Mogę tego wszystkiego nie dożyć, a oddała bym wszystko żeby być przy niej na zawsze.
- Lepiej połóż się już spać, późno się zrobiło. - Odezwałam się do ziewającej dziewczynki.
Przytaknęła tylko i lekko się uśmiechnęła. Okryłam dziecko kołdrą i delikatnie pocałowałam w czółko.
- Dobranoc
- Dobranoc, Kelsey - wyszłam z sali w której znajdowała się dziewczynka i ruszyłam do mojej.
Udałam się pod prysznic, szybkie orzeźwienie. Wyszłam z kabiny i ubierając świeżą piżamę, wyszłam z małej łazienki. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i szybko zasnęłam.
***OCZAMI JUSTINA***
Obudziłem się wcześnie rano o dziwo czując się wyspany. Po porannym prysznicu zszedłem na dół na małe śniadanie. Zjadłem kanapkę i biorąc kluczyki wyszedłem z domu. Podjechałem pod dom mojej matki, wziąłem Emily i ponownie ruszyłem w drogę. Tym razem podjechałem pod szpital, wziąłem dziecko na ręce i powolnym krokiem wszedłem do środka. Znowu winda, znowu korytarz i ponownie drzwi numer 231. Jedną ręką otworzyłem je i wszedłem do środka. Luna jeszcze słodko spała, podszedłem do niej i kładąc dziecko obok niej cicho je obserwowałem, obserwowałem dwie najważniejsze kobiety w moim życiu. Nagle maluszek zaczął się wiercić i cicho skomleć. Lu słysząc dźwięki wydawane przez dziewczynkę otworzyła zaspane oczy. Na sam widok małego szkraba uśmiechnęła się.
- Hej - Popatrzyła na mnie lekko się przeciągając
- Cześć - Odpowiedziałem nie spuszczając wzroku z dziecka które wpatrywało się w swoją mamę.
Wyglądała przekomicznie, dlatego trudno było powstrzymać śmiech. Luna objęła małą i pocałowała w policzek.
- Kocham cię, maluszku - Powiedziała mocniej przytulając dziewczynkę.
- A ja kocham was - Podszedłem do nich i usiadłem na łóżku.
Wziąłem delikatną rączkę Emily, gładząc jej aksamitną skórę.
- Nie gniewasz się już ? -Spytała Luna.
- Nie, ale.. - Dziewczyna westchnęła.
- Nie zmienię zdania - Wyprzedziła mnie, wywracając oczami.
Popatrzyłem na nią smutnymi oczami.
- Na pewno ?
- Na pewno - Nie mogłem jej przecież zmusić, musiałem zaakceptować jej wole.
Po godzinie, lekarz wszedł do sali.
- Masz wypis - Powiedział prosto z mostu, bez żadnych emocji, nawet na nią nie spojrzała.
Podał kartkę i wyszedł.
- Co mu jest ?
- Nie mam pojęcia - Wzruszyłem ramionami i biorąc wszystkie rzeczy ruszyłem w kierunku windy.
Po chwili oboje wyszliśmy z budynku które tak dobrze znaliśmy. Gdy Ems siedziała już w swoim foteliku, a Lu zapinała pasy odpaliłem auto. Ruszyłem powoli w stronę naszego domu. Mijałem kolejne ulice, siedzieliśmy w ciszy. Zaparkowałem przed niewielkim domkiem. Jak gdyby nigdy nic weszliśmy do środka domu.
- Zachowuj się jakby nic się nie stało, zapominamy o chorobie.. - Odezwała się dziewczyna.
- Nie dam rady - Popatrzyłem w jej brązowe oczy które nie miały już w sobie tyle szczęścia co kiedyś.
- Spróbuj, proszę - Musnęła delikatnie moje wargi.
Pokiwałem głową. Wziąłem z jej rąk dziewczynkę która powoli już usypiała. Pomknąłem na górę, ułożyłem córkę w łóżeczku obserwując jak powoli zamyka oczy..
***TYDZIEŃ PÓŹNIEJ***
***OCZAMI LUNY***
- Nie, proszę nie. Nie teraz, przyjdziemy kiedy indziej.- Namawiałam Justina który lekko popychał mnie w stronę drzwi do domu moich rodziców.
- Musisz im to w końcu powiedzieć, im szybciej tym lepiej - Nim zdążyłam coś jeszcze powiedzieć zapukał do dużych drewnianych drzwi.
- Uhh, nienawidzę cię - Burknęłam i stanęłam obok niego.
- Nie prawda - Uśmiechnął się lekko.
- Prawda - Nie odpowiedział mi już, ponieważ drzwi się otworzyły a w nich stanęła moja rodzicielka.
Przełknęłam głośno ślinę i sztucznie się uśmiechnęłam.
- Witajcie - Przywitała się z nami uściskiem i zaprosiła do środka. usiedliśmy wszyscy, dosłownie wszyscy ponieważ z nami była także moja siostra która po rozstaniu ze swoim mężem zamieszkała znowu z rodzicami.
- A więc co was sprowadza, pytam ponieważ od jakiegoś czasu w ogóle się nie odzywaliście. - Zaczęła Anne, a ja nerwowo ścisnęłam rękę Jusa.
- Mieliśmy dużo spraw do załatwienia...muszę wam coś powiedzieć.- Spojrzałam na nich poważnie, ich uśmiechy szybko zniknęły.
- Tylko mi nie mów że znowu jesteś w ciąży - Powiedział przestraszony mój ojciec.
- Nie ! No co ty - spojrzałam na niego, a on odetchnął z ulgą.
- A więc o co chodzi ? - Wiedziałam że ten moment musiał nadejść, ale nie spodziewałam się że tak szybko.
Spojrzałam smutnym wzrokiem na chłopaka który przyjął poważny wyraz twarzy. Wzięłam głęboki wdech i zamknęłam oczy.
- Jestem chora...
Kocham twojego bloga jest świetny i myślę że będziesz to kontynuowała dalej <3
OdpowiedzUsuń