wtorek, 3 września 2013

Rozdział 34 ''O mój boże, wody mi odeszły''

Widząc ich miny zaczęłam bać się jeszcze bardziej.

***OCZAMI JUSTINA***

Trzy godziny, trzy pieprzone godziny odkąd lekarze zabrali Lunę. Nigdy jeszcze się tak nie bałem. Wreszcie po długich wyczekiwaniach lekarz wyszedł z sali. Czym prędzej podbiegłem do niego.
- Panie doktorze i co z nią ?

 - Niech się pan nie martwi, były to po prostu bardzo silne skurcze, lecz pana żona poradziła sobie bardzo dobrze.

- Ale to nie moja ż...

- Przepraszam ale spieszę się, jeżeli pan chce może pan do niej wejść - i pobiegł w swoją stronę. Niepewnym krokiem podszedłem do drzwi i wszedłem do środka.

Leżała tam z zamkniętymi oczami i małymi kropelkami potu na czole. Usiadłem na krześle obok jej łóżka i wpatrywałem się w nią. Odkryłem pościel i ucałowałem brzuch w którym był mój maluszek. Nie wiem co bym zrobił gdybym stracił ją jak i dziecko. Spędziłem parę godzin opierając głowę o łóżko szpitalne i co chwile masując brzuszek Luny. Zamknąłem oczy lecz nie na długo ponieważ poczułem zimną dłoń głaszczącą mnie po policzku. Popatrzyłem w górę i zobaczyłem oczy które jeszcze nie raz będę opisywać jako niesamowicie piękne. Uśmiechnąłem się i ucałowałem ją w policzek.

-I co z dzieckiem ? - Jej ton głosu wyrażał przerażenie.

 -Nie martw się, wszystko jest w porządku. - Słyszałem jak odetchnęła z ulgą i kładzie rękę na brzuch.

- Cieszysz się ? - Zapytała po chwili.

 - Ale z czego?

-Z tego że będziesz tatusiem - uśmiechnęła się uroczo na wypowiedzenie tych słów.

To brzmiało tak dziwnie, ja tatusiem, Justin Bieber tatusiem. Już sobie wyobrażam pieluchy, ubranka, kołyski i wózki., nie chce się chwalić ale będę najlepszym tatą pod słońcem. Będę tak rozpieszczał naszego malucha jak nikogo innego. Powiem wam szczerze że taka myśl że będziesz za kogoś odpowiedzialny i będziesz przez długi okres decydował o jego losach, to jest niesamowite. Wcale nie myślę że jestem za młody, wiem że razem z Lu damy radę. Ona będzie świetną matką.

-Tak, bardzo się cieszę - powiedziawszy to pocałowałem jej brzuch.

***7 MIESIĘCY PÓŹNIEJ***
***OCZAMI LUNY***

- Daj, to kochanie, ty nie możesz dźwigać - Justin odebrał z moich rąk pudło z ubraniami. Przewróciłam oczami i weszłam do domu. Postawiliśmy wszystkie bagaże w domu i stanęliśmy na środku już urządzonego holu. Po chwili Jus objął mnie od tyłu w tali.

- Jesteśmy w domu, naszym domu - Szepnął mi do ucha.

Obróciłam się przodem do niego i pocałowałam w usta. Po dużych schodach prowadzących do sypialni, pokoju gościnnego, łazienek i pokoiku dla maluszka weszliśmy by rozpakować nasze rzeczy. Zajęło nam to bardzo dużo czasu, po trzech godzinach mogliśmy spokojnie odpocząć przed telewizorem w salonie.

- Wyobrażasz sobie że teraz mamy własny kąt ? I to dzięki twoim rodzicom - Zaczął rozmowę Justin. Na jego pytanie tylko przytaknęłam i uśmiechnęłam się szeroko.

- Już się nie mogę doczekać kiedy mój skarb przyjdzie na świat - Położył rękę na moim już sporym brzuchu gładząc go delikatnie.

- Tak, ja też

- A myślałaś już o imionach ? - Zapytał spoglądając na mnie tymi karmelowymi oczyma.

- Szczerze, nie. A ty ?

- Bardzo dużo, ale to trochę trudno ponieważ nie wiemy jaka będzie płeć dziecka.

- Ja tam wole nie wiedzieć czy to będzie dziewczynka czy chłopiec - na mojej twarzy zagościł jeszcze większy uśmiech.

- Jak będzie dziewczynka to... Emily - Spojrzał na mnie wyczekująco. Emily było nawet ładne, podobało mi się.

- A chłopaka nazwiemy Anthony  - Zaproponowałam wyobrażając sobie już uśmiechniętego od ucha do ucha chłopczyka .

- Anthony ?

- Tak, nie podoba ci się ?

- Bardzo mi się podoba, tylko myślałem że wybierzesz takie jakieś...bardziej nowoczesne - Uśmiechnął się niewinnie, a ja przewróciłam oczami.

Temat o dziecku był od jakiegoś bardzo często omawiany wśród nas. Powoli zaczynamy się przyzwyczajać z tą myślą że będziemy rodzicami. Zaczęliśmy wszystko od nowa, nowy dom, nowe obowiązki, nowe przeżycia. Będziemy prawdziwą rodziną którą ja zawsze miałam. Jeszcze tylko miesiąc i poród. Ktoś mnie kiedyś zapytał, chyba moja siostra : Czy boję się ? Odpowiedz na to pytanie jest chyba oczywista, cholernie się boję. Ale kurde, nawet jeszcze nie spróbowałam a już się cykam, wiem że na początku będzie trudno ale czas czyni cuda. Rozmawialiśmy sobie jeszcze z Justinem aż poczułam się zmęczona. Udaliśmy się do sypialni i przykrywając się kołdrą, zasnęliśmy...

Nic nie widzę, ciemność. Nic nie słyszę, cisza. Nic nie czuję... 
W ciemnej otchłani pojawiło się światło, nie wiem czy mam się bać i kierować w przeciwną stronę czy może zbliżyć się i zobaczyć co na mnie czeka. 
Głosy, odezwało się mnóstwo głosów które wołały moje imię.
Luna.
Chłód, jest mi zimno.
Lód topnieje, woda zakrywa całą powierzchnie.
Powoli zanurzam się cała w krystalicznej cieczy, przestaję oddychać...


Obudziłam się całą mokra, dosłownie. Szybko wstałam z łóżka lecz chwycił mnie ostry ból.

- O mój boże, wody mi odeszły - Wyszeptałam.

- Aooooo - Kolejny skurcz, tylko że o wiele silniejszy.

- Kochanie, co się dzieje ?- Justin wychrypiał zaspanym głosem.

- Justinnnnnn, ja rodzę ! - Wydarłam się niekontrolująca tonu głosu. Ten wystraszony zrywa się z łóżka.

- Co ?! Ale jak to ?! Przecież termin masz na jakiś  miesiąc ! O mój boże, o mój boże o mój b...

- Przestań tyle gadać ! - Udało mi się wypowiedzieć. 

Bieber tylko przytaknął i wziął mnie na ręce jak pannę młoda. Szybko otworzył drzwi wejściowe i samych bokserkach podbiegł do samochodu. Delikatnie położył mnie na tylnym siedzeniu, a sam usiadł za kierownicą.

- Aoooo - Kolejny niewyobrażalny ból. 

- Justin, szybciej bo dziecko urodzi się w samochodzie ! - Krzyknęłam, a on jak na zawołanie wcisnął pedał gazu. 

- Kochanie spokojnie, oddychaj, wszystko będzie dobrze. - Uspokajał mnie, a sam chyba najbardziej się denerwował. 

Gdy w końcu dojechaliśmy, wbiegł do budynku wołając lekarzy, po chwili siedziałam już na wózku. Gdy tak jechaliśmy, od razu rzuciło mi się w oczy duży napis PORODÓWKA. Cztery godziny, cztery cholerne godziny w bólach i cierpieniu. Lecz gdy pierwszy raz usłyszałam ten słodziutki piskliwy płacz który na tyle czekałam od razu zapomniałam o bólu, byłam szczęśliwa. Zabrali gdzieś dzieciątko, a ja leżałam padnięta na łóżku czekając aż pierwszy raz wezmę go, albo ją na ręce. Drzwi się rozsunęły a w nich stanął Justin mokrymi policzkami od łez. 

- Jak się czujesz ? - zapytał podchodząc do mnie, trzymał mnie za dłoń.

- Jestem strasznie zmęczona, ale warto było - Uśmiechnęłam się słabo i jak na zawołanie ziewnęłam. 

- Dziękuje ci - Ucałował mnie w policzek a następnie w dłoń.

- Za co ? - Uniosłam brew do góry, dokładnie nie wiedząc o co mu chodzi.

- Za to że dałaś mi dziecko, za to że jesteś przy mnie, za to że chociaż jestem denerwujący to ty i tak mnie kochasz, jesteś niesamowita - Pocałował mnie ale tym razem w usta. 

Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, oczywiście łza szczęścia. Czekaliśmy jeszcze bardzo długi czas aż w końcu do mojej sali wszedł lekarz. 

- Witam, jak się pani czuje ? 

- Nie najgorzej

- To świetnie, w tej chwili państwa dziecko jest poddawane badaniom, a ponieważ to wcześniak nie możecie go zobaczyć, chyba że w inkubatorze.- Wyjaśnił

- Ale nic mu nie jest, prawda ?- Odezwał się Justin 

- Nie, niech się pan nie martwi, po prostu wcześniaki są bardziej osłabione i trzeba się nimi fachowo zająć - Uspokoił Jusa, ale ja też nieco odetchnęłam z ulgą. 

Podziękowaliśmy doktorowi a ten wyszedł. Biebs przywiózł wózek, pomógł mi na niego usiąść i udaliśmy się w stronę sali na której leżał nasz maluszek. Podjechaliśmy pod ogromną szybę przez którą było widać inkubator a w nim malutką istotkę. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak się wtedy czułam, to maleństwo było takie malutkie że ledwo je było dostrzec z naszej odległości. Justin objął mnie i razem patrzyliśmy na nasze dziecko. Przypatrzyłam się bardziej i zauważyłam różowy kocyk, różową poduszeczkę i malutką różowa bransoletkę wiszącą na drobniutkiej rączce. 

- Justin, chyba mamy córeczkę - Odezwałam się ocierając łzy które już zdążyły się wydostać na powierzchnie. Ten tylko rozszerzył oczy i wpatrywał się w dziewczynkę jakby miała za chwile zniknąć.

- O MÓJ BO, LUDZIE MAM CÓRKĘ!! MAM CÓRKĘ !! - Zaczął się wydzierać i kręcić wózkiem na którym siedziałam we wszystkie strony. 

Nie mogłam opanować śmiechu, gdy już się troszkę uspokoił zaczął mnie całować w każdy centymetr mojej twarzy.

- Dobrze, dobrze już przestać bo zacałujesz mnie na śmierć - Zaśmiałam się i popatrzyłam w jego oczy które w tamtej chwili były pełne wesołych iskierek. 

- Mam córkę...
*************************
No i jest wyczekiwany poród :) 
KOMENTUJCIE CZY WAM SIĘ PODOBA, A MOŻe NIE A JAK TAK TO DLACZEGO ? :)
A tak z innej beczki, zapraszam na super opowiadanie które piszę jedna z moich czytelniczek, dopiero zaczyna ale naprawdę zapowiada się ciekawie :) http://szansanalepszezycie.blogspot.com/ !!!! TO TYLE :) POZDROWIONKA I DO NASTĘPNEGO <3

1 komentarz:

  1. OMG wiedziałam że wszystko im się ułoży... Jak fajnie... mają córeczkę... Czyli będzie Emily... Jak sweetaśnie... Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń