piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 65 '' Tutaj jestem !..''

- No Justin, gratuluje, tym razem będzie to syn - Uśmiechnięty Anthony spojrzał na Justina.

***OCZAMI JUSTINA***

- Żartujesz ?! - Krzyknąłem nie odwracając wzroku od monitora na którym widniał mój synek.

- N ie, jestem całkowicie poważny - Zaśmiał sie Brown kładąc rękę na moim ramieniu.

 Na reszcie będę miał syna, mojego pierworodnego. Ostatni raz spoglądając na Lunę, ucałowałem jej dłoń i szybko wybiegłem z sali. 

- Będę miał syna ! - Krzyczałem na cały głos, nie mogąc w to uwierzyć.

***TYDZIEŃ PÓŹNIEJ***

- Kochanie przypominałaś mi to już sto razy, a ja ci powtarzam że już wczoraj wysłałem wszystkie zaproszenia - Uśmiechnąłem się do Lu, która była cały czas zabiegana.

Spojrzała na mnie, westchnęła. 

- Wiem, przepraszam, ale chce żeby wszystko było perfekcyjne - Przytuliłem ją, całując czubek jej głowy. 

- I będzie - Podniosłem jej podbródek składając na jej ustach soczystego buziaka.

Oczywiście w takim momencie zadzwonił jej telefon. Popatrzyła na mnie przepraszająco i nieco się oddaliła. Spojrzałem przez okno, przez które widziałem tył domu, to właśnie tam odbędzie się ceremonia. Ogród wspaniale pasuje do tej okazji.

- Justin, dzwonili z kwiaciarni, możemy przyjechać wybrać kwiaty- Uśmiechnęła się ubierając buty.

- Idę po Emily - Wszedłem do jej pokoiku w którym bawiła się na mięciutkim dywaniku jakimiś zabawkami.

- Chodź maluszku, jedziemy na przejażdżkę - Ukucnął niedaleko niej, chcąc żeby podeszła do mnie o własnych siłach.

Zaczynamy już powolutku uczyć ja stawiać choćby najmniejsze kroczki. Może jeszcze za wcześnie, może za bardzo się śpieszymy, ale spróbować zawsze można. Malutka spojrzała tylko na mnie, uśmiechając sie uroczo. Zaśmiałem się podchodząc do niej, wziąłem ją na ręce schodząc na dół. Na dworze zaczynała już gościć wiosna, choć wysokiej temperatury nie było. Gdy już wszyscy byliśmy ubrani, postanowiliśmy chociaż raz nie zanieczyszczać powietrza spalinami auta i wybrać się na spacer. Wyciągnąłem już lekko zakurzony wózek z garażu, usadziłem w nim Ems i razem z Luną popychaliśmy go zmierzając w stronę kwiaciarni. Nie było ona jakoś bardzo daleko, dotarliśmy na miejsce w dwadzieścia minut. Weszliśmy do niewielkiego budynku, w którym już na wejściu unosił się piękny kwiatowy zapach. Podjechałem wózkiem, w takie miejsce żeby cały czas mieć na niego oko.

Zaczęliśmy się rozglądać za kwiatami które idealnie będą się komponować z nastrojem panującym w tym dniu. Od razu wiedziałem że Lu nie będzie mogła się zdecydować, że co chwile będzie zmieniać zdanie. Chodziliśmy między alejkami napawając się wonią unoszącą się w powietrzu, różne barwy przyciągały naszą uwagę. Tak bardzo skupiliśmy się na szukaniu, że nie zwracaliśmy uwagi na wózek z dzieckiem. Podszedłem bliżej niego, lecz dziecka nie było.

 - Luna ! Emily zniknęła ! - Krzyknąłem do dziewczyny która już zmierzała w moim kierunku.

 - Jak to ?! - Spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

Sama przecież nie poszłaby sobie. W mojej głowie już pojawiały się mroczne scenariusze. Szybko pobiegłem jej szukać, każdą alejkę przeszedłem, a po córeczce ani śladu. Gdy już na prawdę odchodziłem od zmysłów, usłyszałem ten słodziutki śmiech który tylko mógł należeć do mojego maluszka. Podążyłem za nim docierając do Emily, która trzymała w rączkach piękny kwiat białej lilii.

 - Kochanie - podbiegłem do dziecka biorąc ją na ręce.

W tamtej chwili dziękowałem Bogu że nic jej się nie stało, że jest cała i zdrowa.

 - Justin ?!

 - Tutaj jestem ! - Krzyknąłem.

 Po chwili Luna już stała obok mnie całując dziewczynkę w policzek.

 - Nas szkrab już sam stawia kroczki - Spojrzałem na nią.

- No to, jak widać, będziemy mieli z nią teraz same kłopoty - zaśmiała się odbierając ode mnie dziecko.

- Ale piękne - Lu zwróciła uwagę na kwiatka trzymanego przez Ems.

 Po wyrazie jej twarzy mogłem już stwierdzić że strasznie je się spodobały.

- Idealne, bierzemy je - Spojrzała na mnie oczekując na potwierdzenie

- Dokładnie - uśmiechnąłem się.

 Zamówiliśmy je na dwa dni  przed ślubem który odbędzie się za dwa tygodnie. przygotowania idą pełną parą. Ktoś mógłby powiedzieć że się spieszymy, no ale na co tu czekać. Nigdy nie wiadomo co się może wydarzyć, lepiej dmuchać na zimne...

************************************
Hejo <33
Wiem, rozdział nudny jak nie wiem, ale bardzo się starałam by taki nie był, ale to już wy sami ocenicie. 
Pierwszy rozdział w nowym roku, mam nadzieje że spędziliście zajebiście swojego sylwestra i wspomnienia zostaną na bardzo długo :D 
Mam nadzieje ze rozdział chociaż trochę się spodobał i wyrazicie swoje opinie w komentarzu <33
DO NASTĘPNEGO :**

8 komentarzy:

  1. Super :) mógł by być troszkę dłuższy ale i tak świetnie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz świetny blog, przeczytałam go w niecałe 2 dni, czekam na kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super blog dodaj szybko następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. Super blog rób tak dalej czekam już na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mi się podoba rozdział :) Jak będziesz chciała możesz odwiedzić mój duużo skromniejszy blog :P http://justinowy-zaklad.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  7. Pisz dalej . Ten blog - swietny . Pozdrawiam . <3

    OdpowiedzUsuń