środa, 6 listopada 2013

Rozdział 52 ''Nie pomyślałam o tym...''

- Zrobiłbyś mi tą przyjemność i został chrzestnym Emily ?..

- Emily ?

- No tak, mojej córeczki - Przewróciłam oczami.

- Masz córkę !? - Krzyknął do słuchawki, na co ja zachichotałam.

- No przecież to ci próbuje cały czas uświadomić .

- I ja mam być dla nie chrzestnym ?- Boże, daj mi trochę więcej cierpliwości.

- No tak, oczywiście jeżeli się zgadzasz.

- No pewnie że się zgadzam..ale - Zatrzymał się na chwile.

- Ale co ? - Spytałam siadając na łóżku.

- Nie wiem czy to dobry pomysł, chcesz żeby twoja córka miała za chrzestnego kryminalistę, gangstera, którego szuka całe Los Angeles ? - Teraz to do mnie dotarło,nie tylko to co powiedział ale też że przecież Chris nie może tak po prostu opuścić LA bez żadnego problemu, ochrona na lotnisku miałaby idealną okazje do aresztowania go.

- Nie pomyślałam o tym... - Zakryłam dłonią oczy.

A tak się cieszyłam ze znowu go zobaczę.

- Ej, nie martw się mała, kiedyś na pewno się kiedyś zobaczymy - Zachichotał lekko do słuchawki.

- Mam taką nadzieje..a powiedz mi co tam u was.- Zmieniłam temat, nie chcąc się smucić.

- U nas ?.. wiesz, ja muszę kończyć, zadzwonię niedługo, pa - Tak po prostu niespodziewanie się rozłączył.

Nie wiedziałam o co chodziło, może powiedziałam coś nie tak ? Sama nie wiedziałam, wzruszając ramionami odkładając telefon na komodę zeszłam na dół.

- I co ? - Zapytał na wstępie Justin.

- Nie może przyjechać..coś się stało i musi zostać - Wytłumaczyłam szybko, wchodząc do kuchni.

- Szkoda, to kto nam jeszcze został ? - Zapytał siadając na kuchennym krześle, obserwując każdy mój ruch.

- Jest jeszcze Simon i Carmen..

- A wiesz... ja tak sobie myślałem i może miło by było gdyby chrzestną została Kate..- Gdy tylko wypowiedział to imię w mojej głowie pojawiły się obrazy z czasów naszej przyjaźni jak i z tego okresu którego najchętniej bym chciała zapomnieć.

- Dlaczego, Kate ? - Odwróciłam się w jego stronę, gryząc jabłko które trzymałam w ręce.

- A dlaczego nie ? Była twoją dobrą przyjaciółką, może i wyrządziła nam wiele krzywd ale nie chciała tego, sama wiesz co ona przeszła, myślę że moja propozycja to dobry pomysł. - Wytłumaczył patrząc w moje oczy.

Nie byłam pewna co do jego słów, nie widziałam jej dawno, nie utrzymywałam żadnych kontaktów i co teraz nagle zapukam do jej drzwi i poproszę ją żeby została matką chrzestną dla mojego dziecka ?

- Jak ty sobie to wyobrażasz ?

- Jeju, ale ty jesteś upierdliwa - Uśmiechnął się do mnie uroczo, a ja udając obrażoną udałam się bez słowa do salonu.

- No weź nie obrażaj się, przecież wiesz że żartowałem - Przytulił się do mnie od tyłu.

- No i kto tu jest upierdliwy - Zaśmiałam się, całując go delikatnie w usta.

- Ale ja się do tego przynajmniej przyznaje

- Nie przeciągaj struny - spojrzał na niego mrożącym krew w żyłach spojrzeniem.

- Ja nic nie mówię - uniósł ręce w geście obronnym.

***NASTĘPNY DZIEŃ***

- Wstawaj, twoja córka domaga się jedzenia - Powiedziałam po raz setny słysząc donośny płacz dziecka.

- Kotku, ty idź - wymamrotał zakrywając twarz kołdrą.

- Justin - jęknęłam spychając go z łóżka.

- No dobra, już idę - Ziewnął i przeciągnął się leniwie.

Po chwili płacz dziecka ustał a ja mogłam spokojnie znowu usnąć. Lecz Bieber musi zawsze zrobić komuś na złość i bez przerwy trzaskał się jakimiś garami przez co po całym domu roznosił się głośny huk. Nieźle wkurzona zerwałam się z łóżka i szybkim krokiem zeszłam na dół. Podeszłam do chłopaka który jak tylko mnie zobaczył wybuchnął śmiechem. Lekko uderzyłam go w tył głowy.

- Ałł, za co ? Ja ci tu robię pyszne śniadanie a ty jeszcze narzekasz - zachichotał lekko.

- Ty lepiej się nie odzywaj, bo dostaniesz ale mocniej.

- Co ty dzisiaj taka wkurzona chodzisz ?

- Hmm, pomyślmy - udałam że się nad czymś zastanawiam - może dlatego że mój jakże kochający chłopak zachowuje się jak dzieciak. - Popatrzyłam na niego.

- Kotku, przepraszam - zbliżył się do mnie składając słodki pocałunek na moim policzku.

- Wybaczysz ? - Chwycił mój podbródek.

- Nie - nabrałam poważny wyraz twarzy lecz po chwili na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech.

- Kocham Cię

- Ja Ciebie też

***PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ***

- Bierzemy małą ze sobą ? - Zapytał Justin, biorąc kluczyki od samochodu.

- Nie chce jej zostawiać z mamą, zważając na to że nie czuje się zbyt dobrze - Wytłumaczyłam biorąc ubraną w trochę cieplejsze ubrania Emily, bo pogoda niezbyt dopisywała.

- Dobra - Powiedział i otwierając mi drzwi wyszedł tuż za mną.

Usadowiłam dziewczynkę w foteliku i zapięłam jej pasy. Usiadłam na miejscu pasażera. Po chwili ruszyliśmy z podjazdu kierując się w stronę domu Kate, nie byliśmy pewni czy ona tam jeszcze mieszkała, minęło parę lat, odkąd ją ostatni raz widzieliśmy. Nadal  miałam wątpliwości czy to był dobry pomysł.

- Jesteś pewny ? - Odezwałam się nagle przerywając cisze panującą między nami.

- Tak - Powiedział pewny siebie, nie spuszczając ani na chwile wzroku z jezdni.

Westchnęłam i dla pewności spojrzałam czy aby na pewno wszystko w porządku z Emily. Gdy w końcu dojechaliśmy, nie powiem że nie, denerwowałam się. Wyszłam powoli z samochodu, wzięłam córkę na ręce i spojrzałam na czekającym przy furtce Justina.

- A Carmen nie mogłaby zostać chrzestną ?

- Daj spokój, już zdecydowaliśmy.

- Nie, to ty zdecydowałeś - Odpyskowałam cicho.

- Słyszałem

- No idź już - Popchnęłam go lekko w stronę dużych, kremowych drzwi. Ten dom w ogóle sie nie zmienił, pozostał taki jakim go zapamiętałam. Bieber zapukał do drzwi. Pocałował zaróżowiony policzek mojego maluszka który uśmiechał się uroczo w stronę swojego taty.

Gdy już straciłam nadzieje że ktokolwiek nam otworzy , w drzwiach stanęła dziewczyna którą kiedyś, bardzo dawno temu mogłam nazwać najlepszą przyjaciółką, osobę która znaczyła dla mnie więcej niż rodzina. Strasznie się zmieniła, wyglądała bardziej dorośle. Nic nie mówiąc każde z nas trwało w ciszy jakby witając się w myślach.

- Hej..

******************
Strasznie was  przepraszam ze tak długo nie dodawałam rozdziału, ale mam mnóstwo nauki i nawet jak próbuje napisać rozdział ucząc się jednocześnie na jakiś test to nie zbyt mi to wychodzi, także wybaczcie mi ;) DO NASTĘPNEGO, mam nadzieje że szybko to nadejdzie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz