . Wsiedli do auta i ruszyli w drogę . Postanowiłam sprawdzić gdzie jadą . Utrzymywałam odpowiednią odległość miedzy nami , żeby mnie nie spostrzegli . Droga się strasznie dłużyła , a na dworze robiło się coraz ciemniej . Nagle zjechali na parking przed...cmentarzem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz