***OCZAMI LUNY***
- Ale ja nie mogę.. - Powiedziałam szybko zwracając tym uwagę każdego zgromadzonego w tym pokoju.
Patrzeli na mnie jakbym właśnie zabiła człowieka...ehh, nie ważne. Nie mogłam teraz leżeć w szpitalu i zostawić Justina samego z tymi wszystkimi przygotowaniami.
- Luna, co ja powiedziałem ? - Anthony spojrzał na mnie gniewnie, choć zauważyłam że lekko sie uśmiechał.
Spojrzałam na Jusa którego oczy świeciły się jaśniej niż gwiazdy, to wszystko przez łzy.
- Kochanie, nie płacz, wszystko będzie dobrze - Chwyciłam jego dłoń mocno ją ściskając.
- Zostawicie nas samych ? - Szepnął Bieber w stronę innych.
Bez powiedzenia najmniejszego słówka opuścili pokój dając nam chwile prywatności.
- Musisz zostać, jeżeli nie chce zrobić tego dla siebie, zrób to dla dziecka - Od razu z ust Justina wyszło to co pewnie leżało mu na sercu.
Miał racje, nie mogłam być tak samolubna w związku z tym, musiałam myśleć też o dzieciątu które przeze mnie także nie czuje sie najlepiej.
- Co z nim ? - Zapytałam puszczając dłoń chłopaka a kładąc ją na brzuchu.
Nie wybaczyłabym sobie nigdy gdyby mu sie coś stało.
- Nie mam pojęcia.- Spuścił głowę, a po moim ciele przebiegły nieprzyjemne dreszcze.
Wszystko teraz zależało od lekarzy, musieli coś zrobić by znowu było dobrze.
***OCZAMI JUSTINA***
-Zrobiliśmy co mogliśmy by unormować stan dziecka i udało sie, lecz Luna jest strasznie osłabiona, nie mam pojęcia czy będzie teraz w stanie z panem porozmawiać.
- Rozumiem, dziękuje Ci - W przypływie naprawdę ogromnej radości przytuliłem Browna, w duszy skacząc z radości.
Po chwili spokojnie podszedłem pod sale w której leżała dziewczyna. Ta wiadomość ściągnęła z mojego serca ogromny ciężar. Jeżeli dziecku nic nie groziło to oznaczało że i Lu jest w dobrym stanie, a to dla mnie było najważniejsze.
***DWA DNI PÓŹNIEJ***
- Na prawdę strasznie wam dziękuję że zajęliście sie przez te dwa dni Emily - Spojrzałem na Katherine która podała mi córeczkę.
- Nie ma sprawy, gdybym tylko mogła nie oddałabym Ci jej - Zaśmiała się do siebie.
- Ona jest moja, nie oddam - Uśmiechnąłem sie lekko.
Dziękując im jeszcze raz za pomoc wsiadłem do auta w którym wcześniej na foteliku umieściłem Em. Strasznie sie za nią stęskniłem i mimo że to były tylko dwa dni, to bez niej teraz moja codzienność już nie była normalna. Brakowało mi jej płaczu, pieluszek, karmienia, niektórzy mogą pomyśleć że to dziwne, ale każda chwila z nią spędzona jest jak wygranie na loterii. Chciałem żeby Lu też mogła się nią nacieszyć, w końcu nie wiadomo ile jeszcze może być w szpitalu. Z tego wszystkiego przygotowania do wesela zeszły na drugi plan, trzeba będzie przełożyć go na inny termin. Nie mogłem pracować w ogrodzie z myślą że moja przyszła zona leży w szpitalu w niewiadomym dla mnie stanie z moim dzieckiem, to było niedorzeczne.
Szpital, to miejsce które od jakiegoś czasu mogłem spokojnie nazwać moim drugim, koszmarnym domem. Znałem jego każdy kąt zważając na to że w przypływie nerwów chodziłem w te i z powrotem oglądając wszystko. Parkując na wolnym miejscu wyszedłem, biorąc ze sobą Emily zamknąłem samochód. Ruszyłem w stronę szklanych drzwi które gdy tylko sie zbliżyłem same sie otwarły. Witając się z pielęgniarkami od razu ruszyłem na sale.
- Dzień dobry kochanie - Uśmiechnąłem sie w stronę wyglądającej na śpiącą Lunę.
Odwzajemniła gest jeszcze bardziej gdy zobaczyła maluszka. Bez słowa za to z uśmiechem na twarzy podałem jej dziecko. Nawet nie minęła chwila a do sali wszedł lekarz.
- Mam dla was ważną wiadomość...
*******************************
Hejj <33
Muszę was powiadomić że do końca tej historii zostały tylko dwa rozdziały i epilog, także to naprawdę mało ;(
Mam nadzieje ze ten rozdział wam sie spodobał i wyrazicie swoje opinie w komentarzu <33