piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 54 ''Ale wiesz że zniweczyłaś moje marzenia..''

Gdy tylko nas zobaczył zamarł w bezruchu. Od razu gdy go zobaczyłam mój uśmiech zniknął, został zastąpiony wściekłym i zaskoczonym wyrazem twarzy.

- Hej misiu - Kate podbiegła do Simona przytulając go przy okazji także całując w policzek.

Moje oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej, moja mina była taka sama jak Justina, wręcz identyczna.

- Luna, Justin...Simon i ja jesteśmy zaręczeni- Zwróciła się do nas.

- Zaręczeni ?! - Krzyknęłam wstając z krzesła.

Nawet nie chcielibyście wiedzieć jaką minę maił w tamtym momencie Sim, ten pajac stał na baczność patrząc na mnie jakbym miała go za chwile zabić, bo prawda jest taka że chciałam.

- Albo mi ktoś powie że to jest jakiś jebany żart, albo ja nie ręczę za siebie - Wymamrotałam przez zaciśnięte zęby.

Byłam tak wkurzana jaka nie byłam od bardzo dawna.

- Luna, uspokój się, co się dzieje ? - Zapytała zdezorientowana Katherine.

- A no tak, przecież ty nic nie wiesz, ja już ci wyjaśnię otóż...

- Luna ! - Krzyknął Simon przerywając mi.

- Możemy pogadać, błagam cię..- Złożył ręce jak do pacierza i błagalnie na mnie patrzył.

- Chyba śnisz..

- Błagam - Podszedł do mnie i tak po prostu wyciągnął na siłę z pokoju.

- Ty zakłamana męska dziwko - Uderzyłam go w klatkę piersiową.

- Spokojnie, ja to wyjaśnię...Ja zakochałem się w Kate, kochałem sie w niej za czasów liceum, ale ona była z Justinem a potem miała problemy..Ja poznałem Carmen, myślałem że się zakochałem, na prawdę. Ale na mojej drodze znowu pojawiła się ona. Nie chciałem dłużej czekać, oświadczyłem się, Lu, ja chcę po prostu z nia być, nic więcej...Nie powiedziałem nic Car bo nie chce jej zranić wiem że ona mnie kocha, ale moja taka prawdziwa miłość do niej nigdy nie istniała.. - Cały czas mówiąc to patrzył mi w oczy, gdy mówił o Kate można było zauważyć malutkie iskierki, które tylko utwierdzały mnie w tym że mówi prawdę.

- Coś ty najlepszego zrobił..- Westchnęłam spuszczając wzrok.

- Obiecuje ze wyjaśnię to wszystko Carmen.

- Bądź z Kate szczęśliwy - Szepnęłam i ruszyłam z powrotem do kuchni.

- Co się dzieje ? - Zaczęła Kate.

-Yyy, nic, po prostu...Troszkę się zdenerwowałam bo nikt mi nie powiedział że jesteście zaręczeni.. - Spojrzałam morderczo w stronę Simona który z ulgą wymalowaną na twarzy patrzył na mnie.

- ''Troszkę'' ?! Dziewczyno ty aż szalałaś z wściekłości - Zaśmiała się blondynka.

- Oj tam, przesadzasz. - Machnęłam ręką.

- Chwila...no ale przecież..- Odezwał sie Justin na co ja zatkałam mu buzie ręką.

- W domu ci wszystko wyjaśnię kotku - Pocałowałam go w policzek. On tylko lekko przytaknął.

- Dobra, to w takim razie ogłaszam wam  że oboje będziecie mieli dziecko - Zwróciłam się do Kate i Simona.

- Co ?! - Krzyknął Sim.

- Kate, jesteś w ciąży ?! - Odwrócił dziewczynę w swoją stronę.

- Simon...

- O mój boże, jak się ciesze.

- Simon

- Jak nazwiemy naszego maluszka, czy to chłopczyk czy dziewczynka..

-Simon ! Kate nie jest w ciąży idioto - Szarpnęłam go za rękę żeby wreszcie się opanował.

- Jak to ? - Spojrzał na mnie widocznie zawiedziony.

-Tak to, po prostu chce, to znaczy chcemy żebyście oboje zostali chrzestnymi Emily - Wytłumaczyłam uśmiechając sie szeroko.

- Aaa, w porządku - Uśmiechnął się.

- Ale wiesz że zniweczyłaś moje marzenia - Powiedział z udawanym smutkiem.

- Oj przepraszam - Przewróciłam oczami i lekko zachichotałam.

- Chciałbyś mieć dziecko ? - Zapytała go Katherine.

- No pewnie, możemy go nawet teraz zrobić - Przybliżył się do niej i namiętnie pocałował.

- Dobra dzieci, my was zostawiamy, tylko pamiętać, jak będzie dziewczynka to Luna - Zaśmiałam się.

- Jasne - Odkrzyknął będąc już na pierwszym piętrze.

- Chodź Jus - Chwile potem opuściliśmy ich dom.

Wsiedliśmy wszyscy do auta i odjechaliśmy.

***DZIEŃ CHRZCIN EMILY***

Wszyscy dotarli już do kościoła, zajęli miejsca w ławkach. Na sam środek wyszedł ksiądz. Po całej mszy jaka się odbyła, goście mieli się udać do naszego domu. Ja z Justinem i Emily wyszliśmy ostatni z kościoła, bo jeszcze musieliśmy podpisać jakieś papiery. Wyszłam na świeże powietrze. Zaczęłam się rozglądać czy już wszyscy pojechali, aż natrafiłam na dużego czarnego vana. Nie zwyczajnego vana tylko tego który należał do gangu Toma.

- Czyli jednak przyjechali...

3 komentarze:

  1. Kobieto meeega zarąbisty blog <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3 niesamowit historia porwanie, mordercy, dziecko, choroba
    .. :)

    Justin i Luna i Emily są tacy słodcy<3<3

    mam nadzieje i wierze że wygrają z rakiem
    wkońcu Never say Neve and Believe <3<3<3<3<3
    niespodziewałam sie Katy Simonem ale pasują do siebie <3<3<3<3

    Szkoda mi trochę Carmen ale ona też znajdzi kiedyś swoją drugą połòwke :)


    Uwielbiam tą historię więc do daje do obserwowanych , i liczę ż będzie Happyend
    :)

    Jestem strasznie ciekawa jak będzie z chłopakami z gangu :))

    Mam nadzieje że dobrze :)
    I Love You


    Anana
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejuuu <33 Jak to przeczytałam to aż mi się łezka zakręciła w oku ;3 Całe opowiadanie do końca mam już w głowie, ale nie mogę zdradzić co będzie dalej.. ;) Też Cie Kocham i Bardzo Dziękuje !!! ;***

      Usuń
    2. Ależ proszę :***** :>
      Anana
      xoxo

      Usuń