-Nie zostawisz, obiecuje...obiecuje - ucałował mnie w czubek głowy.
Przy nim czułam się bezpieczna, zapominałam o problemach.
-Kocham cię - wyszeptałam patrząc w jego oczy.
-Jak bardzo ? - Uśmiechnął się.
Zrozumiałam aluzje i po chwili stanowczo wpiłam się w jego usta.
- Tak - Otarłam łzy, starając się choć na chwile uśmiechnąć.
- To teraz moja kolej - Ten pocałunek był krótki ale bardzo czuły.
Odsunął się ode mnie, ani na chwile nie odwracając wzroku.
Postanowiliśmy nie myśleć o chorobie, chcieliśmy cieszyć się chwilą, i żyć jak jeszcze nigdy...
- Justin...- Splotłam nasze dłonie razem.
- Co ?
- Nie chce tu siedzieć, nie chce tu marnować mojego czasu.. - Popatrzył na mnie pytającym wzrokiem, ja natomiast na niego nie spojrzałam.
- A co z leczeniem ? - Westchnęłam głęboko.
- Nie chce spędzić ostatnich chwili życia z dala rodziny, chce być z wami...rozumiesz ? - Patrzył na mnie jakby pierwszy raz widział człowieka.
- Ale jeżeli nie będziesz się leczyć to....
- Nie myśl o tym - przerwałam mu, kładąc dłoń na jego policzku.
- Nie, nie pozwalam ci - szepnął wpatrując się we mnie.
- Justin...
- Nie ! Zostaniesz tu i będziesz się leczyć ! - Wstał gwałtownie z łóżka.
Bardzo zdziwiła mnie jego reakcja.
- Nie będziesz mi rozkazywać.
- Będę.
- O nie, co to to nie. Nie jestem lalką którą można kierować, ja decyduje co robię... Wyjdź, chce zostać na chwile sama.. - Wskazałam ręką na drzwi, nie patrzyłam na niego.
Przez chwile się nie ruszał, lecz po chwili usłyszałam głośny trzask drzwi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz