niedziela, 1 września 2013

Rozdział 33 ''Przyjedź...''

Muszę dać radę bo inaczej stracę wszystko co w życiu jest najważniejsze. Gdy już nie miałem przy sobie żadnych prochów poczułem...ulgę. Jakby wielki ciężar gdzieś zniknął.

 ***OCZAMI LUNY***

 Dzisiaj była już kolejna wizyta u lekarza w sprawie mojego maluszka który jak na razie rozwija się prawidłowo. Nawet nie wiecie jakie to jest uczucie gdy zostaje przeprowadzone USG i pierwszy raz widzisz coś tak malutkiego, coś twojego, coś co kochasz od pierwszego wejrzenia. Oczywiście nie obyło się bez łez, ja i moja mama tak ryczałyśmy że pan doktor musiał nas przez dziesięć minut uspokajać. Rodzice są szczęśliwi że będą dziadkami chociaż moje tatusiowi nie podoba się że zaszłam w ciąże w tak młodym wieku, ale przecież byłam pełnoletnia więc o co chodzi ?

Odbyłyśmy z mamą poważną rozmowę typu matka-córka, podniosła mnie na duchu i zapewniła że pomoże w wychowywaniu małego szkraba. Wyszliśmy z kliniki i udaliśmy się w drogę do domu, w dłoni trzymałam nowo zrobione zdjęcia dziecka które trafią od razu do albumu rodzinnego. Z samochodu wysiadłam jako pierwsza i też jako pierwsza weszłam do domu, usiadłam na kanapie w salonie i z małej szuflady komody stojącej koło telewizora wyciągnęłam album. Przewinęłam prawie na sam koniec i włożyłam zdjęcie obok innych zrobionych w ostatnim miesiącu. Napawałam się jeszcze tym widokiem, lecz po chwili mój ojciec zaczął oglądać mecz piłki nożnej czego szczerze nie znoszę dlatego udałam się do swojego pokoju. Gdy byłam już na piętrze towarzyszyło mi dziwne uczucie niepokoju, przekroczyłam próg mojego pokoiku i jak widać moja intuicja się nie myliła ponieważ na łóżku siedział Justin. Ile razy można wkradać się do czyjegoś domu przez okno? To już sie robiło powoli nudne i denerwujące. Nie chcąc dłużej przeciągać niezręcznej ciszy usiadłam obok niego.

- A więc, czego chcesz ? - Zapytałam obojętnym tonem.

Ten nic nie odpowiedział tylko gapił się na mnie jakbym była ósmym cudem świata. Jeżeli mam być szczera to krępowało mnie to i chcąc ukryć małe rumieńce które odczuwałam spuściłam wzrok.

- Jeżeli przyszedłeś gapić się na mnie to...

- Przyszedłem wytłumaczyć - przerwał mi, pierwszy raz się odzywając, jego ochrypły głos przyprawiał mnie zawsze o ciarki tak było i tym razem.

- No to słucham - Poprawiłam się na łóżku i spojrzałam na jego pytający wzrok, po chwili westchnął i zaczął opowiadać co się wtedy wydarzyło.

 Sądząc po tym jak długo trwała jego wypowiedz mogłam stwierdzić że nie ominął żądnego szczegółu.

 - Przykro mi z powodu twojego ojca, ale jego śmierć to nie powód żeby ćpać. Wyobrażasz sobie jak urodzi się dziecko i będę je musiała zostawić pod twoją opieką a ty tak po prostu wyciągniesz kokę i wciągniesz ? Nie chce takiej przyszłości dla mojego...naszego dziecka. Wybacz mi Justin, ale ja nie mogę zbudować rodziny z kimś tak nieodpowiedzialnym...- Spojrzałam w jego oczy w których zbierały się łzy, musiałam być twarda choć nie było to łatwe.

-Proszę...nie rób mi tego, nie zostawiaj, nie poradzę sobie bez ciebie, nie mogę cie znowu stracić - Totalnie się rozkleił a ja ? Ja ryczałam razem z nim.

W całym pokoju słychać było szloch, ciężkie oddechy i głośne bicie serca.

- Daj mi szanse, a obiecuje że ją wykorzystam...proszę - Wybełkotał chwytając mnie za rękę.

- Muszę to przemyśleć - Przytaknął i lekko się uśmiechnął.

- Nie obraź się, ale chce zostać sama - Wskazałam na okno.

Nic nie mówiąc udał się w stronę ''swojego'' wyjścia. Pocałował mnie ostatni raz w policzek i szybko zniknął za oknem. Musiałam odpocząć od tych wszystkich myśli, problemów. Przygotowałam łóżko do spania i gdy właśnie miałam wejść pod kołdrę złapał mnie leciutki skurcz, zignorowałam go bo lekarz mówił że to jest całkowicie normalne. Oparłam głowę o miękką poduszkę i zasnęłam. Następny dzień, następne zmartwienia, następne problemy. Weszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Weszłam naga do kabiny, a letnia woda zaczęła orzeźwiać moje ciało. Spojrzałam w dół na mój już troszeczkę zaokrąglony brzuch. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jakie to jest uczucie, nosić małego człowieka w sobie. Dotknęłam go delikatnie wmasowując przy okazji mydło. Po dziesięciu minutach już byłam gotowa. Zeszłam na dół, nikogo nie było, żadnej karteczki, niczego. Nie przejmując się ty zbytnio zrobiłam sobie płatki z mlekiem i usiadłam wygodnie na kanapie w salonie. Spokojnie oglądałam jakiś serial gdy nagle złapał mnie tak silny skurcz że miska ze śniadaniem upadła na podłogę. Nie mogłam się ruszyć, ból sparaliżował moje ciało. Zaczęłam się poważnie martwić gdy skurcz ani na chwile nie odpuścił. Kolejny , a ja ledwo co mogłam usiedzieć w miejscu. Ostatkami sił podeszłam do telefonu.

- Halo ?

- Aoooo - Kolejny chyba najsilniejszy skurcz przez który o mało co nie upuściłam komórki.

- Luna co się stało ? - W słuchawce rozbrzmiał zmartwiony jak i przerażony głos Justina.

- Przyjedź...- Wyszeptałam nie mając siły ustać na nogach.

- O mój boże, będę za chwilę - Po tych słowach sie rozłączył, a ja upadłam na podłogę.

 Byłam przytomna, ale ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Bałam się że stracę dziecko, zaczęłam płakać. Po chwili do domu wpadł Justin, a gdy mnie zobaczył podbiegł do mnie.

- Jezu, Luna słyszysz mnie ? - Nie byłam w stanie się odezwać przez ogromny ból w podbrzuszu, tak jakby odebrało mi mowę.

Tylko przytaknęłam. Nic już więcej nie mówiąc wziął mnie na ręce i udał się do wyjścia. Sądząc po silnym uścisku w którym mnie trzymał mogłam stwierdzić że przestraszył sie nie na żarty. Posadził mnie na tylnym siedzeniu i odjechał z piskiem opon.

- Przecież jest jeszcze za wcześnie na poród - Mówił sam do siebie wgapiając się uważnie w drogę.

 Pędził tak szybko że bałam się czy spowoduje wypadek. Podjechaliśmy pod szpital, otworzył drzwi od mojej strony i znów wziął mnie na ręce. Wpadliśmy do szpitala, gdy tylko lekarze mnie zobaczyli przywieźli wózek, umieścili mnie na nim i gdzieś zawieźli. Widząc ich miny zaczęłam bać się jeszcze bardziej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz