czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział 56 ''Odejdź...''

- Mamy wielki, wielki problem - Wydusił z siebie Kevin patrząc przestraszonym wzrokiem na nas.

- Co się stało ?

- Znajomy z innego gangu poinformował mnie że jeżeli nie chcesz żeby policja zakłóciła ci przyjęcie to my musimy spadać.

- Co ?! Jaki kurwa gang ?! -Krzyknął Justin, na szczęście nikt go nie usłyszał zważając na wielki szum w całym domu.

- Spokojnie, wszystko ci później wytłumaczę - Spojrzałam na niego.

- Mam nadzieje że sie jeszcze kiedyś spotkamy - Odezwałam sie w ich stronę, każdego przytulając, oczywiście przy okazji także zabierając Emily z rąk zawiedzionego Chrisa.

Strasznie chciałabym się z nimi jeszcze kiedyś zobaczyć, normalnie porozmawiać, ale wie, że może to nigdy nie nastąpić, mogę nie zdążyć. Jedna łezka zakręciła mi się w oku na wspomnieniu o chorobie. Potrząsnęłam głową chcąc znowu zostawić sprawę w koncie. Pożegnałam sie z chłopakami, którzy od razu wyszli z domu.

- Co to miało znaczyć ?- Justin odwrócił mnie w swoją stronę.

- Powiedziałam że wszystko ci wytłumaczę, ale poczekajmy z tym do końca przyjęcia. - Poprosiłam lekko się uśmiechając.

Przytaknął tylko i zaprowadził mnie do jadalni w której każdy już zajmował swoje miejsce. Uśmiechnęłam się do nich serdecznie, co odwzajemnili. Usadowiłam Ems na foteliku dla dzieci, a następnie sama usiadłam na wolnym krześle obok Justina. Wszyscy zaczęli spożywać ciepłe dania które były przygotowane na stole. Gotowałyśmy je razem z moją mamą jak i mamą Jusa. Atmosfera w pokoju była bardzo miła, każdy się śmiał, rozmawiał.

-O mój boże, Luna ! - Krzyknęła moja mama, na co wszyscy goście spojrzeli w moją stronę.

Spojrzałam zdezorientowana w dół. Całą moja bluzka, obrus i wszystko co się wokół znajdowało było we krwi, mojej krwi. Szybko wzięłam serwetkę i przyłożyłam ją sobie do nosa z którego właśnie wypływała czerwona ciecz. Bieber patrzył na mnie jak osłupiały nie wiedział co ma robić. Nie mogłam dłużej siedzieć tam i straszyć gości. Wyszłam szybkim tempem z pokoju wchodząc do łazienki. Gdy się tylko zobaczyłam o mało co nie zwymiotowałam, wszędzie byłą krew. Usiadłam na klapie od ubikacji i przechyliłam głowę w tył. Czekałam aż to się skończy lecz z każdą chwilą było tego więcej.

- Lu, otwórz - Odezwał się Justin zza zamkniętych drzwi.

- Odejdź - Powiedziałam cicho mocniej dociskając wacik do nosa.

Słyszałam jak oparł się i zjechał po drzwiach. Po dziesięciu minutach w końcu krwawienie ustało. Gdy tylko wstałam z miejsca zakręciło mi się w głowie przez co upadłam na zimne kafelki.

- Luna nic ci nie jest ?- Odezwał się od razu Jus.

Nie odzywałam się przez chwile, po prostu nie mogłam, tak jakby odebrało mi zdolność do wypowiedzenia najmniejszego słówka. Biebs walił pięściami i nogami w drzwi, dopiero po paru minutach doszłam do siebie, podnosząc się z ziemi. Trzymając się z obolałą głowę otworzyłam drzwi.

- Kotku, nic ci nie jest ?! - Justin od razu uwięził mnie w ciasnym uścisku.

- W porządku - Wychrypiałam przymrużając oczy.

- Nie wyglądasz jakby było w porządku - Patrzył na mnie cały czas podtrzymując opiekuńczo.

- Chcę sie położyć - Pomógł mi dojść do łóżka, położył mnie na nim i przykrył grubą kołdrą.

- Mam zostać przy tobie ? - Zapytał z troską w głosie.

- Nie, idź do gości i przeproś ich

- Dobrze - Powiedział całując mnie w czoło.

Zgasił światło, zamknął drzwi i poszedł na dół. Zamknęłam oczy, od razu zmorzył mnie sen...

***OCZAMI JUSTINA***

*** 31 GRUDNIA***

Wszędzie śnieg, piękne krajobrazy, dużo alkoholu, piękna sala taneczna i ona, jedyna kobieta z którą chciałbym spędzić każdą chwile mojego życia.

- 10,9,8.. - Wszyscy zaczęli odliczać patrząc w piękne gwiaździste niebo.

- 3,2,1.. Szczęśliwego nowego roku ! - Nad nami rozbłysło tysiąc różnokolorowych fajerwerków przyjmujących rożne kształty.

 Każdy wziął łyk swojego szampana.

- Chcę spędzić wszystkie sylwestry z tobą, kochanie - Szepnąłem Lunie na ucho.

- Ja też - Odezwała się odwracając sie do mnie przodem.

- Kocham Cię - Pocałowała mnie czule w usta, odwzajemniłem to dodając więcej namiętności.

Sztuczne ognie zabłysły ostatni raz na niebie kończąc swój pokaz. Każdy rozszedł sie w swoją stronę, ale nie my, mu nadal trwaliśmy w pocałunku który wyrażał nasze wszystkie uczucia.

-Chodźmy do środka, bo chłodno się robi - Odezwała się Luna przerywając pocałunek aż trzęsąc się z zimna.

Uśmiechnąłem się i biorąc ją pod swoje ramię zacząłem iść w kierunku wejścia do środka. Na sylwestra postanowiliśmy pojechać gdzieś razem, tylko we dwójkę. Wybraliśmy nieco oddalone miejsce od naszego miasta, a mianowicie niewielki zamek który był otwierany tylko na jakieś imprezy. Wynajęliśmy dla siebie pokój. Gdybyśmy już czui się zmęczeni od całonocnej zabawy możemy spokojnie odpocząć w nim. Przetańczyliśmy całą noc, gdzieś tak dopiero po szóstej nad ranem udaliśmy sie od pokoju.

- Naprawdę chce ci się spać, bo mi nie bardzo.. - Zagadała Lu uwodzicielskim tonem.

- Kusisz, kotku - Wychrypiałem kładąc ręce na jej biodrach.

- Pokaż jak bardzo...

6 komentarzy:

  1. " Kusisz, kotku
    -pokaż jak bardzo..."

    i od razu temeratura wzrosła do maxa *.*

    Kocham To *.* *.* *. <3<3<3<3

    Weny kochana <3
    Anana

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny blog
    Zapraszam do mnie :http://justinbieberpewnadziewczyna.blog.onet.pl/
    Dopiero zaczynam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli ktoś chciałby wypromować swojego bloga to niech napisze to w zakładce SPAM ;)

      Usuń
  3. Cudenko! Kiedy następny? Jak coś to pisz : ask.fm/domino2902 lub gg: 38772907

    OdpowiedzUsuń
  4. jeju, ale świetny! ;3. CZEKAM NA NOWY ROZDZIAŁ A WOLNEJ CHWILI ZAPRASZAM DO MNIE :) http://prawdziwamiloscnieznagranic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń