sobota, 7 września 2013

Rozdział 36 ''Masz pięć sekund, żeby się wytłumaczyć...''

Wszyscy udaliśmy się do miejsca w którym leżała moja księżniczka.Pielęgniarka nie pozwoliła tak licznej grupie wejść do środka, dlatego patrzyliśmy na nią przez szybę. Moja jak i mama Justina co chwile ocierały łzy albo robiły zdjęcia. Mój ojciec próbował zbytnio nie angażować się w tą sprawę, ale zauważyłam że jak tylko zobaczył ją, całe jego nastawienie się zmieniło. Czyli to będzie córunia-tatunia i wnusia-dziadziusia. 

- A jak ją nazwiecie ? - Zapytała Pattie która wlepiała wzrok w inkubator.

- Emily - Powiedzieliśmy równo z Jusem .

- Ślicznie - Uśmiechnęła się.

Spędziliśmy jeszcze parę godzin w których moi rodzice i Patricia mieli pierwszy raz Em na rękach.

- Teraz twoja kolej, Harry- Anne położyła dziewczynkę na rękach taty.

Jak się tak na niego patrzyło trudno było powstrzymać napad śmiechu. Dłonie tak mocno zaciskał na drobnym ciałku dziecka przed obawą żeby mu przypadkiem nie spadłą, a jego wzrok utkwił w jej oczach które czarowały każdego. Pożegnaliśmy się z nimi.

- Jutro też wpadniemy - Oznajmiła moja mama ściskając mnie na pożegnanie.

- Dobrze - Tak na prawdę to byłam już troszeczkę  zmęczona tymi wszystkimi odwiedzinami, ale jej nie odmówię.

***4 DNI PÓŹNIEJ***

- Proszę, tutaj ma pani wypis - Lekarz który się mną zajmował przez parę dni wręczył mi kartkę i żegnając się odszedł w swoja stronę.

Nareszcie mogłam zabrać Emily do domu. Justin podjechał pod szpital i pomógł mi bezpiecznie umieścić dziecko w środku.

- Nareszcie jedziemy do domu - Odezwałam się, głęboko wzdychając.

- Tak, ja też się cieszę - Wyznał, ale jego głos w ogóle nie okazywał entuzjazmu, trochę mnie to zdziwiło, ale zignorowałam to.

 Jechaliśmy w ciszy. Wreszcie dojechaliśmy pod niewielki domek z małym ogródkiem. Wysiadałam z samochodu i otwierając drzwi od strony Emily wyjęłam ją na zewnątrz. Nacisnęłam klamkę dużych drzwi, a gdy przekroczyłam próg o mało co nie dostałam zawału. Do moich nozdrzy dotarł zapach tytoniu i alkoholu. Dopiero po chwili przypomniałam sobie że trzymam dziecko na rękach, szybko wyszłam na świeże powietrze żeby przypadkiem coś jej nie zaszkodziło. Justin nadal stał obok auta z przepraszającym wyrazem twarzy i głupim uśmiechem.

- Co to ma znaczyć ?!- Krzyknęłam wskazując na dom, przy okazji budząc też dziewczynkę.

- Ale, kochanie nie denerwuj się - Zaczął mnie uspokajać.

- Jak mam się, kurwa nie denerwować ! - Przez moje krzyki mała zaczęła płakać.

- Spokojnie...

- Jak teraz mam się zająć dzieckiem skoro w domu jest taki burdel ? - Odezwałam się już nieco spokojniej, lekko kołysząc Emily.

Justin tylko podrapał się po karku i zostawił moje pytanie bez odpowiedzi.Wkurzona szybko ruszyłam do o dziwo nienaruszonego pokoju Em. Położyłam torbę po ścianę i usiadłam na małej kanapie ustawionej pod oknem.

- Cii, już dobrze, mamusia nie będzie krzyczeć - Spojrzałam na zapłakaną twarz maluszka.

- Chwile ją kołysałam aż w końcu zasnęła.

Wstałam z sofy i położyłam dziewczynkę do łóżeczka. Wyszłam z jej pokoiku i bez słowa ruszyłam do łazienki żeby się trochę odświeżyć. Weszłam pod prysznic, a ciepłą woda obmyła moje zmęczone ciało. W samym ręczniku poszłam do garderoby, przebrałam się i zaczęłam malować. Przyłożyłam maskarę do rzęs lecz jak na złość wypadła mi z rąk. Schyliłam się pod umywalkę, a to co zobaczyłam wkurzyło ale też zmartwiło mnie jeszcze bardziej. Prezerwatywa, zużyta prezerwatywa, która leżała w małym koszu. Zerwałam się na równe nogi i szybko zeszłam na dół. Zauważyłam Jusa który sprzątał w salonie.

- Masz pięć sekund, żeby się wytłumaczyć - Warknęłam podniesionym tonem. Bieber spojrzał na mnie tylko jak na wariatkę.

- O co ci chodzi ? - Odłożył worek na śmieci który trzymał w ręku i przybliżył się do mnie na co ja się oddaliłam.

- Ty kurwa, wiesz o co !

- Nie, nie wiem, może mnie oświecisz ? - Czy on na prawdę był taki głupi czy tylko udawał ?

- Dobra....spokojnie- Nabrałam powietrza do płuc i po chwili go wypuściłam. Policzyłam w myślach do dziesięciu i zaczęłam.

- Dlaczego zrobiłeś wczoraj imprezę, choć wiedziałeś że dzisiaj przyjeżdżam z małą do domu ?

- Simon wczoraj zadzwonił do mnie że wpadnie i napijemy się żeby uczcić narodziny Em, ale gdy otworzyłem drzwi, do środka wparowała jakaś setka ludzi, nie chciałem tego, tak wyszło...- Wytłumaczył patrząc prosto na mnie.

- I nic więcej nie masz mi do powiedzenia ? - Zapytałam przenosząc ciężar ciała na drugą nogę.

- Nie, nie mam - I w tym momencie najbardziej mnie zabolało, bo kłamał mi prosto w oczy.

Zamiast być mężczyzną i przyznać się do zdrady to on jeszcze potrafi tak łatwo mnie okłamać. Po moim policzku poleciała łza która oznaczała że to już koniec...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz