wtorek, 1 października 2013

Rozdział 43 ''Nie zostawiaj mnie...proszę''

Włączcie sobie tą melodię .

- Przykro mi to mówić... ale pani Luna ma raka - Nie patrzył w moje oczy które w jednej sekundzie zalały się wodospadem łez.

- Co ?...- Ledwo co mogłem wypowiedzieć najprostsze zdanie. 

Ręce mi się trzęsły, a świat wokół mnie przestał nagle istnieć.

- Przykro mi... - Powtórzył kładąc dłoń na moim ramieniu. 

- Nie ! - Wydarłem się gwałtownie wstając z krzesła. 

- To nie jest prawda ! - Padłem na kolana, zakrywając dłońmi twarz. 

Nikt nigdy nie zrozumie jak się czułem, nawet ja sam nie do końca wiem co się wtedy działo. Wmawiałem sobie że to wszystko to najgorszy, najstraszniejszy, najbardziej niechciany koszmar jaki kiedykolwiek miałem. Kogo ja chce oszukać ? To się działo na prawdę,  to było życie, jebane życie. 

Leżałem na podłodze zanosząc się płaczem, nikt nie próbował mnie podnieść wiedząc że i tak to nic nie da. Ostatkami sił podniosłem się na równe nogi, powolnym krokiem zmierzając do sali 231. Korytarz ciągnął się w nieskończoność, ukazując kolejne drzwi. 229, 230....231. Drżącą ręką chwyciłem klamkę. Drzwi rozsunęły się szeroko ukazując leżącą na łóżku uśmiechniętą dziewczynę  Luna.. mój kochany, jedyny skarb. Moja pierwsza i ostatnia miłość, moje życie mój sens... Niczego nie świadoma ukazała jeden ze swoich przepięknych uśmiechów, tych za które można zabić. Zbliżyłem się, ani na sekundę nie przestając płakać. Im byłem bliżej jej uśmiech zanikał. 

- Justin kochanie, co się stało ? - Zrobiła pytającą minę. A ja ? Ja wpatrywałem się w jej piękne brązowe oczy których miałbym już nigdy więcej nie zobaczyć. Nie mogłem wydusić z siebie żadnego słowa, położyłem głowę na jej brzuchu łkając. 

- Nie zostawiaj mnie...proszę - Wymamrotałem, chwyciłem ją za rękę którą centymetr po centymertrze zacząłem całować. 

- Dlaczego miałabym cię zostawić ? - Z zdziwieniem przypatrywała mi się, nie wiedząc o co chodzi. 

- Kocham cię... nie zostawiaj mnie.. - Płacz to za mało powiedziane, ja się wręcz dławiłem słonymi łzami które co chwile spływały. 

Po chwili złapała moją twarz w ręce i spojrzała na mnie. 

- Justin, co się dzieje ? - Szepnęła próbując rozszyfrować coś z moich oczu. 

Nie mogłem jej tego powiedzieć, nie potrafiłem  nie chciałem .. Jej delikatny dotyk mnie uspokajał, póki była przy mnie wszystkie zmartwienia odchodziły. Co się stanie jak jej zabraknie ? Nie przeżyje tego, nie będę normalnie funkcjonował  Jeżeli ona... umrze, ja umrę razem z nią, jak nie fizycznie to psychicznie. Oprócz niej, nikt nie jest mi tak bliski....Emily. Moja mała córeczka, jeszcze ona mi została,  o nią muszę dbać, troszczyć się. Nie mogę jej zostawić, potrzebuje mnie...

Poczułem na moich ustach, inne które były niepowtarzalne,  jedyne w swoim rodzaju, jedyne które posiadała kobieta mojego życia. Wybudziłem się z transu, patrząc na nią uważnie. 

- Co się dzieję ? - Powtórzyła swoje pytanie. 

Pokręciłem przecząco głową dając jej do zrozumienia że nie byłem w stanie jej tego powiedzieć.

- Przepraszam... Mogę wejść ? - Zapytał mężczyzna który zajmował się Lu.

***OCZAMI LUNY***

Był taki nieobecny, co chwile nowe łzy pokrywały jego zaczerwienione policzki. Nie miałam pojęcia co się stało. Pogrążył się w swoich myślach zupełnie zapominając o całym świecie. Chcąc zwrócić jego uwagę delikatnie musnęłam jego usta. Od razu spojrzał na mnie z taką troską jakiej jeszcze nigdy. Zaczęłam się martwić, co mogło go doprowadzić do takiego stanu ? 

- Przepraszam... Mogę wejść ? - Zapytał doktor Brown, nieśmiało wychylając się zza drzwi.

- Tak, proszę - Zaprosiłam mężczyznę który chwile potem siedział już na krześle obok mojego łóżka. 

- A więc, może ktoś mi w końcu wyjaśnić co tu się dzieje ? - Popatrzyłam raz na Justina raz na Thonego (lekarza). 

-...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz