niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 64 '' O mój Boże..''

Zdezorientowani spojrzeli w dół...

*** 3 TYGODNIE PÓŹNIEJ ***


- Ale na pewno wszystko w porządku ? - Justin spytał po raz tysięczny mocno mnie trzymając.

- Justin, uspokój się, dziecko po prostu się poruszyło, to wszystko - Spojrzałam na niego uśmiechając sie uspokajająco.

- Ale..

- Justin !

- No dobrze..po prostu się martwię - zmniejszył siłę z jaką mnie trzymał.

- Rozumem i nawet nie wiesz jakie to jest słodkie...i troszkę denerwujące - Pocałowałam go delikatnie w usta.

- A teraz daj mi dokończyć śniadanie - Ponownie usiadłam na krześle z którego zostałam dosłownie wyszarpana.

Nic już nie mówiąc przysiadł się do mnie i obserwował każdy mój ruch. gdy wreszcie byliśmy gotowi do wyjścia, wyszliśmy z domu, upewniając sie czy jest zamknięty. Wsiadłam na miejsce pasażera od razu zapinając pasy.

- Kiedy mamy przyjechać po Emily ?

- Pattie mówiła że jeżeli chcemy to ona dzisiaj może się nią zająć. - Silnik auta został odpalony, po chwili ruszyliśmy.

- Świetnie - Westchnęłam.

Przyda nam się chociaż jeden dzień odpoczynku. Bez płaczu, pieluszek, karmienia, tych wszystkich rzeczy które codziennie obciążają mnie i Justina. ie mam pojęcia jak my sobie poradzimy z drugim dzieckiem. Niby teraz jest w miarę dobrze, ale z dwójką ? Dwójka małych dzieci to jest ogromne wyzwanie, nie mam pojęcia czy uda mi się wychować dwójkę dzieci. Tym bardziej, ze teraz Justin poszedł do pracy, potrzebne nam pieniądze, ale to wiąże się także z tym że nie będzie go przy mnie teraz cały czas. Wiem że stara się jak może żeby troszkę odebrać mi tej pracy, ale tak się nie da. Justin nie jest w stanie wykonać wszystkich prac domowych, pójść do pracy, zajmować się dziećmi. Podsumowując, wszystko za szybko się dzieje. To wszystko zaczyna mnie coraz bardziej przerażać, czasem nie wytrzymuje, płacze w poduszkę, myśląc że przez to moje problemy znikną, ale kogo ja chce oszukać.

- Jesteśmy - Głos Justina przerwał moje przemyślenia, informując że znajdujemy się własnie przed kliniką ginekologiczną.

Dzisiaj wizyta w której zobaczymy naszego maluszka. Byłam już na jednej, ale jak na złość nie mogliśmy zobaczyć dziecka, przez zepsute USG. Mam nadzieje że tym razem jednak się uda. W końcu w czwartym miesiącu powinno już widać dzidziusia. Bieber otworzył mi drzwi, chwycił za rękę i prowadził w stronę kliniki. Nie musieliśmy czekać, już dawno byliśmy umówieni.

- Hej, co u ciebie ? - Anthony pocałował mnie w policzek, po chwili podając Justinowi rękę.

- W porządku, mdłości już zniknęły, a dzisiaj mam nadzieje że wreszcie go zobaczę- położyłam się na specjalnej kozetce, uśmiechając się do nich.

- Spokojnie, wszystko już pięknie działa, także twoje marzenie się spełni - Zaśmiał się i usiadł na małym krześle przed monitorem, uprzednio dając przejść Biebsowi który za wszelką cenę chciał być bok mnie.

Thony, posmarował mi brzuch jakąś mazią przejeżdżając po niej małym urządzeniem. Bieber chwycił mnie mocno za rękę widząc że na ekranie coś sie pojawiło.

- Jest, widać wszystko, tu jest główka, jeśli się wsłuchacie usłyszycie cichutkie bicie tego malutkiego serduszka - Doskonale słyszałam, zobaczyłam moje dziecko, mojego maluszka które będę kochać ponad życie.

- O mój Boże- Wymamrotał Justin, całując mnie w rękę.

- Dziękuje Ci - Spojrzał na mnie, ukazując łzy zgromadzone w jego oczach.

 Nic nie powiedziałam, on widział że przeżywałam tą chwile razem z nim.

- No Justin, gratuluje, tym razem będzie to syn...

*****************************
Hejoo <33
Przepraszam że znowu tak długo musieliście czekać na rozdział, ale wiecie jak to jest ogarnąć cały dom po wizycie całej rodziny na święta ;D 
Mam nadzieje że rozdział wam się spodobał i wyrazicie swoje opinie w komentarzu <33
DO NASTĘPNEGO ;**

sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 63 ''Żałujesz ?...''

- Twoje nazwisko kochanie.- Uśmiechnął się do mnie i delikatnie pocałował usta.

***NASTĘPNY DZIEŃ***

Tego ranka nie obudziłam się w swoim dziecinnym pokoiku w którym się wychowywałam, tym razem była to moja sypialnia, w moim własnym domu. Chyba czas tu wrócić, w końcu nie mieszkać ze swoim narzeczonym to troszkę dziwna rzecz. Od wczoraj Justin stał się moim przyszłym mężem, tak dziwnie to brzmi w moich ustach, trudno się przyzwyczaić. 

- Z ilu jajek, jajecznice sobie życzysz - Otworzyłam lodówkę wyjmując z niej potrzebne składniki. 

- Kochanie, powinnaś już to wiedzieć - Zaśmiał sie cicho Justin cały czas obserwując każdy mój ruch, nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie fakt że byłam w bieliźnie a jedyne co mnie okrywało to jedwabny prześwitujący szlafrok. 

- Jeżeli myślisz ze jak będziemy małżeństwem to będę ci robić codziennie świeżutką jajeczniczkę to się mylisz mój drogi - Odwróciłam sie do niego na chwile przodem z zwycięskim uśmieszkiem.

- Pytam się jeszcze raz, z ilu chcesz jajek kochanie ? - Dodałam pieszczotliwie. 

- Z czterech - Mruknął pod nosem udając obrażonego, przez co zaśmiałam się cicho. 

- Jak dziecko - westchnęłam.

- Przynajmniej z synem się będę dogadywać - Rozmarzył się stukając palcami w blat. 

- Przepraszam bardzo, a kto powiedział ze będziesz miał syna, może to druga dziewczynka. - Wbiłam jajka na patelnie i zaczęłam doprawiać. 

- Czuje to...

- Luna ?  

- Tak..

- Wyobrażałaś sobie kiedyś ze takie będzie twoje życie, że będziesz moją narzeczoną, że będziesz matką mojego dziecka i z drugim w drodze ? Że będziesz dzielić każdą wolną chwile ze mną ? Wyobrażałaś to sobie ?

 - Szczerze ? Nigdy, nigdy nie pomyślałabym o tym że cokolwiek będzie nas łączyć - uśmiechnęłam się do niego.

 - A jednak - pocałował mnie w usta.

 - Jednak, jesteś moją narzeczoną - W jego ustach brzmiało to tak dziwnie.

Uśmiechnęłam się. Spojrzałam na córeczkę która trzymała bawiła się swoimi rączkami.

 - Niedługo będziesz miała braciszka, lub siostrzyczkę - zwróciła się do niej, łapiąc za rękę Justina.

Nie zwróciła na mnie w ogóle uwagi, była zbyt zajęta zabawą by chociaż na mnie spojrzeć.

 - Bardzo się ucieszyła - powiedziałam sarkastycznie.

 - W końcu ma dopiero dziewięć miesięcy, niewiele jeszcze rozumie - Jus spojrzał na nią.

 - Szybko się staramy o te dzieci, nie spodziewałam się że w wieku dwudziestu lat będziemy już rodzicami dwójki dzieci - troszkę posmutniałam, zauważył to.

 - Żałujesz ?

 - Nigdy ! Nie żałuje żadnej chwili spędzonej z tobą, z naszym dzieckiem. - Spojrzałam prosto w jego brązowe, głębokie oczy.

 - To o co chodzi ?

 - Po prostu...boję się że nie będę z nimi aż do mojej starości, że nie zobaczę wnuków, nie będę pomagać tobie w ich wychowaniu..- W tamtej chwili spuściłam wzrok.

 - Heej, kochanie, będziemy wychowywać ich razem, co by się nie działo będę wiedział że ty zawsze będziesz obok mnie - chwycił za moją rękę i mocno ścisnął.

 -Zawsze...

*** 2 DNI PÓŹNIEJ *** 

- No to o jaką niespodziankę wam chodziło ? - Pattie i moi rodzice już nie wytrzymywali z tej niepewności.

Spojrzałam z rozbawieniem na Justina, który tak samo jak oni był podekscytowany. Przeniosłam wzrok na moją dłoń, którą zdobił piękny pierścionek. Nic nie mówiłam, po prostu lekko wysunęłam dłoń by każdy mógł go zobaczyć. Zdezorientowani spojrzeli w dół...

***************************
Hejooo <333

Na początku chciałam wszystkim złożyć WESOŁYCH ŚWIĄT !! ;**
Życzę wam zajebistych prezentów pod choinką i niezapomnianego sylwestra <33
A i życzę też każdej Belieber by spotkała Justinka ;**

Mam nadzieje że rozdział przypadł wam do gustu i napiszecie swoją opinie w komentarzu ;**

DO NASTĘPNEGO <33

sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 62 ''Daj mi coś powiedzieć ...''

 - Maleństw ?..
***OCZAMI LUNY***

Przytaknęłam, uważnie na niego patrząc, znowu bałam się jego reakcji.

- Na prawdę ? - Wstał z gazet, ani na chwile nie spuszczał ze mnie wzroku. 

Już wtedy wiedziałam że nie udało się, znowu źle to przyjął. Wstałam tak samo jak on chwile temu. 

- Nie ważne, już nie ważne - Odwróciłam się od niego i poszłam w stronę oceanu.

 Nie odwracałam sie za siebie, bałam się że jego tam nie będzie, że mnie zostawił. 

- Luna - Krzyknął nagle, lecz ja udawałam że nie słyszę. 

- Luna - Powtórzył, w mgnieniu oka znalazł się obok mnie. 

- Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy - Nie dał mi nic powiedzieć, od razu wpił się w moje usta. 

Zaczął je całować tak jakby miał za chwile skończyć się świat. Sprawił że i ja na chwile zapomniałam o wszystkim dookoła byłam tylko on i ja, i nasze maleństwo które aktualnie wylegiwało się pod moim sercem. Oderwał sie ode mnie, nasze czoła opierały sie o siebie, nasze spojrzenia rozmawiały ze sobą, a oddechy ocieplały lekko zaczerwienione policzki. 

- Tak strasznie się ciesze - Wyszeptał jeszcze raz całując delikatnie moje wargi. 

Te słowa tyle dla mnie znaczyły, od razu zrobiło mi się ciepło na serduszku czując że nie zostanę sama. 

- Tak strasznie się ciesze - Powtórzył, lecz tym razem krzycząc na całą plaże. 

Przełożył moje ciało sobie na bark i zaczął biegać po wilgnym piasku krzycząc. Śmiałam się w niebo głosy podskakując na wszystkie strony. Dopiero gdy zaczynałam tracić powoli oddech, delikatnie postawił mnie na piasku. 

- Luna, kochasz mnie ? - Spojrzał mi głęboko w oczy. 

- Justin, co to za pytanie, oczywiście że cie kocham - Zaśmiałam się cicho dalej patrząc w jego mocno czekoladowe tęczówki. 

Chłopak nie odzywał się przez chwile jakby zastanawiał sie nad czymś. Położyłam mu rękę na policzku delikatnie go gładząc. Wziął jednak moją dłoń, mocno ją chwycił, wziął głęboki oddech i uklęknął na jedno kolano. Nie wiedziałam co się dzieje, ale ta poza mi coś przypominała...ale czy on na prawdę chce to zrobić..

- Justin..

- Cii, daj mi coś powiedzieć - Przerwał mi nadal trzymając moją dłoń.

- Luna..- Przełknął głośno ślinę, lecz ani na chwile nie spuszczał ze mnie wzroku. 

- Tak strasznie cię kocham, nie wyobrażam sobie dnia bez ciebie, gdy nie ma cie przy mnie wszystkie kolory z mojego życia blakną, tylko przy tobie mogę być szczęśliwy, tylko twój uśmiech dodaje mi sił. Przez te lata wspólnej znajomości rożnie między nami było, raz byliśmy szczęśliwi, raz nie, ale wytrwaliśmy, jesteśmy tu i teraz, razem, Bóg nawet obdarował nas dzieckiem, które jeszcze bardziej nas połączyło, widocznie nasze więzi mają jeszcze bardziej się wzmocnić po przyjściu na świat naszego drugiego maluszka. Nigdy z nikim nie czułem się tak jak przy tobie, nigdy nie czułem takiej miłości jaką darze ciebie, oddałbym wszystko co mam byś uszczęśliwiła mnie jeszcze bardziej i...została moją żoną - Sięgnął do kieszeni z której wyciągnął malutkie pudełeczko, cała zalana łzami pociągałam co chwile nosem. 

-...Wyjdziesz za mnie ? - Puścił na chwilkę moja dłoń, którą cały czas trzymał i otworzył pudełeczko ukazują niesamowity pierścionek. 

Otarłam wszystkie łzy które spływały po policzkach, uklęknęłam aby nasze twarze były na tej samej wysokości i po prostu się do niego przytuliłam. Owinęłam ręce wokół jego szyi chowając twarz w zagięciu jego karku. Nic nie mówiłam, to nie tak że chciałam to jeszcze przemyśleć, ja doskonale wiedziałam co chciałam zrobić, ale chociaż przez chwile chciałam pomilczeć, na sekundę.

- Tak - Wyszeptałam, a samotna łza szczęścia popłynęła po policzku. 

Ramiona Justina jeszcze mocniej ścisnął mnie w pasie i powoli wstał. Obrócił mnie parę razy w kółko. 

- Kocham Cię - Wyznał całując mnie lekko w usta. 

- Ja Ciebie też, Justin - Kolejny pocałunek połączył nasze usta, w jego trakcie Jus włożył na mój palec piękny pierścionek. 

Spojrzałam na niego. 

- Jest idealny - Tym razem pocałunek nie był byle jaki. ten wyrażał wszystko to co w tamtej chwili chcieliśmy sobie wyznać. 

- Na reszcie będę mógł zmienić, jedną jedyną rzecz jaka chciałem w tobie zmienić - uśmiechnął sie do mnie uroczo. 

Natomiast ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.

- Twoje nazwisko kochanie...

************************
Hejooo <33
Ooooo, taki uroczy rozdział *,* 
Justin się oświadczył... *,*
Luna sie zgodziła *,* 
Mam nadzieje że rozdział sie spodobał i wyrazicie swoje opinie i wrażenia w komentarzu <33 
DO NASTĘPNEGO ;** 

czwartek, 12 grudnia 2013

Rozdział 61 ''Co z twoim zdrowiem ?...''

Notka pod rozdziałem, dziękuje ;*

- Moje dzieci potrzebują ojca...

*** 1 TYDZIEŃ PÓŹNIEJ ***

Nie mogliśmy wytrzymać. Dzień w dzień się komunikowaliśmy, przychodził, odwiedzał Emily. Ale nie dziwie się sobie, przecież tyle razem przeszliśmy, tyle chwil razem spędziliśmy, nie dałoby sie tak z własnej woli dać rozdzielić ten związek.

Otworzyłam oczy rozciągając się przy tym. Jak za dawnych czasów budziłam sie w swoim fioletowym pokoju, z którym wiąże wiele tych dobry jak i nieprzyjemnych wspomnień. Zawsze jednak budziłam się w tym pokoju sama, dzisiaj tak nie było. Obróciłam lekko głowę żeby mieć lepszy widok na idealne rysy mężczyzny mojego życia. Mężczyzny z którym chce przeżyć to życie, ten czas który mi pozostał. Delikatnie pogładziłam jego policzek, wyczuwając lekki chłód. W pokoju nie było wysokiej temperatury która mogła ogrzać  nasze ciała.

- Dzień dobry - Szepnęłam mu cicho do ucha. Mruknął coś niezrozumiałego po czym obrócił sie na drugi bok.

Zaśmiałam sie pod nosem tym razem kładąc ręce na jego bokach.

- Kochanie, jeżeli nie wstaniesz za sekundkę to źle to się dla ciebie skończy - Ponownie szepnęłam do jego ucha, uśmiechając się delikatnie.

 Znowu żadnej odpowiedzi, nie miałam wyboru, musiałam go jakoś obudzić. Zaczęłam go gilgotać po całym brzuchu. Od razu zerwał się na nogi zważając na to że ma okropne łaskotki.

- Cicho, obudzisz moich rodziców - Zatkałam mu ręką usta.

- Oszalałaś kobieto - Wybełkotał w moją dłoń.

Pocałowałam go w czubek nosa i wstałam z łóżka.

- Dobra królewiczu, zbieraj się - Rzuciłam w niego jego ciuchami.

- Już mnie wyganiasz ? - Wziął swoją koszulkę w dłonie i spojrzał na mnie kątem oka.

- Hmm - Chwyciłam sie za podbródek.

- Tak - Uśmiechałam sie uroczo i powróciłam do ubierania sie.

- Dzisiaj cię zabieram

- Gdzie ? - Gd już byłam całkowicie ubrana, usiadłam obok niego na łóżku.

Spojrzał na mnie.

- A na plaże, co ty na to ?

- Czy ty jesteś normalny, w taką pogodę ? - Wskazałam na okna przez które zobaczyć można było tylko gęstą mgłę i zachmurzone niebo.

- A kto powiedział że ja chce się kąpać ? Możemy pójść na spacer - Uśmiechnął się i wstał z łóżka.

- No dobrze - Odwzajemniłam jego uśmiech.

Przybliżył się do mnie i lekko pocałował moje usta.

- No to przyjdę po ciebie za godzinę - Przytaknęłam.

- Taa, znowu, jak za dawnych czasów, moje wspaniałe wyjście - Odwrócił się do okna które już czekało lekko uchylone.

Zaśmiałam sie cicho. Jeszcze raz na mnie spojrzał uśmiechając sie, ale już po chwili zniknął z mojego pola widzenia..

***OCZAMI JUSTINA***

***GODZINĘ PÓŹNIEJ*** 

- A gdzie ją zabierasz Justin ? - Zapytała Anne nalewając mi szklankę soku.

 - Po prostu, chciałem się przejść, pogadać - uśmiechnąłem się w jej stronę odbierając napój.

 - Dobry pomysł, macie sobie chyba coś do powiedzenia...- W tym momencie na schodach pojawiła się, ciepło ubrana Luna.

Nawet w dresach wyglądała seksownie.

 - Jestem, możemy iść na tą zimnice - zatrzęsła się na samą myśl o przebywaniu teraz na zewnątrz.

 - Wytrzymasz. - Pocałowałem jej zaróżowiony policzek, pożegnałem się z jej mamą i razem, za rękę wyszliśmy z domu jej rodziców.

Uśmiechnąłem się widząc jak Luna tuli się do mojego ramienia chcąc utrzymać swoją temperaturę ciała. Jak widzicie nie bez powodu chciałem ją wyciągnąć na spacer, nie dość że muszę z nią na prawdę szczerze porozmawiać to jeszcze mam w gratisie przytulanki od niej. Owinąłem ja ramieniem i mocniej przycisnąłem do siebie. Dotarliśmy do postoju taksówek, wsiedliśmy oboje.

- Przepraszam, mógłby pan włączyć ogrzewanie.-Poprosiła, a mężczyzna niewiele starszy ode mnie wykonał jej polecenie.

 - Aż taki z ciebie zmarzluch - szepnąłem jej do ucha.

 - A nie widać - spojrzała na mnie pocierając swoje ręce.

 Uśmiechnąłem się, wziąłem jej obydwie dłonie, przyłożyłem je sobie do ust, a mój ciepły oddech otulił je dodając jej troszkę ciepła. Uśmiechnęła się do mnie uroczo, całując w policzek. Po nie długiej drodze taksówką w końcu dojechaliśmy na miejsce, miejsce gdzie można odpocząć od wielkiego miasta. Na tej plaży miałem swój własny kąt, kiedyś zawsze przychodziłem tu gdy miałem jakiś problem, lub gdy po prostu chciałem pobyć sam.

Ponownie wziąłem Lu za rękę kierując się w miejsce gdzie stało jedyne drzewo ukryte za wydmami, pod tym drzewem zawsze padał cień, co nie wiem czy teraz będzie nam sprzyjać. Wyciągnąłem z kieszeni zwiniętą w rulonik gazetę, wyrwałem kilka stron, położyłem na piasku pilnując by wiatr mi ich nie rozwiał. Usiedliśmy na nich mając idealny widok na ocean.

 - Co z twoim zdrowiem ? - Od razu, bez pośrednio zacząłem rozmowę.

Chwile patrzyła się tępo w piasek rysując na nim różne kształty.

- Nie wiem..

- Co się dzieje ? - Przysunąłem siię bliżej niej.

 - Są powikłania, są bóle, są osłabienia, ale ja nie wrócę do szpitala, oni mi tam nie powiedzą dokładnie ile mi zostało, a ja chce ten czas jak najlepiej wykorzystać. - Wyrzuciła z siebie z lekko drżącym głosem.

- Ale przecież ty wcale nie musisz umierać Luna ! Ty możesz z tego wyzdrowieć, możesz żyć. - Krzyknąłem biorąc ją za rękę.

 Spojrzała na mnie.

 - A czy to jest pewne ? Czy oni wiedzą że jak będę miała różne zabiegi i to wszystko, to oni na pewno wiedzą że wyzdrowieje ? Justin, spójrz na tylu ludzi którzy podjęli się walki i zmarli w szpitalu, z dala od wszystkich swoich bliskich...ja tak nie chce. - Spuściła wzrok pełen łez znów na piasek.

 - A dlaczego to ty nie spojrzysz na tych ludzi którzy wygrali walkę, którzy mogą być razem z rodziną..

- A potem rak wraca, Justin ja to już przechodziłam, wszystko to już było za mną, aż do teraz..

- Dlaczego nie chcesz spróbować, dla rodziców, przyjaciół, Emily i mnie..- Przez cały czas trzymałem jej ręku którą raz ona raz ja mocniej ściskałem chcąc pozbyć się łez gromadzonych w szklanych oczach.

- I co to da, wyzdrowieje, a potem jest znowu ryzyko że za kilka lat znowu zachoruje, jak się będziesz wtedy czuł, będzie ci łatwo ? Ja chce to zakończyć..- Nie wytrzymałem po moich policzkach spłynęły łzy które skapnęły na nasze dłonie.

- Kochanie, na razie to ja sie nigdzie nie wybieram...muszę ci pomóc w wychowaniu naszych maleństw - Położyła dłoń na mojej głowie bawiąc się włosami.

 Podniosłem się lekko, wytarłem wszystkie łzy i spojrzałem na Lunę.

 - Maleństw ?...

***************************
Hejoo <33
Od razu strasznie was przepraszam że taka przerwa była ale teraz pisanie rozdziału na tym jak i na tym drugim blogu zajmuję mi tak średnio 4 godziny. Dlaczego tyle ? A już wam wyjaśniam, otóż ja bardzo chce żeby rozdziały były ciekawe chce żeby coś się w nich działo a nie tak na ''odwal się''. A przy braku weny trudno jest taki rozdział napisać, także jak się skupie i wysilę swój jakże malutki móżdżek do pracy to wyjdzie jakiś w miarę rozdział, ale ocenę pozostawiam wam. 
Chciałam także ostrzec że rozdziały teraz nie wszystkie, ale pojawią się jeszcze smutne...
To tyle także DO NASTĘPNEGO <33 ;)

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Liebster Award Blog

Zostałam nominowana do Liebster Award Blog przez Zuzę <33
Bardzo Ci dziękuje ;**

Nominacja do Liebster Award Blog jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za 
''dobrze wykonaną robotę''. po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który cię nominował.

Pytania od Zuzy:
1. Ile masz lat ? 
Nie pyta się o takie rzeczy, no ale dobra..13 ;D
2. Jakie jest twoje hobby ? 
Oj, jest tego sporo np. tańczę, śpiewam, recytuje, piszę wiersze i opowiadania..to takie najważniejsze <33 ;)
3.Dlaczego zaczęłaś prowadzić bloga ? 
To był zupełny przypadek, nigdy nie myślałam o tym żeby założyć opowiadanie, aż w końcu powiedziałam sobie''czemu nie'' i tak stworzyłam swój świat ;)
4.Jakie jest twoje marzenie ? 
No chyba każdy zna odpowiedz na to pytanie... Moim największym marzeniem jest spotkać Justina <33
5. Czy byłaś na koncercie Justina ? 
To jest właśnie to co mnie gnębi cały czas.. Na koncercie Justina mogłam być, ale za późno się o tym zorientowałam ;((
6. Masz zwierzątko ? 
Mam najukochańszego pieska na świecie !! <33

7. Gdzie mieszkasz ? 
Niedaleko Krakowa ;)
8. Co robisz w wolnym czasie ? 
Staram się napisać rozdział ;) A jak nie to wychodzę gdzieś z przyjaciółmi, lub chociażby z psem ;D
9. Masz drugie imię ? 
Mam ;) Jestem Izabela Magdalena ;)
10. Jaki masz kolor włosów ? 
Brązowy <3 ;)
11. Do jakich fandomów należysz ? 
Tylko i wyłącznie jestem Belieber <33, 

NOMINUJE BLOGI :












Moje pytania ;) :
1. Dlaczego założyłaś bloga ? 
2. Ile masz lat ? 
3. Co lubisz najbardziej robić ?
4. Ulubiona piosenka Justina ? 
5. Masz jakiegoś zwierzaka ? 
6. Ile czytasz opowiadań o Justinie ? 
7. Od kiedy jesteś Belieber ? 
8. Dlaczego zostałaś Belieber ? 
9. Twoje hobby ? 
10. Jaki jest twój ulubiony kolor ? 
11. Twoje ulubione miejsce ? 

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 60 ''Uwierz mi, tak będzie lepiej..''

-Justin, ja... muszę iść - Chwyciła szybko swoją walizkę i ruszyła do wyjścia.

- Nie - zagrodziłem jej drogę.

- Musisz mi uświadomić, to co do mnie czujesz- Ponownie nasze spojrzenia się spotkały.

Widziałem że była już tym wszystkim zmęczona, ale ja musiałem ją zatrzymać przy sobie.

- Justin, przecież wiesz że Cię kocham, ponad życie..ale może, lepiej by było chociaż na chwile odpocząć, dać sobie szanse zatęsknić.

- Naprawdę chcesz tego ? - Mój głos przerodził się w szept.

- Uwierz mi, tak będzie lepiej - położyła dłoń na moim policzku.

Spuściłem wzrok, próbując choć trochę sobie to wszystko poukładać. Widząc że nie odezwę się już powoli wyszła z pokoju. Chwile stałem w miejscu, lecz po dosłownie sekundzie otrząsnąłem się. Udałem się do pokoju Emily. Wszedłem do środka widząc jak Luna pakuje pieluszki malutkiej do torby. Nie chciałem żeby zabrała moją córeczkę, nie będę już mógł widzieć ich codziennie, gdy się rano obudzę nie usłyszę płaczu dziecka, nie poczuje zapachu świeżo zaparzonej kawy.

- Na ile wyjeżdżasz ? - Oparłem się o framugę drzwi.

- Nie wiem.. - Odpowiedziała cicho, swoją odpowiedzią sprawiając że jeszcze bardziej zacząłem obwiniać sie za to że dopuściłem do takiej sytuacji.

- Justin.. - Luna podeszła do mnie trochę bliżej.

- Zobaczysz, nie dość że oboje przemyślimy kilka spraw to jeszcze nasza miłość stanie się silniejsza.

- Masz racje.. - Wychlipałem.

 Spojrzałem na swoją malutką córeczkę, która też miała mnie opuścić na nieokreślony czas.

- Kocham Cię, maluszku, nie wiem jak bez ciebie wytrzymam - Chwyciłem małą rączkę roześmianego dziecka.

Po policzku zarówno moim jak i Luny spłynęły łzy.

- Pa, Justin. - Powiedziała to i tak po prostu opuściła dom, opuściła mnie..

***OCZAMI LUNY***

- Pa, Justin - Wyszłam z naszego domu, zostawiając Justina. 

W moim sercu panował kompletny chaos, nie miałam pojęcia czy dobrze robiła, próbowałam sobie to wszystko wytłumaczyć, lecz samą siebie trudno jest oszukać. 

Wsiadłam do wcześniej zamówionej taksówki. Znowu historia się powtarzała, znów musiałam uciec od Jusa. Cały czas wmawiałam sobie że to tylko polepszy między nami relacje, no ale kto w to wierzy. 

- Jesteśmy na miejscu - Odezwał sie głęboki głos taksówkarza. 

Zapłaciłam mu i razem z Emily wysiadłam z samochodu. Zapukałam w duże drzwi. Zle się czułam że znowu musiałam wchodzić na głowę moim rodzicom. Zawsze gdy miałam jakiś problem mogłam się do nich udać, ale czy nie było już za dużo tego, czynie za dużo już razy wymagałam od nich pomocy. 

- Córciu - Powitała mnie moja mama, zapraszając do środka. 

Uśmiechnęłam się, zaczynając ściągać kurteczkę Ems. 

- Stało sie coś ? - Spytała patrząc na moją walizkę. 

- Mogłabym się do was wprowadzić na chwile ? - Już pozbawiona zimowych ubrań udałam sie do salonu. 

- Przecież wiesz że zawsze drzwi tego domu są dla ciebie otwarte, ale wytłumacz mi co się stało, pokłóciłaś sie z Justinem ? - Usiadła na przeciwko mnie. 

- Po prostu postanowiliśmy dać sobie chwile odpoczynku - Powiedziałam cicho, wymuszając lekki uśmiech. 

- Kłócicie się cały czas, dlaczego od niego nie odejdziesz ? - Do rozmowy wtrącił się mój ojciec, który właśnie wszedł do pokoju. 

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, ale gdy dotarło do mnie to że on nie 
żartuje, spuściłam wzrok. 

- Kocham go, nie chce tego, nie mogę.. 

- Dlaczego ? 

- Moje dzieci potrzebują ojca...

********************
Hejoo<3
Przepraszam że taka dość długa przerwa była, ale wiecie pewnie jak to jest, raz wena jest raz jej nie ma ;)
A wracając do rozdziału to jak już zauważyliście to mamy już 60 rozdział i przyznam się szczerze ze właśnie teraz miałam kończyć to opowiadanie, ale jednak moja twórczość sie obudziła i mam jeszcze pomysły ;) 
Jeżeli ktoś jest spostrzegawczy znalazł bardzo ciekawą informacje na końcu rozdziału.. ;33 
Pozdrawiam wszystkich, kocham Was i życzę zajebistej zabawy na śniegu !! <33 
DO NASTĘPNEGO ;**

wtorek, 3 grudnia 2013

Dziękuje

Hejj <33
Jak już zauważyliście pojawiło się dzisiaj 10 000 wyświetleń *_*
Dodając jeszcze do tego 4000 wejść z pierwszej cześć tego bloga, to
całe opowiadanie ma już 14 000 wejść ! <33
Chciałam wszystkim moim czytelnikom bardzo podziękować, za 
czytanie,
komentowanie, 
w ogóle chęci do spojrzenia na niego. 
Kocham Was bardzo, nie wyobrażam już sobie codzienności bez tego opowiadania i bez was :**
To dzięki wam to wszystko tutaj jest ;33
JESZCZE RAZ, OGROMNIE DZIĘKUJE !! <33

Macie ode mnie troszeczkę gifów w podzięce ;d





niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 59 ''Nie utrudniaj, proszę...''

Zrobił to przekreślając wszystko..

***OCZAMI JUSTINA***

- Justin, obudź się - Od paru minut jakiś wnerwiający głos krzyczy mi do ucha. 

- Justin...

- No już, kurwa przecież słyszę za pierwszym razem. - Podniosłem się rozglądając po otoczeniu w którym się znajdowałem.

 Sypialnia, leżałem w sypialni. Nie była to jednak ta w której budzę się co ranka i widzę moją ukochaną, tym razem widziałem Demi, dobrą koleżankę z którą kiedyś mnie coś łączyło. 

- Co ja tu robię ? - Spojrzałem na dziewczynę która stałą nade mną uśmiechając sie. 

- Widzę ze nieźle się wypiło - Zaśmiała sie lekko. 

- Spokojnie, jeżeli o to ci chodzi to nie uprawialiśmy seksu. - Od razu ogromny kamień spadł z mojego serca. 

Nie wybaczyłbym sobie a co dopiero Luna gdybym ją zdradził. 

- Ale wytłumacz mi, dlaczego tu trafiłem - Podniosłem się z łóżka, miałem wczorajsze rzeczy na sobie, co tylko utwierdzało mnie w tym że do niczego nie doszło. 

- Pokłóciłeś się z dziewczyną..

- Tak, to jeszcze pamiętam, niestety - Spuściłem wzrok przypominając sobie ten moment. 

- Potem wpadłeś na sale jak poparzony i od razu chwyciłeś za butelki z alkoholem. Wszyscy goście w nocy się ulotnili, więc ja zabrałam cie do siebie. 

-Dzięki, która jest godzina ? 

- 14, a co ? 

- O kurwa, muszę jechać do domu - Wyszedłem z sypialni i pobiegłem pod drzwi wyjściowe gdzie znajdowały się moje buty. 

Ubrałem je szybko. 

- Jeszcze raz ci dziękuje 

- Nie ma za co, Justin nie schrzań tego związku - Nic nie odpowiedziałem, biegłem po schodach klatki najszybciej jak mogłem. 

Nie wiem jak mój samochód nagle znalazł się pod jej blokiem, ale nie chciałem wnikać. Pogrzebałem w kierzniach mojej marynarki, w poszukiwaniu kluczy. Gdy miałem je w ręce otworzyłem drzwi i wsiałem za kierownice. Demi nie mieszkała tak daleko od mojego domu. Dojechałem dość szybko na miejscu. Nie wiedziałem co mnie czeka, na pewno nie będzie się do mnie odzywać. Ona musi mi wybaczyć, nie wiem co zrobię jak mnie zostawi. Najciszej jak potrafiłem otworzyłem wielkie drzwi wchodząc do środka. Na dole nie było nikogo, zupełna pustka. Wsłuchałem się chwile w otaczającą mnie przestrzeń, usłyszałem ciche łkanie, dochodzące z góry. Wiedziałem ze to Luna. Wbiegłem po schodach na piętro od razu kierując się w stronę naszej sypialni. Drzwi były lekko uchylone, wydobywało się stamtąd światło. Bez zastanowienia wszedłem do środka. Luna płacząc pod nosem pakowała swoje rzeczy. 

- Kochanie, co ty robisz ? 

- Nie waż się mówić do mnie kochanie - Wychlipała ocierając swoje mokre policzki.

 Podszedłem do niej przytulając ją od tyłu. Niemal od razu odepchnęła mnie powracając do pakowania ciuchów. 

- Luna, co ty robisz  ? - Zapytałem ponownie, obserwując każdy jej ruch. 

- Nie widać, pakuje się, biorę Emily - Powiedziała stanowczo nawet na mnie nie spoglądając.

- Nie..

- Tak.

- Nie możesz mi tego zrobić - Podszedłem do niej biorąc ją za rękę którą wyrwała. 

- Nie utrudniaj, proszę - Pierwszy raz spojrzała na mnie, lecz dosłownie po sekundzie odwróciła wzrok. 

- Jesteś moim życiem, moim sensem, bez ciebie czuję się jakbym został pozbawiony części mnie. - Po moim policzku spłynęła łza. 

Mimo moich słów Luna nie przestała pakować swoich jak i Emily rzeczy. 

- Luna, błagam cię, kochanie, nie opuszczaj mnie - Zacząłem płakać, tak po prostu płakać.

 Nie mogłem znieść myśli ze mogę jej już nigdy nie zobaczyć, że odejdzie ode mnie. 

- Kocham cie...proszę

- Justin, przestań..- Jej głos się załamał. 

- Przestane tylko wtedy kiedy spojrzysz mi w oczy i powiesz że mnie nie kochasz, wtedy pozwolę ci odejść- Wyjąkałem. 

Podniosła lekko głowę i spojrzała prosto w moje oczy, jej były całe we łzach, podpuchnięte nieco. Widziałem w nich ból i żal jaki odczuwała. Bałem się tego co miało teraz nastąpić, bałem się słów które miała za chwile wypowiedzieć.

- Justin...